Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas rozpakować walizki

maryla
Wyobraźmy sobie: wjeżdżamy do Suwałk, a tam – żywego ducha. Wszyscy na emigracji. Ponad 70 tysięcy ludzi.

Oczywiście naprawdę nie ma miejsca sytuacja, że wszyscy w Suwałkach spakowali walizki i zaczęli budować swoją przyszłość za granicą. Ale faktycznie, jak pokazują najnowsze (z 2011 roku) dane GUS, na emigracji zarobkowej jest ponad 77 tysięcy mieszkańców woj. podlaskiego. Czyli prawie tylu, ilu zamieszkuje stolicę Suwalszczyzny.

Patrząc na mapkę obok można powiedzieć: Co tam, to wcale nie najwięcej. Nawet inne województwa makroregionu Polski Wschodniej  – zwłaszcza lubelskie czy podkarpackie – odnotowują większą liczbę emigrantów zarobkowych. Tyle, że w nich liczba ludności jest o ok. milion osób większa niż u nas. Nie bez przyczyny na billboardach, które obecnie można zobaczyć w całym regionie, liczba ludzi, którzy wyjechali przede wszystkim w poszukiwaniu pracy w innych krajach, zestawiona jest z woj. lubuskim.
Tam liczba ludności jest zbliżona do naszej. Ale emigrantów o ponad 30 tysięcy mniej.

I znowu można dodać, że oni tam mają tak blisko granicę otwartą, jak blisko my mamy granicę zamkniętą i dlatego mogą korzystać z europejskiego rynku pracy, nie wyjeżdżając ze swoich domów.  I – jak zauważa  profesor Andrzej Sadowski, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku –  ta bliskość otwartej granicy skutkuje w lubuskiem wzrostem liczby firm zakładanych przez mieszkańców tego województwa (że wiele to szara strefa, to już zupełnie inna sprawa). Nasze czerpanie z zagranicznych rynków nie jest tak łatwe, więc i problemy ekonomiczne regionu przekladają się na większą emigrację zarobkową.

Jeżeli przyjmiemy PKB na mieszkańca jako miarę poziomu rozwoju gospodarczego, to województwo podlaskie jest zapóźnione o 3 lata w stosunku do województwa lubuskiego (przypomnijmy, że  nie należy ono do najbogatszych w kraju) i o ponad 4 lata w stosunku do średniej krajowej. Według właśnie opublikowanych danych Eurostatu, wśród 20 najbiedniejszych regionów UE (w 2011 roku) Podlaskie jest na 18. miejscu (razem z warmińsko-mazurskim). W Polsce gorzej jeszcze wypada lubelskie i podkarpackie. Świętokrzyskie jest w najlepszej sytuacji jako zamykające tę przygnębiającą listę. W tym ostatnim województwie, którego liczba mieszkańców jest o ok. 100 tys. większa niż u nas, emigrantów „za chlebem” jest prawie o 30 tysięcy mniej.

– A jest to tylko emigracja zagraniczna, bez uwzględnienia migracji krajowych – zwraca uwagę Marek Dźwigaj z Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego.

– Co by było, jakie bezrobocie, gdyby ci ludzie nie wyjechali? A z drugiej strony, co by było, żeby nasza gospodarka była w stanie wykorzystać ich potencjał? Pamiętajmy, że to ludzie wytwarzają dochód regionu. Takich zasobów mielibyśmy dużo więcej, a więc jako region  moglibyśmy dużo więcej zarobić.

– Mówiąc o problemach demograficznych: niski przyrost naturalny i emigracja, tworzy się różnego rodzaju narzędzia polityki prorodzinnej, a nie mówi się w tym kontekście o przedsiębiorczości i rozwoju gospodarczym, które zapewniają warunki bytowe dla obywateli – ubolewa wiceprezes PFRR.

Chyba czas wyciągnąć wnioski, zanim w województwie statystycznie opustoszeje kolejne miasto.  

Opinie

Prof. Andres Rodrigues-Pose, wykładowca London School of Economics:
rodr     Strategia rozwoju to tylko jedno koło w rowerze, na którym się jedzie do dobrobytu regionu. Drugie to jakość rządzenia.
Potrzebne jest społeczeństwo obywatelskie i wspólne ustalania priorytetów.. Nie związki zawodowe powinny o nich decydować, nie sami przedsiębiorcy ani poszczególne grupy branżowe, tylko wszyscy. Trudne są to wybory. Bo gdy np. firmy w regionie są jeszcze słabe, a przez inwestycje w infrastrukturę poprawi się dostępność komunikacyjna regionu, to może się okazać, że tymi drogami dotrze do nas konkurencja i zniszczy rodzimych przedsiębiorców.
Albo zainwestujemy w kapitał ludzki, młodzież będzie świetnie wykształcona, ale nie znajduje w regionie miejsc pracy odpowiadających ich aspiracjom. Wtedy właśnie  wyemigruje do innych miast lub za granicę. Niezbędna jest równowaga inwestowania w infrastrukturę, rozwój kapitału ludzkiego i innowacje, poprawianie kondycji firm i stawiania na inwestycje napływające do regionu z zewnątrz.

Prof. zw. Andrzej Sadowski, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku
sad    Przy ocenianiu emigracji zarobkowej trudno jednoznacznie wartościować, czy jest to zjawisko pozytywne czy negatywne, bo występuje tu zasadnicza sprzeczność między interesem indywidualnym a zbiorowym. Bo ludzie wyjeżdżając niejednokrotnie robią kariery, ale województwo traci kapitał młodości, który można by tu rozwinąć, wielość cech jednostek, które można by oddać regionowi. Zagrożenie pojawia się, gdy takie migracje mają charakter masowy – a u nas zdecydowanie taki mają, tym bardziej, że wśród emigrantów rośnie procent ludzi młodych i wykształconych. Stratą jest ogromną, gdy wytwarza się tzw. społeczeństwo migracyjne – takie województwa czy miasta, w którym migracja staje się podstawowym źródłem dochodów społeczeństwa. Gdy ludzie zaczynają być przekonani, że nie ma szans na zarobienie pieniędzy w Białymstoku czy innym mieście regionu. I to staje się taka samo spełniającą się przepowiednią. A wobec tego już nawet nie próbują szukać w sobie przedsiębiorczości, zaradności. Uważają, że to wszystko będzie nieskuteczne i wyjeżdżają za granicę. 

Ludzie z ikrą. [/i]Robert Obniski prawie sześć lat pracował zagranicą, ale nie chciał tam zostać
[i]obniski     To nie był mój kraj – mówi Robert Obniski, który po prawie sześciu latach pobytu za granicą wrócił do Białegostoku, żeby tu wykorzystać swoje doświadczenie i pieniądze, na które ciężko zapracował w Chicago czy Londynie. I tłumaczy, że zbyt wiele kulturowo czy obyczajowo różniło go od tamtejszych warunków życia. A poza tym nie chciał się czuć, jak obywatel drugiej kategorii. A tak jednak często tam było.
Niemniej uważa, że takie doświadczenie jest świetną szkołą, zwłaszcza dla osób nieustannie narzekających, że u nas jest gorzej i nic się tu nie da zrobić.
– Moim zdaniem generalnie ludzie decydujący się na wyjazd mają więcej ambicji niż zazwyczaj ci, którzy zostają w Polsce i narzekają. Unia jest otwarta – ocenia. We Francji, Anglii, Belgii prawie wszyscy mamy jak nie znajomych to rodzinę, u których na początku można się zatrzymać, więc warto pojechać, choćby po to, aby zobaczyć, że tam też pieniądze nie rosną na drzewach. I jeśli ktoś nie jest tylko nastawiony na wyrwanie socjalu, to musi naprawdę ciężko pracować na swoja wypłatę.
A pan Robert wie, co mówi. Uczył się na Politechnice, potem w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Białymstoku. Jednocześnie pracował – były to lata tuż przed wejściem Polski do UE i tuż po akcesji. Wtedy młodego człowieka płaca w wysokości 600 zł specjalnie nie cieszyła. Rodzice nie mogli go wesprzeć finansowo, ale dali mu inny kapitał: swoją wiedzę, doświadczenie i zachętę do próbowania własnych sił. Pojechał więc na kilka miesięcy do Stanów. Wrócił pomagał mamie w sklepie i otworzył własny punkt ksero. Potem wyjechał „na chwilę” do Londynu – był tam ponad 5 lat, jednocześnie kończąc studia – na sesję na uczelnię wpadał do Białegostoku.
W Londynie najpierw bezskutecznie rozdawał wszędzie swoje CV, potem – znając bardzo dobrze angielski – w gronie kilkuset osób wystartował do pracy w McDonald’s i stanął za kasą. Mógł wkrótce awansować, ale nie chciał, bo podwyżka płacy nie była adekwatna do przyrostu obowiązków.  Dzięki pomocy koleżanki dostał pracę w pubie (ale już jako menedżer), ale nie chcąc tracić wszystkich weekendów,  znalazł kolejną ofertę w londyńskich służbach miejskich.
– Czyli szło nieźle, ale… no właśnie… to nie był mój kraj – jeszcze raz podkreśla Robert Obniski. Wrócił. Najpierw razem z kolegą prowadzili sklep komputerowy, a od roku prowadzą pizzerię Biesiadowo.
– Czy jestem pewien, że nam się uda? Nie wiem. Nie ma pewnych biznesów. Ale próbujemy, uczymy się. Ludzie często jadąc za granicę, chcą sobie zrekompensować coś, czego tu nie mieli. Gdy wracają, inwestują w domy czy samochody. Ja nie wiem, jak będzie dalej, ale nadal jestem mocno przekonany, że można osiągnąć w tym mieście, jak i w każdym innym, wszystko to, co się chce – mówi z przekonaniem. – Ale trzeba temu poświecić dużo czasu, sił i pracy. 

 

 

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny