Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choinka dla młodej pary - śladem fotografii z 1956 roku

Alicja Zielińska
Zdjęcie z naszego ślubu w 1956 roku, które ukazało się w Porannym
Zdjęcie z naszego ślubu w 1956 roku, które ukazało się w Porannym
To ja z mężem jesteśmy na tej fotografii ślubnej. Nie mieliśmy takiego zdjęcia. Zobaczyłam je dopiero teraz, po 56 latach - mówi wzruszona Luba Rudnicka.
1) W 1955 roku jeszcze jako narzeczeństwo. 2) A tu w 1957 roku przy radiu. 3) Z dziećmi w 1966 roku, w dziesiątą rocznicę ślubu.
1) W 1955 roku jeszcze jako narzeczeństwo. 2) A tu w 1957 roku przy radiu. 3) Z dziećmi w 1966 roku, w dziesiątą rocznicę ślubu.

1) W 1955 roku jeszcze jako narzeczeństwo. 2) A tu w 1957 roku przy radiu. 3) Z dziećmi w 1966 roku, w dziesiątą rocznicę ślubu.

Orszak gości, panna młoda przytrzymuje długi welon, a pan młody w ręce choinkę. To z pewnością prezent ślubny podarowany małżonkom przez pomysłowych przyjaciół. Choinka jest przystrojona, wystarczy wstawić do pokoju.

Co to za ślub?

Zdjęcie z takim podpisem ukazało się w Albumie w piątek 30 marca. Dostarczył je Marek Jankowski, nasz stały współpracownik. Po niedzieli przyszła do redakcji pani Luba Rudnicka. - To ja z mężem jesteśmy. Nie mieliśmy takiego zdjęcia. Dopiero teraz je zobaczyłam, po 56 latach.

- Zadzwoniła córka - opowiada pani Luba. - Mamo, masz Poranny? Nie, jeszcze nie kupiłam, mówię zaskoczona. - No to kup, ona na to, bo jesteście z tatą na zdjęciu ślubnym z choinką. Nie chciałam wierzyć. Niemożliwe, czy to o nas chodzi? Do ślubu miałam przecież wiązankę z kwiatów. O choince zapomniałam. Tak dawno to było przecież, że i zatarło się w pamięci. Pobraliśmy się w 1956 roku, na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Wróciliśmy ze ślubu autokarem, bo został wynajęty, żeby przywieźć gości i sąsiedzi zamiast kwiatów przywitali nas choinką. Była wtedy sroga zima, ponad 30 stopni mrozu.

Ta choinka bardzo nas ucieszyła, była nie tylko pomysłowym prezentem, co i symbolicznym, na nową drogę. Pięknie przystrojona gotowa na święta. Mieliśmy pokoik u moich rodziców i tam ją postawiliśmy. Pierwsza nasza choinka.
Pochodzę z Łysek, niedaleko Białegostoku. I tam było przyjęcie ślubne. Oczywiście w domu, bo nie w modzie było wówczas urządzanie wesel w restauracjach, zresztą i tych restauracji nie było tak wiele jak teraz. Ale piękne mieliśmy wesele i wspominam je ze wzruszeniem. Jakby to wczoraj się wszystko wydarzyło. A jak patrzę na zdjęcie, to uwierzyć wprost nie mogę, że ten czas tak szybko przeleciał.

Dobre, zgodne życie

Miałam wtedy osiemnaście lat. Nie widziałam tej fotografii. Z wesela mam inne zdjęcia. Więc bardzo się cieszę, że mogłam je zobaczyć. Tak dobrze nas tu oboje z mężem widać. I gości rozpoznaję, i autokar.

A potem cóż, zaczęło się wspólne życie. Ale dobrze nam z mężem się ułożyło. Zgodnie. Dzięki Bogu, cały czas jesteśmy razem. Zawsze jedno za drugim byliśmy, nawet i myśli mamy takie same. Takie prawdziwe dwie połówki.
Jaka jest recepta na udane małżeństwo? Pani Luba Rudnicka uśmiecha się. - Umieć słuchać. Nie być drobiazgowym, nie gniewać się z byle powodu. Nie chować do siebie urazów, bo to tylko pogarsza sytuację. Lepiej ustąpić i wybaczyć - mówi z przekonaniem. - A jak w każdej rodzinie i w życiu, różnie się zdarza, są nieporozumienia, sprzeczki. W małżeństwie najważniejsze jest, żeby można było liczyć na siebie nawzajem. Tak w radości jak i w smutkach czy chorobie. I nam się to udało - podkreśla.

- Życie naszego pokolenia przypadło na trudne lata. Ciężko było, biednie. Zaczynaliśmy od zera. Do wszystkiego musieliśmy się sami dorobić. Potem urodziły się dzieci. Ja nie pracowałam. Mąż był zwolennikiem tradycyjnego modelu rodziny, że kobieta zajmuje się domem i dziećmi, a zarabia mężczyzna. Ale jakoś nam starczało. Dzisiaj też młodzi mają ciężko, ale to już inne życie, mogą wszędzie wyjeżdżać, świat stoi przed nimi otworem. Inaczej się teraz żyje.

Pierwsze światło w 1952 roku

Jan Rudnicki pochodzi spod Warszawy, z Garwolina. Elektryk z zawodu przyjechał na Białostocczyznę zakładać światło.

- W Łyskach prąd pojawił się, pamiętam dokładnie w 1952 roku - wspomina pani Luba. - I wtedy poznałam Janka, zakochałam się. Byłam młodziutka, on jednak na mnie czekał. Po kilku latach narzeczeństwa pobraliśmy się.

W 1961 roku Luba i Jan Rudniccy przeprowadzili się do Białegostoku. Najpierw wynajmowali mieszkanie prywatnie, a potem dostali w bloku. Mają dwoje dzieci, córkę Jolantę i syna Janusza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny