- To oszczędzanie na bezpieczeństwie naszych dzieci - mówi wprost Katarzyna Siekanowska z Białegostoku, mama 3-latka. - Martw się, że jedna pani nie zapanuje na sali nad 25-tką dzieci. A tyle liczą oddziały maluchów. - Trzeba im pomóc przy posiłku, rozłożyć leżaczki, przebrać w piżamki, ubrać, uczesać, pójść z dzieckiem do łazienki. Reszta dzieci w tym czasie ma zostać sama? Co ze spacerami. Nie wspominając już o tym, że dla wielu dzieci pójście do przedszkola to pierwsza rozłąka z rodzicem. Jest płacz, ucieczki. Przez pierwszy okres, zanim dziecko się przyzwyczai, wymaga szczególnej uwagi i troski.
Nawet z doraźną pomocą woźnej, może to być trudne, jeśli nie nierealne.
Wśród rodziców zawrzało. Na facebookowej grupie "Wszystko dla mam" ostro krytykują decyzje miasta. "Bezmyślność, absurd" - to najłągodniejsze określenia.
- Dla mnie to nie jest poważne. Może dojść do nieszczęścia. Jedna pani nie jest w stanie mieć oczu dookoła głowy - pisze jedna z internautek.
- Mam dwójkę dzieci przedszkolnych i nie raz widziałam, jak wygląda organizacja przy śniadaniu czy leżakowaniu. Nie ma opcji, żeby jedna osoba dała radę - dodaje inna białostocka mama.
Na krytyce nie poprzestają. Po zakończeniu rekrutacji, zamierzają wysłać pismo do departamentu edukacji, a nawet Rzecznika Praw Dziecka. Rozważają też petycję online.
Do tej pory w grupie trzylatków były dwie osoby do opieki w jednym czasie: wychowawczyni i tzw. pomoc. Od września br. ma być jedna. Jak tłumaczy Urząd Miejski w Białymstoku, powodem likwidacji stanowisk pomocy nauczyciela w białostockich przedszkolach jest trudna sytuacja finansowa miasta. To efekt zmniejszonych wpływów do budżetu i zbyt niskiej subwencji oświatowej na 2020 r.
- Miasto Białystok zostało zmuszone do poszukiwania oszczędności w całej oświacie, m.in. w białostockich przedszkolach - tłumaczy Kamila Bogacewicz z białostockiego magistratu.
- Byłam zszokowana. W dobie epidemii, sytuacja na rynku pracy i tak jest coraz trudniejsza. Dokąd mam pójść? - pyta pani Jolanta, pomoc wychowawcy w jednym z białostockich przedszkoli. Woli zachować anonimowość. Wkrótce miała podpisać kolejną - trzecią już umowę, tym razem na czas nieokreślony. Boi się o swoją przyszłość. Też uważa jednak, że decyzja o likwidacji stanowiska jak jej, odbędzie się ze szkodą dla dzieci. - Kto wiem, na czym polega nasza praca, myśli o niej z lekceważeniem. A to odpowiedzialne zajęcie. I nie ogranicza się tylko do sprzątania, asystowania podczas zajęć. Dla wielu dzieci jesteśmy niemal jak drugie mamy, przytulamy, pocieszamy, uspokajamy, gdy płaczą.
Władze twierdzą, że miasto zapewnia właściwą opiekę i bezpieczeństwo dzieciom, "tym bardziej - cytat - , że na każdy oddział 3-latków przypadać będą co najmniej trzy etaty pracowników". I tak będzie np. podczas spacerów z 25-osobowymi grupami.
– Nie ma żadnych powodów do obaw. Są to typowe fake newsy. Dzieci mają i będą miały zapewnioną opiekę. Niestety, przedstawiciele oświatowej Solidarności nie martwią się o los dzieci, tylko o los swoich związkowych działaczy pracujących w przedszkolach – mówi Rafał Rudnicki, wiceprezydent Białegostoku odpowiedzialny za edukację. – Oczywiście możemy się wycofać z decyzji, gdy minister edukacji zacznie przekazywać nam znacznie więcej pieniędzy niż obecnie.
Zobacz także:Białystok. Miała być krótka sesja o godzinach pracy nauczycieli. Była gorąca dyskusja o edukacji [ZDJĘCIA]
- Urząd ma racje. Na jeden oddział będą przypadać trzy etaty, ale nie w jednym czasie. Jedna nauczycielka pracuje rano, druga popołudniu, i woźna na środek - wyjaśnia Małgorzata Muszyńska, dyrektor Przedszkola Samorządowego nr 31, która dotąd terminowo zatrudniała dwie pomoce. Co to oznacza w praktyce? - Po prostu" nie będzie spacerów, pójścia na przejście drogowe, zapoznanie z ruchem drogowym. Na grupę dzieci powinna być dwójka opiekunów. A woźna ma dużo innych obowiązków: rozkłada talerze do posiłków, musi potem posprzątać sale, łazienkę, sale do zajęć dodatkowych i inne pomieszczenia.
Ile osób trafi na bruk? Jak tłumaczy Kamila Bogacewicz konsekwencje zmian w strukturze zatrudnienia (etatowe i finansowe) będą znane po zatwierdzeniu przez prezydenta Białegostoku arkuszy organizacyjnych placówek na rok szkolny 2020/2021. A to może nastąpić pod koniec maja 2020 r.
Może chodzić jednak o kilkadziesiąt osób. Miasto prowadzi bowiem 55 samodzielnych przedszkoli samorządowych oraz 5 przedszkoli wchodzących w skład zespołów szkolno-przedszkolnych.
- Rozumiem, że sytuacja miasta jest trudna, tym bardziej, że przedszkola są zadaniami własnymi gminy. Ale pomoce wychowawcy to duże wsparcie. W grupie 3-latków jest bardzo dużo dzieci niesamodzielnych, które mogą stanowić zagrożenie dla samych siebie. Wymagają ciągłego nadzoru - zaznacza dyrektor Muszyńska.
W wyniku interwencji szefów białostockich placówek, prezydent miasta zgodził się, aby każdy dyrektor przedszkola zaplanował w arkuszu organizacji na przyszły rok szkolny pół etatu pracownika do prac lekkich. To oznacza, że być może część pomocy nauczyciela zachowa przynajmniej skromne źródło utrzymania.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?