Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emigracja zarobkowa - wyjeżdżamy na chwilę, często zostajemy na lata

Agata Sawczenko [email protected]
Lepsze zarobki, warunki życia, lepszy socjal. Polacy przyznają, że często tęsknią za domem, ale nie myślą o powrocie.
Lepsze zarobki, warunki życia, lepszy socjal. Polacy przyznają, że często tęsknią za domem, ale nie myślą o powrocie. Polskapresse
Wyjeżdżają, bo nie mają pracy albo zarabiają tyle, że nie wystarcza im do kolejnej wypłaty. Bo chcą zarobić na mieszkanie, samochód. I zostają. Bo życie na emigracji często okazuje się łatwiejsze.

Saksy. Przyzwyczajeni jesteśmy, że aby zarobić - trzeba wyjechać za granicę. Jeszcze 10 lat temu mieszkańcy Podlasia najczęściej decydowali się na Stany Zjednoczone i Belgię. Wszystko się zmieniło, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej i kolejne kraje otwierały przed nami swoje rynki pracy.

Jest przyszłość, bo jest miłość

- Pierwszy raz wyjechałem do pracy z kraju w 2005 r. Byłem wtedy na piątym roku studiów - opowiada białostoczanin Tomasz Gołębiewski. - Wybrałem wtedy Cypr, aby poznać nowych ludzi, zwiedzić trochę świata i zarobić trochę pieniędzy.

Przez pół roku pracował wtedy jako kelner w pięciogwiazdkowym hotelu.

- Potem wróciłem jeszcze na studia. Jednak po kilku miesiącach stwierdziłem, że nie czekają mnie w Polsce żadne perspektywy. Skończyły mi się zaoszczędzone pieniądze i chyba za bardzo zacząłem cenić sobie całkowitą niezależność. Wtedy nie wiązałem swojej przyszłości z Polską i jak tylko trafiła się nadarzająca okazja, wyjechałem ponownie. Traf chciał, że tym razem była to Wielka Brytania - mówi Tomek.

Zatrzymał się u koleżanki. - W czteropokojowym mieszkaniu mieszkało od dziewięciu do 12 osób. Wtedy, czyli w 2006 roku ceny pokoju w Londynie zaczynały się od 35 funtów tygodniowo za jedną osobę, więc wielu rodaków na początku mieszkało w takich warunkach.

Teraz jest dużo drożej, bo za "jedynkę" trzeba zapłacić co najmniej 65 funtów.

- Ja przez osiem lat miejsce zamieszkania zmieniałem ośmiokrotnie, przez pokoje pojedyncze w domach, kawalerki, pokoje w mieszkaniach i mieszkania - mówi.

Tomasz pracuje w magazynie sieci jednego z hipermarketów jako członek teamu inżynieryjnego, obsługujący system stacjonarnych dźwigów i wind oraz wszelkiego rodzaju urządzenia mechaniczne. Zarabia 1700 funtów.

- Wydaję przede wszystkim na mieszkanie, jedzenie i transport. Pomagam także rodzinie w Polsce i jestem w stanie jeszcze odłożyć, choć nie tak wiele, jakbym chciał - dodaje.

I zapewnia, że wraca do Polski jeszcze tego lata. Zamierza założyć własną firmę z branży gastronomicznej. Pomysł zaczerpnął z Wielkiej Brytanii, ale zamierza dostosować koncept do polskich realiów.

- Wracam, ponieważ w Polsce mieszka moja ukochana i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej - uśmiecha się i już odlicza dni do swego powrotu.

Emigracje Jak wynika z najnowszego raportu Euro-Tax, w 2004 roku legalnie w krajach europejskich przebywało 750 tys. Polaków. Ta liczba w latach 2007-2008 wzrosła do 1,9 mln. W roku 2013 w krajach europejskich było nas już 1,72 mln, najwięcej - w Wielkiej Brytanii. W latach 2007-2008 Polaków mieszkało tam prawie 700 tys. polskich obywateli, choć nieoficjalne źródła mówią aż o milionie. Ponad połowa Podlasian wyjeżdżających na zagraniczny zarobek wybiera właśnie ten kraj.

Tymczasowo, ale bardzo długo.

Jednak nie wszyscy Polacy myślą o powrocie. - Kilka lat temu, Polacy przyjeżdżali tutaj głównie w celach zarobkowych z myślą o powrocie do kraju. Większość z nich jednak została, bo w Anglii żyje się łatwiej - opowiada Tomasz. - I wydaje mi się, że ci, którzy teraz przyjeżdżają, zwłaszcza młodzi, planują raczej osiedlenie się tu na stałe.

Według raportu Euro-Tax Podlasianie przez ostatnie 10 lat w Wielkiej Brytanii przebywali średnio 12 miesięcy. Teraz coraz częściej odkładają w nieskończoność decyzję o powrocie.

- Zakładają sobie, że zarobią np. na dom czy na studia. Często okazuje się jednak, że gdy już osiągną zakładany cel, stawiają sobie nowy. Jeśli wyremontowałem dom, to chcę go wyposażyć, potem kupić samochód, a potem zarobić na studia dzieci - mówi PAP socjolog dr Danuta Berlińska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego. Naukowcy nazwali to zjawisko "długotrwałą tymczasowością".

Emigranci obawiają się, że w Polsce nie znajdą pracy, że będą mało zarabiali i że nie będą w stanie żyć na takim poziomie, jakby chcieli. Boją się też, że nie będzie ich też stać na założenie rodziny. - W Wielkiej Brytanii zarówno Anglicy, jak i imigranci mogą liczyć na rozbudowany system świadczeń socjalnych, który nawet przy minimalnych zarobkach znacznie podnosi standard życia, dlatego znacznie bardzie korzystne jest życie w Anglii dla rodzin z dziećmi niż singli - przyznaje Tomasz.

Właśnie rodzina jest przyczyną rozterek Damiana Kalinowskiego. Damian w Białymstoku pracował w jednym z zakładów mechanicznych jako operator CNC. - Zarabiałem nieźle - przyznaje. - Ale gdy się ożeniłem, na świat przyszło dziecko, kupiliśmy mieszkanie na kredyt, a żona nie mogła znaleźć pracy, te pieniądze zwyczajnie przestały nam wystarczać.

Usiadł przy komputerze i sprawdził oferty w podlondyńskich firmach. - W Polsce zarabiałem 12 zł na godzinę, tam oferowano mi na wstępie też 12, ale funtów. Do tego na kilka pierwszych miesięcy mieszkanie i pomoc w zaadaptowaniu się do nowych warunków. Zastanawialiśmy się z żoną tylko przez chwilę - uśmiecha się. Wynajęli swoje nowe mieszkanie i pojechali. Dwa lata temu.

- Chcemy wrócić - deklaruje Damian. - W Polsce została rodzina, mnóstwo znajomych. Ale z drugiej strony, w Anglii lepiej radzimy sobie finansowo. Drugie dziecko w drodze, więc oprócz tego, co zarobię, możemy liczyć na dobry socjal. A w Polsce? Ja mam dobry zawód, więc na pewno zechce mnie jakaś firma. Ale żona - znów pewnie miesiącami bezskutecznie będzie szukała pracy.

Jeśli Podlasianie decydują się na to, by zostać za granicą na stałe, to jest to ewidentna strata i dla regionu, i dla kraju.

Nad powrotem zastanawia się też Ewa Zalewska, technik farmacji. Wyjechała, gdy zwolnili ją z białostockiej apteki. Pod Londynem mieszka już trzy lata. W wielkim magazynie zarabia 800 funtów miesięcznie. To niewiele, więc większość wydaje na bieżąco. - Takie życie z dnia na dzień - mówi. Mimo wszystko udaje jej się trochę zaoszczędzić. Zwłaszcza od czasu, gdy poznała Adama - miłość swego życia. Teraz przynajmniej opłaty za mieszkanie idą na pół. A i Adam, choć też pracuje w magazynie, zarabia prawie dwa razy więcej, bo ma umowę na stałe i bardziej odpowiedzialne stanowisko.

- Chcemy wrócić. Bardzo. Może jeszcze w tym roku, a jeśli się nie uda, to w następnym - mówi Ewa.

Dlaczego ma się nie udać? - Bo w Białymstoku nie mamy nawet gdzie mieszkać. Musimy odłożyć tyle, żeby mieć choć na start - mówi.

Trochę plusów, trochę minusów

Wyjazdy zarobkowe nie dziwią dr Cecylii Sadowskiej-Snarskiej, ekonomistki z Uniwersytetu w Białymstoku. - To rozwiązuje sytuację, gdy na miejscu nie ma pracy - mówi.

Takie rozwiązanie jest też z korzyścią dla regionu. Bo po pierwsze - do Polski wraz z powracającymi emigrantami wracają zarobione przez nich pieniądze. Po drugie - na emigracji uczą się języków, uczą się nowej kultury pracy.

- Jeśli jednak te emigracje stają się już definitywne, na stałe, to na pewno należy je rozpatrywać w kategoriach dużych strat dla regionu i Polski - nie ma wątpliwości dr Cecylia Sadowska-Snarska. - Bo wyjeżdżają przede wszystkim ludzie młodzi, przedsiębiorczy i dobrze wykształceni.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny