Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Defragmentacja POdsystemu

Tomasz Maleta
Robert Tyszkiewicz dziękuje najwierniejszym współpracownikom m.in. szefowi klubu radnych Zbigniewowi Nikitorowiczowi
Robert Tyszkiewicz dziękuje najwierniejszym współpracownikom m.in. szefowi klubu radnych Zbigniewowi Nikitorowiczowi Anatol Chomicz
Trzynaście kół, 296 delegatów. Wśród nich wielu urzędników zarówno miejskich, jak i wojewódzkich. Różnych szczebli, na które nie wspięliby się, gdyby nie byli jednostkami POdsystemu. Przy dalszej jego niestabilności oni mogli stracić najwięcej.

To, co wydarzyło się na niedzielnym zjeździe miejskiej Platformy w Białymstoku - z punktu widzenia klasycznej analizy politologicznej - to nic innego, jak wyznaczenie przez lokalnie działające ugrupowanie ogólnopolskie celu i metody zmierzającej do jego osiągnięcia. Celem tym jest zdobycie władzy w Białymstoku po raz trzeci lub inaczej mówiąc - utrzymanie jej. Metodą prowadzącą do niego: uszczelnienie, scalenie poszatkowanych przez wiosennego wirusa spod szyldu obywatelskości, sektorów Platformy, zwarcie szyków wokół lidera, którego przesłanie unosiło się w auli wydziału elektrycznego Politechniki Białostockiej niczym zero-jedynkowe motto: "Jeśli się w porę nie opamiętamy, zgotujemy sobie drugą Warszawę". Inaczej mówiąc: by uniknąć podobnego losu, partia zamiast retoryki o odświeżeniu i wyjściu poza schematy, również personalne, raczej powinna skoncentrować się na syntezie dotychczasowych doświadczeń oraz poszukiwaniu rozwiązań, które konsolidują, hermetyzują.

Czy taka defragmentacja wystarczy, by za rok obronić dotychczasowy stan posiadania? To zależy od kilku zmiennych. Po pierwsze: jaki wpływ to, co dzieje się na scenie ogólnopolskiej, będzie miało na zachowania wyborców podczas elekcji samorządowej. Nieraz już tak bywało, że atmosfera plebiscytu nie tylko zamazywała racjonalną ocenę rządzących, ale z góry przesądzała o wynikach wyborów. Po drugie: ważna jest oferta dotychczasowej opozycji. W białostockim SLD szykuje się zmiana warty na listach wyborczych, PiS tradycyjnie silny w regionie, w wyborach do rady miasta też nie zamierza tanio sprzedać skóry. Tym bardziej, że na osiedlach może pochwalić się kilkoma atutami. Wystarczy, że dzisiejsza opozycja wzmocni swoją reprezentację w gminnym samorządzie, a wtedy układ sił na linii magistrat-rada miasta diametralnie się zmieni.

Niepodzielność władzy ustąpiłaby miejsca w najlepszym wariancie kohabitacji. Po trzecie: jak bardzo ułomna jest pamięć białostoczan np. o skutkach reformy śmieciowej czy MPEC-u. I po czwarte: czy w ciągu tych dwunastu miesięcy wyłoni się Białostocka Inicjatywa Samorządowa, która byłaby w stanie realnie zagrozić obecnemu establishmentowi. Zarówno temu, u władzy, jak i tkwiącemu w opozycji. Póki, co na razie się na nią nie zanosi. Na pewno zaś nie wyłoni się już z Platformy Obywatelskiej, co mogłoby jeszcze bardziej zainfekować ten scalony POdukład systemu międzybiałostockiego.

Determinują go ukształtowane i zalegitymizowane siedem lat temu zasady współzależności między jego podzespołami, struktura instytucjonalna zbudowana wokół jednostki centralnej (prezydenta) oraz mechanizmy rozwiązywania napięć, które zagrażają stabilności tego systemu. Tymi główny elementami, oprócz Tadeusza Truskolaskiego, z jednej strony jest właśnie Platforma, z drugiej środowisko skupione wokół wiceprezydenta Adam Polińskiego. Na swój sposób konserwatywne, ale przez to, że pozapisowskie, zdolne do kompatybilności z POdsystemem. Ten paradoksalny z punktu krajowej polityki związek partnerski rządzi się własną logiką i autonomią, zazdrośnie strzegąc dostępu do swoich zasobów systemowych. Co więcej, zrobi wszystko, by podobne infekcje - jak te, które wiosnę doprowadziły do wstrząsów w PO - nie powtórzyły się.

Gwarantem tego ma być właśnie antywirusowy program nakreślony na konwencji przez Roberta Tyszkiewicza. Od lat sprawuje on nadzwyczajną rolę w białostockim POdsystemie. Teraz dodatkowo wyróżnia ją: objęcie najwyższego stanowiska w miejskich strukturach, trwałość wpływu na innych, możność podejmowania strategicznych decyzji oraz posiadanie zaplecza partyjnego. Z tego punktu widzenia jego wizja przywództwa ujmowana jest już nie tylko w kategoriach osobowościowych, ale pewnego procesu, w którym lider pozyskuje swoich zwolenników, a następnie wpływa na ich zachowanie. Z kolei stronnicy wybierają, akceptują, a następnie legitymizują swojego przywódcę w celu odnalezieniu najlepszej ścieżki do zaproponowanej przez niego nagrody.

I te sprzężenia zwrotne było widać dobitnie podczas niedzielnego zjazdu. Zarówno w formie indywidualnej, jak i zbiorowej. W tym pierwszym przypadku w postaci zaproszenia przez Roberta Tyszkiewicza na scenę siedmiu najwierniejszych współpracowników (wśród nich szefa klubu radnych Zbigniewa Nikitorowicza i marszałka Jarosława Dworzańskiego) czy w zaproponowanym przez niego składzie rady powiatu. To był jasny sygnał, że nie należy spodziewać się rebrandingu POdsystemu, a raczej resetu, po którym podniesie się on już bez zakłóceń. Te z kolei zostaną poddane kwarantannie, a w ostateczności usunięte poza system.

W zbiorowym ujęciu symbolem owego sprzężenia zwrotnego byli delegaci na konwencję usadowieni w rzędach przypisanych do poszczególnych kół organizacyjnych miejskiej Platformy. 13 kół, 296 osób, średnio ponad dwudziestu delegatów z jednego koła. Wśród nich profesorowie, emeryci, radni, muzycy, ale też wielu urzędników zarówno miejskich, jak i marszałkowskich. Różnych szczebli, na które nie wspięliby się, gdyby nie byli jednostkami POdsystemu. Przy dalszej jego niestabilności oni mogli stracić najwięcej.

Pierwszy sygnałem, że wraca on do normy było odzyskanie przez prezydencką strukturę instytucjonalną poprzedniej pozycji w radzie miasta. I choć nadal nie ma ona większości, to w zupełności wystarczają jej mniejszościowe rządy faktyczne (dzięki dwóm radnym opozycji, którym w duchu konstruktywnej odpowiedzialności nie po drodze z PiS, i SLD). Na tyle pewne, by w fundamentalnych sprawach dla opcji rządzącej jej przewaga (nawet jeśli tylko w formie blokującej) nie skutkowała porażkami. A przy okazji zdolne do przejęcia od opozycji niektórych tematów i nadaniu im własnej narracji (patrz budżet obywatelski, karta dużej rodziny).
Teraz wzmocnienie opcji prezydenckiej nastąpiło w samej Platformie. Co prawda obecny na zjeździe Tadeusz Truskolaski nie zadeklarował wprost, czy wystartuje w przyszłorocznej elekcji samorządowej, ale nie tyle wybór, co już sam start w partyjnym wyścigu Roberta Tyszkiewicza dobitnie świadczy, że Platforma nie widzi dla siebie miejsca poza systemem międzybiałostockim. Poniekąd jest na niego skazana, bo w odróżnieniu od podsystemu konserwatywnego nie ma innej alternatywy (poza Forum Mniejszości Podlasia). Ten z kolei, po swojej także wiosennej zapaści, przechodzi do bardziej aktywnego trybu. Z jednej strony była konferencja "Białystok Rodzinie - Wspólna Troska", z drugiej skuteczne oparcie się, przy braku sygnałów z POdsystemu, "infekcji" gender.

To, czy taka defragmentacja jest korzystna dla Białegostoku, zwłaszcza w kontekście nowej perspektywy unijnej, to temat na oddzielne już hakerowanie.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny