Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byliśmy na pustyni solnej

Julita Januszkiewicz [email protected] tel. 85 74 89 518
Paulina i Maciej Sawiccy na Laguna Verda (Zielona Laguna). Leży ona u stóp wulkanu Licancabur, wyrastającego na wysokość 5920 m n.p. m., na granicy Boliwii i Chile
Paulina i Maciej Sawiccy na Laguna Verda (Zielona Laguna). Leży ona u stóp wulkanu Licancabur, wyrastającego na wysokość 5920 m n.p. m., na granicy Boliwii i Chile
USA, Kuba, Meksyk, Norwegia, Portugalia, Hiszpania, Włochy - Paulina i Maciej Sawiccy z Białegostoku zwiedzili już kawał świata. Niedawno wrócili z Boliwii.

Niesamowite wrażenie zrobiło na Paulinie i Maćku Salar de Uyuni. To największe solnisko świata - pozostałość po wyschniętym słonym jeziorze w południowo-zachodniej Boliwii. Zajmuje powierzchnię ponad 10 tys. mkw. Spędzili tam trzy dni.

- Jest przepięknie. Widoki niezapomniane, miejsca niesamowicie dzikie. Pustynia solna, laguny, góry, kaktusy, flamingi. Tego miejsca nie można ominąć planując podróż do Boliwii - przekonuje Paulina.

Swoje podróże Paulina i Maciek organizują sami. W ten sposób uczą się radzenia sobie w różnych sytuacjach. Tak było też z wyjazdem do Boliwii. Przygotowania zajęły im niespełna miesiąc. Trzeba było wszystko wziąć pod uwagę. Najpierw szukali tanich połączeń lotniczych. Potem wyznaczyli trasę. Przydatne informacje znaleźli w internecie, w tym sporo porad na anglojęzycznych stronach. Do Boliwii po prostu nie lata zbyt wielu Polaków. Sami szukali też noclegów.

Niezapomniane widoki

Do La Paz lecieli z kilkoma przesiadkami, w Malmo (w Szwecji) i w Barcelonie (w Hiszpanii) - stąd polecieli do Miami, a potem już do La Paz. Podróż trwała około 48 godzin. By wjechać do Boliwii nie trzeba mieć wizy, ale wylatując należy wpłacić 25 dolarów amerykańskich.

- Koszt wyprawy do Boliwii to generalnie koszt biletu lotniczego. Nie należą one do najtańszych, ale z odrobiną szczęścia można znaleźć bilet za 2, 5 tys. zł. Wszystkie koszty poza samolotami, czyli przejazdy, noclegi, jedzenie, bilety wstępu, trzy dni na Salar de Uyuni, w naszym przypadku wyniosły około 1400 zł na osobę - opowiada Paulina.

Pierwsze wrażenie po przylocie były niesamowite. Paulina i Maciej czuli, że zaczyna się ich kolejna wielka przygoda.

- Najbardziej zastanawiała nas reakcja naszych organizmów na wysokość. La Paz leży w górach, a miejscowość, w której się ląduje, El Alto, jeszcze wyżej. Mimo to zaraz po lądowaniu nie odczuliśmy znacznej różnicy - stwierdza Maciek.

Najpierw zobaczyli jezioro Titicaca - najwyżej położone jezioro żeglowne na świecie. Ma 190 km długości i 80 km w najszerszym miejscu. Znajduje się na nim kilka wysp, w tym Wyspa Słońca, która słynie z zabytków z czasów inkaskich.

- Jezioro jest piękne, a najlepsze widoki są z Wyspy Słońca, na którą płynie się z miejscowości Copacabana - nie kryją zachwytu.

Pomaga napar z koki

Jednak nie uniknęli choroby wysokościowej. W Boliwii ta dolegliwość dopada chyba każdego podróżnika.

- Podbiegnięcie tam stu metrów oznaczało zadyszkę na 30 minut. Jest jednak na to sposób. Trzeba żuć liście koki lub pić z nich napar, to przynosi ulgę. Spokojnie, nie powodują nic złego i są tam legalne - podkreśla Paulina.

Boliwijczycy mają też specjalny środek na dolegliwości związane z wysokością, to sorochi. A zatem komuś koka nie smakuje, może sięgnąć po tabletkę, którą można kupić w każdej aptece - radzi Paulina.

Z klimatem też sobie radzili. W górach, chociaż grzeje słońce, jest zimno. W nocy temperatura spada poniżej zera. Z kolei na nizinach, czyli głównie na wschodzie, jest gorąco. Wystarczyło odpowiednio się ubierać.

Autobusy z łóżkami

Spodobało im się też w Sucre - konstytucyjnej stolicy Boliwii. - To bardzo ładne miasteczko z przyjemną atmosferą i wieloma zabytkami. Warto zatrzymać się tam na kilka dni - opowiada Paulina.

Po Boliwii podróżowali autobusami.

- Drogi są tam w opłakanym stanie, ale za to autobusy przystosowane do podróżowania w nocy. Mają one pół - łóżka lub łóżka - wtrąca Maciek.

Z kolei w La Paz poruszali się minibusami, które są wiecznie zatłoczone, gdyż są bardzo tanie. Samo miasto jest brudne i głośne. Pierwszeństwo na ulicy zawsze ma auto. Warto więc mieć oczy dookoła głowy, przechodząc na drugą stronę jezdni.

Paulina i Maciek spali w hostelach i hotelach. Bo ceny są przystępne. Mówią, że za pokój dla jednej osoby z prysznicem i ciepłą wodą można zapłacić od 20 do 50 zł.

Oczywiście, nie obyło się bez przygód. Gdy jechali w nocy z La Paz do Uyuni (około 700 km) w autobusie od środka zamarzły szyby. Innym razem w hotelu w Salar de Uyuni temperatura spadła w pokojach do 5 stopni. Było zimno. Z kolei na drodze, na wjeździe do Santa Cruz zatrzymał ich strajk. Wtedy kierowca zebrał dodatkowe pieniądze, żeby przewieźć pasażerów w inną drogę.
Biedę widać wszędzie

Białostoczanie mieli też okazję poznać codzienne życie Boliwijczyków. - Są oni sympatyczni, ale mają dystans do turystów. Traktowali nas z rezerwą i pewnego rodzaju uprzedzeniem do białych - mówi Paulina.

Zaskoczyły ich też dziwne zachowania, np. wyrzucanie śmieci przez okno czy dziewczynka tańcząca na ruchliwej jezdni.

- Widzieliśmy dzieci bawiące się kijami, butelkami. Maluchy leżą na kocu obok matki, która dzierga coś na drutach. Takie widoki można spotkać w mniejszych miejscowościach - zwraca uwagę Maciej.

Boliwia to biedny kraj. Paulina i Maciek podczas swojej wyprawy spotkali głównie Amerykanów, Niemców i Kanadyjczyków. Raz pod koniec wyjazdu natknęli się na parę rodaków.

- Biedę widać tu wszędzie. W dużych miastach, takich jak La Paz zauważyliśmy, że im bliżej centrum, tym jest biedniej. W sąsiadującym El Alto mieszkają najubożsi. Tam panuje zasada, że im wyżej mieszkasz (nad poziomem morza), tym jesteś biedniejszy. Mnóstwo jest też tam ulic z żebrzącymi ludźmi - wspominają.

Na szczęście nie spotkały ich żadne nieszczęścia. Spacerując nawet po La Paz, po zmroku nie bali się.

Marzy im się objechać cały świat

Boliwia w porównaniu do innych państw Ameryki Południowej jest bardzo tania. Można tu zjeść dwudaniowy obiad za 5 zł, lub wypić w sklepie małą coca colę za 50 groszy.

Boliwijczycy lubią mięso. Najczęściej jedzą kurczaka i wołowinę. Popularne są tam pollo con aroz, czyli kurczak z ryżem, a także saltenas - ciasto wypełnione farszem, mięsnym, najczęściej z kurczaka.

Białostoczanie mieli okazję spróbować wielu egzotycznych i nieznanych im potraw. Jedli tam, gdzie Boliwijczycy, najczęściej w barach szybkiej obsługi. - Na pamiątkę przywieźliśmy quinoa, czyli komosę ryżową, która świetnie nadaje się do różnych dań i sałatek, a przy tym jest bardzo zdrowa. Można ją też kupić w Polsce - dodaje Paulina.

W Boliwii byli 16 dni, we wrześniu. Już planują kolejną, daleką wyprawę. Dojrzewa w nich myśl o podróży dookoła świata. Jak mówią, zależy im na postawieniu nogi na wszystkich sześciu kontynentach.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny