Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Wróbel: Z Kartą czy bez, dodatkowe godziny dla uczniów muszą być

Konrad Karkowski
Bogdan Wróbel, dyrektor Zespołu szkół nr 5 w Białymstoku
Bogdan Wróbel, dyrektor Zespołu szkół nr 5 w Białymstoku Wojciech Wojtkielewicz
Likwidacja godzin karcianych nie oznacza, że znikną godziny dodatkowe w szkołach - mówi Bogdan Wróbel, dyrektor ZS nr 5 w Białymstoku.

Kurier Poranny: Ministerstwo Edukacji Narodowej kasuje tzw. godziny karciane, czyli zapisane w Karcie Nauczyciela dwie obowiązkowe godziny tygodniowo przeznaczone na zajęcia ponadprogramowe, rozwijające zainteresowania lub korygujące braki uczniów. Czy to dobry pomysł?

Bogdan Wróbel: Biorąc pod uwagę kwestię biurokracji z tym związanych to tak. Godziny karciane były rozliczane dwa razy do roku. Trzeba było prowadzić ich rejestr, co wywoływało opór nauczycieli. Teraz kadra będzie z tego obowiązku zwolniona.

Czy to oznacza, że w szkołach nie będzie w ogóle żadnych dodatkowych zajęć dla uczniów?

Szkoła musi pracować z uczniem zdolnym i z uczniem słabszym, dlatego musi prowadzić zajęcia dodatkowe. Nie wyobrażam sobie, żeby szkoła z określonym standardem z tego zrezygnowała. Zlikwidowanie godzin karcianych zrzuci jednak obowiązek zorganizowania ich na dyrektorów.

Sześciolatki poszły do szkół. Ścisk, harmider, kolejki do toalet. To efekt reformy

Na to jednak potrzebne będą pieniądze. W końcu największy problemem z godzinami karcianymi był taki, że nauczyciele te dwie godziny pracowali za darmo.

Wciąż liczę, że znajdą się środki na realizację godzin dodatkowych w szkołach. Ale na razie wygląda na to, że ich nie będzie, przynajmniej nie z ministerstwa. Taką odpowiedź otrzymałem na spotkaniu z minister Anną Zalewską. Usłyszałem, że jestem nie tylko dyrektorem szkoły, ale również menedżerem i znajdę sposób, żeby przekonać nauczycieli do organizowania dodatkowych zajęć bez gratyfikacji pieniężnej. Pani minister wspomniała też, że być może zmienią się zasady przyznawania dodatków motywacyjnych, ale na razie cisza w tej sprawie. Trudno też oczekiwać, że organ prowadzący szkoły, czyli urząd miasta, znajdzie nagle dodatkowe fundusze na ten cel. W końcu miasto ma określony budżet na edukację.

Czyli jest tak: nie ma obowiązku godzin karcianych, ale jednocześnie muszą być zajęcia dodatkowe, na które nie ma pieniędzy. Jakie Pan widzi wyjście z tej sytuacji?

Wygląda na to, że nauczyciel będzie musiał wykonać te obowiązki bez dodatkowej gratyfikacji pieniężnej. Są przymiarki, żeby były to godziny organizowane w ramach statutu szkoły, czyli w zakresie 40 godzin etatu nauczyciela. Największym problemem jest to, że Karta Nauczyciela nie określa jasno, jakie są jego obowiązki. Ciężar organizowania dodatkowych zajęć spada teraz na dyrektora, który nie ma jasno określonych zasad, w jaki sposób to zrobić. To dla dyrektora pole do swobodnej interpretacji.

Przy godzinach karcianych każdy nauczyciel miał dwie godziny pracy dodatkowo (w szkołach ponadgimnazjalnych - godzinę). Teraz jeden poświęci uczniom np. dwie godziny, inny 20. Wszystko zależy od dyrektora. Rozwiązanie wynikające z Karty Nauczyciela było jednak bardziej sprawiedliwe.

Należy zwrócić uwagę na niejasność przepisów. Przy godzinach karcianych wszystko przynajmniej było ustalone z góry. Czas pracy nauczyciela to 40 godzin, z czego 18 godzin to zajęcia dydaktyczne. Resztę godzin to czas na dokształcanie, sprawdzanie prac, przygotowywanie się do lekcji. Bez jasno skonstruowanych kryteriów nie wiem, ile godzin mogę przydzielić konkretnej osobie. Zawsze dużo się mówi o godzinach pracy nauczycieli, ich sprecyzowaniu, ale gdy przychodzi do takiej sytuacji, jak ta z godzinami karcianymi, wszystko spada na dyrektorów placówek.

Spodziewa się Pan, że teraz nauczyciele będą pracować więcej?

Na pewno będą. Zresztą niektórzy już teraz to robią. Przygotowują np. uczniów do różnego rodzaju konkursów. Prowadzą zajęcia wyrównawcze we własnym zakresie. Wątpię, żeby przestali to robić. Na pewno jednak będzie wśród nauczycieli zawód, że znowu nie będzie się to wiązało z żadną gratyfikacją pieniężną.

Dużo zmian czeka w nadchodzącym roku szkolnym podstawówki. Nie będzie np. testu szóstoklasisty. No i tegoroczna rekrutacja, brak 6-latków w pierwszej klasie. To duży problem?

Zniesienie testu to na pewno mniejszy problem z formalnościami. Odchodzi też sprawa organizacji całego egzaminu. Oczywiście pewnie jakaś forma sprawdzenia wiedzy ucznia na koniec tego etapu edukacji pozostanie.

Rekrutacja to zdecydowanie większy problem. Klasy pierwsze nie powstaną lub będzie ich mało. To oznacza kłopot z utrzymaniem etatów dla nauczycieli. Minister zapewniała, że zwolnień nie będzie. Ale realia mogą wyglądać zupełnie inaczej. Być może sytuację uratują oddziały przedszkolne dla 6-latków szkołach. Pod warunkiem, że rodzice przeniosą tam swoje dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny