Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gąsówka koło Grochów

Marian Olechnowicz
Drewniany dwór Hryniewickich stoi nieopodal nieistniejącego już dworu Sobolewskich, po którym pozostały tylko zarysy fundamentów.
Drewniany dwór Hryniewickich stoi nieopodal nieistniejącego już dworu Sobolewskich, po którym pozostały tylko zarysy fundamentów.
Na dziedzińcu dworu jeszcze niedawno leżał kamień, gdzie Sobolewski karał parobków. Ktoś go rozbił, aby nie było złych wspomnień.

Gąsówki w okolicy są takie: Osse, Somachy, Oleksin, Skwarki i Stara. Ta ostatnia jest zapewne matką pozostałych. Nazwa pochodzi od gęsi, albo grzybów. Jak kto woli…

Gąsówka Stara to osada niewielka, bo jest w niej zaledwie 15 domów. Najwięcej mieszka tu Zdrodowskich. Dalej idą Gąsowscy, Borowscy, Krasowscy, Kulikowscy, Łapińscy i Mojkowscy. Wszystkich mieszkańców jest z pięćdziesiąt dusz. Od niedawna sołtysuje im Katarzyna Hryc, która z troską spogląda na swoją wieś.

Tajemna góra za wsią

A są w niej ciekawe miejsca: drewniany dwór Hryniewickich, unikalny na całą okolicę dom z drewienek i wapna, zbudowany przez Czesława Roszkowskiego, a także tajemna górka za wsią. Są tam pogrzebani zmarli na szalejącą niegdyś cholerę. W niewielkiej Gąsówce są dwie ulice: Grabowo i Stara. W pobliżu spokojnie płynie rzeczka Szeroka Struga, którą kiedyś nazywano Śliną. Na niej mostek, o który całą wojnę stoczono z Grochami. Mieszkańców Gąsówki wsparli ci z Kamińskich Jośków. I mostu grochowiacy nie zdobyli. Jest też Warenka, gdzie rośnie las i są pola uprawne. Miejsce zwane U Błota znajduje się przy szosie. U Kadłubka, czyli na polu Olędzkich z Oleksina, był niegdyś zdrój. Woda w nim była smaczna, dobra do picia. Zdrój ktoś obudował drewnianą cembrowiną, czyli kadłubkiem. W lesie znajduje się uroczysko zwane Kubala. Smugi też są, jak w każdej wsi. I Ogół też. Na ograniczeniu z Oleksinem jest Prętek. Jest też kolonia Gąsówka, aż pod samym Osse. Może jest większa od samej Gąsówki? To źle, bo nieraz karetka lub strażacy mylą miejscowości, a czas u nich cenny. Nauczyli się więc ludzie mówić Gąsówka Stara koło Grochów.

Jej mieszkańcy zawsze żyli z ziemi, choć Borowski robił żarna kamienne. Orali ziemię sakiem, czyli pługiem konnym. Siali żyto, pszenicę, a dawniej dużo koniczyny. Na paszę i nasiona. Mieli więc w gospodarstwach bukowniki do młócenia tej koniczyny. Takich maszyn chyba już nie ma po wsiach. Wył taki bukownik, kurzył bezlitośnie, ale nasiona koniczyny odsiewał czysto. Ogródków i sadów nie było za wiele. Tylko przy dworze znajdował się duży śliwnik z kilkudziesięcioma węgierkami. Przy domach rosły zapomniane dziś kosztele, malinówki. Z grusz najczęściej miodówki, cytrynówki i małgorzatki. Jedna stara małgorzatka rośnie jeszcze przy dworze. Rosły też jałowcówki, takie długie i dobre do suszenia, a także białobery- wielkie i zawsze zielone, choć smaczne.

Był dwór

Najstarsze wzmianki archiwalne mówią o Mikołaju Gąsowskim, piszącym się także Husowski (Ussowius). Tenże Mikołaj był podkomorzym w ziemi bielskiej. Natomiast prawdopodobnie jego ojciec, wymieniony w dokumentach sprzed 1505 roku, był dozorcą królewskiego zwierzyńca w Goniądzu, w okolicach którego posiadał też włości. Gąsowscy zaliczani byli do kategorii ziemian osiadłych na Litwie, z obowiązkiem służby wojskowej w czasie wojen i łowieckim w czasie pokoju. Sam Mikołaj urodził się około 1575 roku. Młodość spędził na dworze wojewody wileńskiego Mikołaja Radziwiłła, gdzie pełnił funkcję pisarza ruskiego. Po jego śmierci związał się z dworem biskupa płockiego Erazma Ciołka - wcześniej plebana w Goniądzu. Wraz z biskupem w latach 1518-22 przebywał w Rzymie. Papież Leon X zainteresowany Polską, polowaniami i żubrami, zapragnął zobaczyć wypchane zwierzę, którego sprowadzić zobowiązał się wspomniany biskup Erazm. Przy okazji Mikołaj Gąsowski napisał dzieło "Pieśń o wyglądzie, dzikości i polowaniu na żubra" . W 1523 roku książka ukazała się drukiem w Krakowie. Zamożni Gąsowscy mieszkali też w pobliskich Łapach Korczakach.

Jednak w XIX wieku najzamożniejsi w Gąsówce byli Sobolewscy herbu Prus, który to ród był mocno na Podlasiu rozrośnięty. A pochodzenie miał tatarskie. Przybyli prawdopodobnie już w XVII wieku. W Gąsówce mieli duży dwór drewniany i facjatę dla służby. Dawny spichlerz dworski stoi teraz w Muzeum Wsi w Jurowcach. Wszystko było z dobrego drewna ściąganego z lasów Starzeńskich ze Strabli. Na dziedzińcu jeszcze niedawno leżał kamień, gdzie Sobolewski karał parobków. Ktoś go rozbił, aby nie było złych wspomnień.

Sobolewscy posiadali też dobra w Dzierżkach i różnych innych miejscach. Kiedy u schyłku XIX wieku zmarł bezpotomnie ostatni z rodu, wówczas wdowa wyszła za mąż za Bolesława Hryniewieckiego. Ten był człowiekiem statecznym i wykształconym. Prawdopodobnie krótko nauczał w szkole suraskiej. Jego bracia pracowali na wysokich urzędach w Warszawie. Małżonkowie doczekali się potomstwa, które jednak wkrótce zmarło. Hryniewicki, choć życie miał nieszczęśliwe, to żonę kochał nade wszystko i dobrze żył z sąsiadami. Obok starego dworu zbudował nową siedzibę, również drewnianą. Na kilka lat przed śmiercią zapisał swój majątek najwierniejszym ze służby. Bolesław Hryniewicki zmarł we wrześniu 1936 roku.

Mają Hryniewieccy swe groby na pietkowskim cmentarzu. Nie ma starego dworu, zaś ten zbudowany przez ostatniego dziedzica dożywa swych dni. Jeszcze po wojnie był ogrodzony drewnianym parkanem, przed gankiem znajdował się olbrzymi, okrągły klomb. Stary kryształowy żyrandol , należący niegdyś jeszcze do Sobolewskich, jest w ciechanowieckim skansenie. Nie zachował się stary fortepian, nie ma starych obrazów, ale są pieczołowicie przechowywane, liczne stare dokumenty, a także kredens i piece. W pobliżu rośnie starodrzew parkowy, z trzema usychającymi wiązami. Jest mały staw, jak to zawsze przy dworze bywało. Czuje się jeszcze oddech dawnego szlacheckiego życia.

Ale jadło

Kumpem nazywano świńską szynkę, która najpierw musiała odleżeć swoje w solance. Potem nacierano ją różnymi ziołami. Wisiała taka szynka nad piecem, susząc się tygodniami. Mięsiwo krojono w cieniutkie listki, pięknie różowiutkie. Pyszny był też kindziuk, którego robiono z kawałków mięsa upychanych w świński żołądek. Do tego dodawano różne zioła, najwięcej majeranku i pieprzu. I koniecznie saletrę. Wisiał taki kindziuk w woreczku nad piecem, nieraz obok kumpa. Dobry był na czas żniw, do roboty w polu.

Solono też słoninę, a wieprza poniżej dwóch metrów nie bito. Słonina musiała być w nim na kafla, czyli pięć palców. Taka była jak masło, jeszcze lepsza, kiedy zimna, prosto z piwniczki. Kto zaś pamięta lemieszkę? Potrzebne są surowe kartofle starte, jak na pyzy. Trzeba je ugotować w solonej wodzie. Do tego dodać mąkę pszenną, ale wtedy kiedy kartofle dojdą. To wszystko nieco podgotować, potem podać ze słoninką smażoną i cebulką. Do pocześniaków albo szałagitek też potrzebne są starte kartofle. Ciasto tylko nieco odciśnięte, ulepione w małe kuleczki, które należy rzucać na gotujące się mleko. Dobre na każdą okazję. No i wreszcie chołojec, tak powszechnie niegdyś znany. Najpierw ogórki pokrojone w kosteczkę, do tego śmietana, sól, pieprz do smaku i szczypiorek. Warto dodać jajko w kostkę pokrojone, a także kwasek cytrynowy lub ocet. Dawniej zamiast octu dodawano nieco chlebowego zakwasu. I to wszystko do piwniczki, albo lodówki. Taki chołojec jest pyszny jako przystawka do młodych ziemniaków i mięsiwa w sosie. Może jeszcze jest ten czas, aby pozbierać stare przepisy, albo urządzić konkurs kulinarno-regionalny. Bo to przecież są w naszych stronach zwyczaje kucharskie niespotykane u innych.

P.S. Dziękuję pani Katarzynie Hryc oraz Teresie i Tadeuszowi Borowskim za opowieść o rodzinnej miejscowości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny