Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomność to nie wyrok. Ale najgorsza jest pierwsza noc bez domu.

Julita Januszkiewicz
Na zdjęcie zgodził się tylko pan Henryk, który  od kilku miesięcy pracuje jako ochroniarz
Na zdjęcie zgodził się tylko pan Henryk, który od kilku miesięcy pracuje jako ochroniarz Fot. Julita Januszkiewicz
Najczęściej bezdomność dotyczy mężczyzn. Niewielu udaje się z niej wyjść. Ważne jest więc zaktywizowanie takich osób.

Trzech mężczyzn. Trzy historie. Najstarszy, Henryk od niedawna pracuje. Młodszy Mirosław jest bezdomny. Chce odzyskać dzieci i stworzyć na nowo rodzinę. Karol był karany. Próbuje na nowo zacząć życie. Spotykamy ich w siedzibie białostockiego Caritasu.

Dobiegający sześćdziesiątki Henryk z satysfakcją opowiada o swojej pracy. Od października ubiegłego roku jest ochroniarzem. Na rękę dostaje prawie tysiąc złotych. Mówi, że na skromne utrzymanie mu wystarczy. Mężczyzna uśmiecha się do siedzącego obok pana Wojtka. Nazywa go swoim menedżerem.

- To mój Anioł Stróż. Przy nim czuję się pewnie. Pomógł mi znaleźć pracę oraz wrócić do normalnego życia - mówi z wdzięcznością.

Uwierzył w siebie

Na początku lat siedemdziesiątych Henryk zamieszkał w Białymstoku. Zatrudnił się jako kierowca w pekaesie. Pieniądze były co miesiąc, nie musiał się więc o nic martwić.

Henryk jest jednak zatwardziałym kawalerem. Przez lata nie zmieniał też swoich nawyków. Lubił od czasu do czasu zabawić się. No i wypić. Czasami tak bardzo, że spóźniał się do pracy, albo w ogóle nie przychodził. Niestety, wpadł. Jak opowiada, przez swoje głupie postępowanie został zwolniony.

Od tej pory zaczęły się problemy. Dostał kuroniówkę. Chwytał się jakiś dorywczych prac, ale zachorował. Korzystał z pomocy opieki społecznej. Dostał 700 złotych zapomogi. Za te pieniądze musiał przeżyć trzy miesiące. Na pomoc krewnych też nie mógł liczyć, bo z nikim nie utrzymywał kontaktów.

- Ostatni rok był bardzo ciężki. Nie miałem za co żyć. Załamałem się. Przestałem szukać pracy, bo uznałem, że jestem za stary. Wszędzie potrzebują młodych - tłumaczy pan Henryk.

Do białostockiego Caritasu skierowała go opieka społeczna. Tu zaopiekował się nim pan Wojtek, tzw. indywidualny trener. To właśnie dzięki niemu zyskał duchowe wsparcie i zaczął wierzyć w siebie.

- I nagle dowiedziałem się, że dostałem pracę. Byłem mocno zaskoczony. Bałem się, że sobie nie poradzę.

Dom dla bezdomnych

Najgorsza jest pierwsza noc. I ta myśl: Boże, jestem bezdomny! Nie mam już domu - wspomina Mirosław, schludnie ubrany pięćdziesięciolatek. Od pół roku mieszka w caritasowskim domu dla bezdomnych. Pokój dzieli z sześcioma mężczyznami. Ale najważniejsze, że ma dach nad głową i jedzenie.

Jak mówi, stara się wyjść z bezdomności. O grosz też nie prosi. Dorabia na czarno na budowach. Ma troje dzieci. Najstarsze ma 14, a najmłodsze 7 lat.

- Dzieci przecież wyrastają z ubrań. Trzeba kupić im komputer, nową grę - przekonuje.

Teraz są w rodzinie zastępczej. Ale Mirosław chce się nimi się zająć i stworzyć im ciepły dom.

- Dzieci będą ze mną, gdy będę miał mieszkanie. Na razie spotykam się z nimi w każdą niedzielę. Spędzamy razem osiem godzin. Zabieram je na zakupy, spacer, do kina. Odwiedziły mnie w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Tęsknię z nimi - mówi przez łzy.

Nigdy nie przypuszczał, że tu trafi. Przez lata to on był jedynym żywicielem rodziny. Potem wszystko zaczęło się sypać, bo żona często sięgała po kieliszek. Były awantury. W końcu rozwód. Dzieci trafiły do domu dziecka. Jej odebrano prawa rodzicielskie. On opuścił mieszkanie. Zamieszkał u matki. Po jej śmierci poszedł na stancję. Ale wiadomo jak to jest - trzeba dużo płacić i gospodarz go wymeldował. I tak znalazł się tutaj. Przynajmniej wie, że w nieszczęściu nie jest sam.

Zapomnieć o przeszłości

- Wyszło jak wyszło - mówi czterdziestoletni Karol, bezrobotny białostoczanin.

Kiedyś miał pracę. Ale pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęły się zwolnienia. Karol wylądował na bruku. Potem nawet mu się wiodło. Wyjechał za granicę i dziesięć lat był na saksach.

Po powrocie do Polski popadł w kolizję z prawem. Świat przestępczy przestał mu być obcy. Za brutalne pobicie, które mogło doprowadzić do śmierci, trafił za kratki na osiem lat. Tam poznał kapelana. Nawiązała się całkiem swobodna rozmowa. Jak przy konfesjonale wygarnął księdzu wszystkie swoje brudy. Spowiednik dał mu jednak szansę na poprawę.

Milknie jakby chciał zaakcentować wagę tego co chce powiedzieć. - Chciałbym poukładać sobie jeszcze życie. Wyjść na prostą.

Ale nie jest łatwo. Miewa chwile zwątpienia. Karol utrzymuje się z niskich zasiłków. Za każdym razem, gdy stara się o zapomogi, opieka społeczna żąda zaświadczenia, że był w więzieniu. Denerwuje go taka sytuacja. Bo on próbuje wymazać swoją czarną przeszłość z pamięci.

- Teraz dorywczo pracuję przy odśnieżaniu dachów. Chociaż wolałbym mieć stałą pracę. Przeszedłem różne kursy. Ale nic mi to nie dało. Nie każdy chce zatrudnić człowieka po odsiadce - nie kryje rozgoryczenia.

Ważna jest nauka zawodu

Tylko niewielu udaje się wyjść z bezdomności. Często już na starcie są spaleni.

Do ogrzewalni wpadają tylko na kilka godzin, by się ogrzać i coś zjeść. W domach dla bezdomnych panują lepsze warunki. Ludzie tu mieszkający nie mogą pić, muszą przestrzegać regulaminu i przede wszystkim pokazać, że zależy im na powrocie do normalnego życia. Jednak nie jest to proste.

- Dlatego w znalezieniu pracy, mieszkania, czy też w załatwieniu takich spraw, jak zaległości alimentacyjne lub kredytowe pomagają im indywidualni trenerzy - mówi Michał Gaweł, zastępca dyrektora Caritas Archidiecezji Białostockiej.

Ważne jest też zaktywizowanie takich osób. Najlepiej zrobić to poprzez naukę zawodu. Od marca dziesięciu bezdomnych, sześciu długotrwale bezrobotnych i czterech wychodzących z uzależnień weźmie udział w takich szkoleniach. Dotychczas byli społecznie wykluczeni. Najczęściej korzystali z biernej formy pomocy, jak pobieranie zasiłków czy zapomóg z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

W powstającym na terenie Puszczy Knyszyńskiej Centrum Integracji Społecznej będą funkcjonowały cztery brygady: remontowo-budowlana, rękodzielnictwa, ekologiczno-ogrodnicza i gastronomiczno-hotelarska. Poza tym będzie tu można skorzystać z fachowych porad trenerów, psychologów i pracowników socjalnych. W Centrum Integracji Społecznej będzie można przebywać tylko przez rok. Jednak w wyjątkowych sytuacjach pobyt zostanie przedłużony. Osoby, które będą korzystały z pomocy ośrodka dostaną zasiłki oraz obiady.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny