Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dajmy Zuzi szansę widzieć świat

Julita Januszkiewicz
Zuzia ma nowotwór oczu. Już straciła lewe oko. Rodzice chcą uratować prawe. Ale zagraniczne leczenie jest bardzo drogie.
Zuzia ma nowotwór oczu. Już straciła lewe oko. Rodzice chcą uratować prawe. Ale zagraniczne leczenie jest bardzo drogie.
Zuzia cierpi na nowotwór oczu. Lewe już straciła. Rodzice chcą uratować prawe oczko. W kraju taka operacja jest niemożliwa, a za granicą bardzo droga. Potrzebne są wielkie pieniądze - mówią Sylwia i Tomasz, którzy walczą o każdy dzień życia ciężko chorej córeczki.

Pomóżmy

Pomóżmy

Liczy się każdy grosz

Pomóc możemy wpłacając na konto Stowarzyszenia na rzecz Osób Potrzebujących Pomocy “Bliżej Ciebie", Bank PKO BP O/Wysokie Mazowieckie
67 1020 1332 0000 1202 0184 1212 koniecznie z dopiskiem “Dla Zuzi".
Jeśli wpłat będzie dużo, stowarzyszenie utworzy specjalnie subkonto n

Dość duży, ładny, jasny pokój. Z boku stoi dziecięce łóżeczko. A w nim leży drobna dziewczynka. Spogląda niebieskimi oczkami, coraz się uśmiecha.

W lipcu Zuzia skończy dwa lata, ale wygląda na nieco młodszą. Nie chodzi i nie mówi. W dodatku ma kłopoty z samodzielnym jedzeniem. Ma tzw. refluks jelitowo - żołądkowy. I w swym krótkim życiu nacierpiała się o wiele więcej niż niejeden dorosły.

Kłopoty od urodzenia

Urodziła się za pomocą próżnociągu w białostockim szpitalu. Już samo przyjście na świat nie było łatwe, jednak nic nie wskazywało, że maleństwo zachoruje.

Dziewczynka ważyła 3420 g, miała 57 cm. Otrzymała też dziesięć punktów w skali Apgara, czyli najwyższą ocenę.

- Próżnociąg spowodował, że nasza córeczka miała krwiaka wewnątrzczaszkowego lewostronnego - uważa pani Sylwia, mama Zuzi. Już wkrótce rodzice zauważyli, że dziewczynka nie rozwija się prawidłowo. - Ponieważ nie reagowała na bodźce otoczenia.

Nie interesowała się zabawkami, tylko spoglądała w sufit. Jak roślinka…- opowiadają rodzice. Dlatego Cimaszewscy zawieźli maleństwo z domu w Jeńkach (gmina Sokoły) do Kliniki Neurologii i Rehabilitacji Dziecięcej w białostockim DSK na konsultacje.

Rodzice się niepokoili

Ale specjaliści uspokajali, że wszystko jest w porządku, a krwiak z czasem sam się wchłonie. W trzecim miesiącu życia dziewczynka zaczęła chorować na zapalenie oskrzeli i płuc. Potem traciła przytomność i miała drgawki. Jej początki życia, to ciągłe pobyty w szpitalach. W międzyczasie wykonano dziecku USG. Lekarze wykryli u Zuzi krwiaka mózgu i wodogłowie.

- Ale powtórzyliśmy badania USG i okazało się, że to tylko podejrzenia - mówi pani Sylwia. Za to badanie wykazało, że w główce (na szyszynce) jest torbiel wielkości dwóch milimetrów. Jednak rodziców nadal niepokoiło to, że ich córeczka nie reaguje na otoczenie. Tym razem zawieźli maleństwo do okulisty. Lekarz orzekł, że dziewczynka nie ma problemu ze wzrokiem i nic nie jej dolega. Potem medycy stwierdzili, że to zez. Do czasu.

Nowotwór zaatakował oczy

- Pewnego dnia szwagierka zauważyła, że źrenica lewego oka u naszej Zuzi pod światłem jest biała. Białka oczu dziwnie błyszczały - opowiada pani Sylwia. Wystraszeni rodzice szukali pomocy w Klinice Okulistycznej w DSK. Tym razem specjaliści zaczęli podejrzewać, że to siatkówczak, czyli nowotwór złośliwy oczu. - Ale nie podjęli żadnego leczenia. Tłumaczyli, że dotychczas nie leczyli takiego przypadku - mówi.

Cimaszewscy zaczęli szukać ratunku w Warszawie. Niestety, badania w Klinice Onkologii Centrum Zdrowia Dziecka potwierdziły podejrzenia białostockich lekarzy. Dziecko cierpiało na zaawansowany nowotwór złośliwy oczu.

Walka o każdy dzień życia dziewczynki

Odtąd zaczęła się walka o życie małej Zuzi. Każdy dzień był bezcenny. Dziewczynkę skierowano natychmiast na chemioterapię. Trwała ona od czerwca ubiegłego roku do stycznia 2009 roku. W sumie było sześć cykli chemioterapii, które Zuzia ciężko znosiła.

- Traciła włosy. Skutkiem długotrwałego naświetlania jest próchnica i obniżona odporność organizmu. Córeczka łapie różne infekcje oddechowe - mówią Cimaszewscy. Ale o mały włos doszłoby do tragedii.

- Pewnego dnia nasza Zuzia utraciła przytomność i miała bardzo wysoką gorączkę. Wezwaliśmy karetkę pogotowia, by szybko zawieść ją do Warszawy. Nasze dziecko umierało, a pogotowie odmawiało nam pomocy. Prośby dopiero poskutkowały, kiedy zaczęłam krzyczeć w słuchawkę telefoniczną, że o wszystkim powiadomię media - denerwuje się pani Sylwia.

Podróż do CZD to był koszmar. Zuzię i jej rodziców transportowano w strasznych warunkach, bo w karetce było bardzo zimno. - Na szczęście, organizm Zuzi to wytrzymał - cieszą się rodzice. 22 listopada ubiegłego roku dziewczynka przeszła bardzo ciężką operację. Usunięto jej wówczas lewe oko. W jego miejscu wstawiono protezę. Ale rak zaatakował również prawe oko. Niewykluczone, że je również trzeba będzie usunąć. Dlatego rodzice chcą je uratować. A szansa na to jest.

- Dowiedzieliśmy się, że taki zabieg można wykonać w jednej z najlepszych klinik w Stanach Zjednoczonych lub Niemczech - mówią. - Mimo że onkolog z Centrum Zdrowia Dziecka nie daje większych szans.

Potrzebują pieniędzy

Ale wyjazd na zagraniczne leczenie jest drogi. W USA taki zabieg kosztuje 600 tys. zł, a w Niemczech połowę mniej. Niestety, Cimaszewskich na to nie stać. Pani Sylwia nie pracuje, a jej mąż prowadzi niewielkie gospodarstwo rolne. Finansowo pomaga im Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Sokołach. Wsparli też mieszkańcy Jeńk, rodzina, gmina, parafia i inni życzliwi ludzie. To oni pomagali uporać się finansowo, zbierali pieniądze na leczenie Zuzi. Sami też ciągle szukają pomocy.. Zbierają pieniądze podczas różnych festynów. Kontaktują się z różnymi stowarzyszeniami.

Bo prywatna rehabilitacja, leczenie córki, opatrunki, dieta, lekarskie wizyty - to wszystko kosztuje. I to niemało.

Miesięczne utrzymanie Zuzi wynosi kilka tysięcy złotych. Żeby mieć na to wszystko pieniądze pan Tomasz po kolei zbywał krowy i konie. - Ale już nie mamy co sprzedawać - mówią.

Życie Zuzi jest ich życiem

Sylwia i Tomasz Cimaszewscy to młode małżeństwo. Ale jak na ich młody wiek już wiele doświadczyli. Zuzia jest ich pierwszym dzieckiem. Cimaszewscy przyznają, że odkąd dziewczynka się narodziła, ich życie zmieniło się. Jej choroba połączyła ich jeszcze bardziej.

Rodzice troszczą się o swoją pociechę. Nie odstępują Zuzi ani na chwilę. Tym bardziej, że to dosyć żywa dziewczynka. Cimaszewsy na przemian czuwają nad nią. Są wzorem opieki rodzicielskiej. Ale jak mówią, przyzwyczaili się, bo życie Zuzi jest ich życiem. Dotychczas radzili sobie sami. Ale teraz są w trudnej sytuacji.
Chcieliby nieba przychylić swojej ukochanej córeczce, ale nie na wszystko ich stać. Dlatego bardzo proszą o pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny