Gdyby to był hektar czy dwa, nikt by się nie przyczepiał. Ale wiemy, że ma zostać usuniętych 78 ha lasu. Tymczasem w decyzji środowiskowej z 2016 roku mowa jest o 29,5 ha obszarze oddziaływań inwestycji - mówił w czwartek [10.6.2021 r.] przed sądem mecenas Maciej Skalski, pełnomocnik Stowarzyszenia Okolica, podczas rozprawy o uchylenie postanowienia Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
Utrzymało ono w mocy decyzję prezydenta z grudnia 2020 roku o usunięciu 14457 drzew z Lasu Solnickiego (pierwszą SKO uchyliło). Według władz miasta stanowią one przeszkody lotnicze, które uniemożliwiają korzystanie z pasa startowego na pełnej jego długości 1350 metrów. Jego odblokowanie - to zdaniem urzędników- warunek konieczny, by przewoźnicy byli zainteresowani lotami rejsowymi do i z Białegostoku. To z kolei ma przyczynić się do rozwoju miasta. Z wycinką nie zgadzają się społecznicy i Nadleśnictwo Dojlidy, które w imieniu skarbu państwa zarządza Lasem Solnickim. I dlatego złożyli odwołanie do sadu od postanowienia SKO.
- Rozbieżność między wartością zawartą we wstępnej zgodzie RDOŚ a faktycznym stanem oddziaływania decyzji o wycince jest przesłanką do uchylenia zaskarżonej decyzji. To istotna wada prawna - uzasadniał mecenas Maciej Skalski.
Poinformował sąd, że stowarzyszenie wystąpiło do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska o uchylenie decyzji RDOŚ z 2016 roku oraz złożyło wniosek o uznanie "Okolicy" za stronę prawną w nowym postępowaniu o decyzję środowiskową.
Mecenas Wojciech Błaszczyk, reprezentujący Nadleśnictwo Dojlidy, podnosił, że zarówno przy postanowieniu SKO, jak i decyzji prezydenta, powinno znaleźć się odniesienie do ustawy o ochronie przyrody, a nie tylko ustawy prawo lotnicze. Jego zdaniem to drugie prawo ma charakter lex specialist, ale rodzi się pytanie w jakim zakresie?.
- Naszym zdaniem część artykułów ustawy o ochronie przyrody nie została wyłączonych przez prawo lotnicze. A skoro tak, to mają zastosowanie. Dlatego organ powinien uzyskać zgodę RDOŚ - tłumaczył mecenas.
Tym bardziej, że - jak mówił - w postanowieniu SKO jest pouczenie, że jego wykonanie uzależnione jest od decyzji RDOŚ. A okazuje się, że z 78 ha przeznaczonych do wycinki na 37 ha są obszary chronione.
- Co się stanie jeśli nie wyrazi ona na to zgody? - pytał pełnomocnik Nadleśnictwo Dojlidy.
Wskazał też, że leśnicy mają zastrzeżenie do metody statystyczno-reprezentacyjnej. W oparciu o nią wyliczono, że do usunięcia jest 14457 drzew.
- Bardziej dokładniejszy byłby skaning laserowy. Mogłoby się okazać inne wskazanie przeszkód - uzasadniał Wojciech Błaszczyk.
Wskazał też, że brak odniesień do rozporządzenia wykonawczego, które określałoby szczegółowe parametry powierzchni ograniczające. W dacie wydawania decyzji z grudnia 2020 roku już nie obowiązywało (termin upłynął 1 października 2020). W odróżnieniu od terminu wrześniowego, gdy wydana była pierwsza decyzja uchylona przez SKO.
- Gdy biegli wydawali opinię to de facto odwoływali się do pojęć z rozporządzenia, które wtedy jeszcze obowiązywało. Natomiast de iure nie przywołali go w podstawie prawnej. Natomiast powołali się na konwencję międzynarodową. Według mnie mieli oni świadomość, że prezydent nie zdąży wydać ponownej decyzji - mówił mecenas. Według niego brak rozporządzenia było przeszkodą prawną do jej wydania.
To, czy sąd uzna argumenty pełnomocników Nadleśnictwa Dojlidy i Stowarzyszenia Okolica, będzie wiadomo 24 czerwca 2021 roku.
21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?