Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

BCO. Jest szansa na poprawę. Minister zdrowia słucha i rozmawia

Agata Sawczenko
Ważne, żeby środowisko onkologiczne mówiło jednym głosem w kwestii najważniejszych potrzeb. Uważamy, że to bez sensu, by każdy z ośrodków sam bił się o swoje. Przecież wszystkim nam chodzi o to samo - mówi Marzena Juczewska.
Ważne, żeby środowisko onkologiczne mówiło jednym głosem w kwestii najważniejszych potrzeb. Uważamy, że to bez sensu, by każdy z ośrodków sam bił się o swoje. Przecież wszystkim nam chodzi o to samo - mówi Marzena Juczewska. Andrzej Zgiet
Szpitale onkologiczne w całej Polsce, również białostockie Centrum Onkologii, mają długi. Ministerstwo Zdrowia chce pomóc: jeszcze raz sprawdzi, czy nie dostają one za mało pieniędzy

3,5 mln - z takim długiem zamknęło ubiegły rok Białostockie Centrum Onkologiczne. -Strata z powodu działalnościci medycznej jest znacznie wyższa. Zresztą jak i we wszystkich szpitalach onkologicznych w Polsce - przyznaje dr Marzena Juczewska, dyrektorka BCO. I tłumaczy: - Bilans końcowy nie jest wypadkową działalności ściśle medycznej, ale również naszych inwestycji, działań administracyjnych.

Dr Juczewska nie ma wątpliwości: - Szpitale nie są po to, by przynosić zyski. Mają leczyć ludzi.

Ale jak to robić, gdy na wszystko brakuje pieniędzy? Bo choć doba pobytu chorego w szpitalu kosztuje około 450 zł, to fundusz zwraca za nią zaledwie 150 zł. Kilka lat temu obniżone zostały też ceny punktu leczenia na chirurgii onkologicznej. Szpital dostaje mniej pieniędzy, a koszty leczenia są wyższe, bo stosowane są przecież coraz to nowsze metody.

I choć NFZ płaci za wszystkie nadlimity, pieniędzy nie wystarcza, bo ceny są po prostu źle skalkulowane.

Problemem jest też tzw. zielona karta, którą teraz muszą mieć założoną wszyscy pacjenci onkologiczni. Miała uprościć procedury i sprawić, że dostaną takie leczenie, jakiego wymagają. Skutek jest taki, że BCO nie może przedstawić do wyceny dla NFZ wszystkich badań, jakie wykonuje. - Etap diagnostyki w zielonej karcie jest płacony ryczałtem - tłumaczy dr Juczewska. W ramach tego ryczałtu trzeba wykonać wszystkie potrzebne badania. Nie ma problemu, jeśli pacjent trafi od razu do BCO. Gorzej, jeśli jest tu skierowany przez lekarza z poradni. - Wtedy najczęściej ma wykonane jedno badanie diagnostyczne. Jeśli do zaplanowania leczenia potrzebne są nam kolejne badania, to wykonujemy je na własny koszt. Bo etap diagnostyki jest już w zielonej karcie zamknięty - wyjaśnia dyrektor.

O kłopotach BCO pisaliśmy już kilka tygodni temu. Wtedy o wyjaśnienie tej sprawy zwrócili się do ministra zdrowia podlascy parlamentarzyści. Na odpowiedź trzeba było czekać dłużej niż ustawowe dwa tygodnie. Jednak - mimo że nie ma w niej konkretów - niesie nadzieję.

Ministerstwo jeszcze raz przeanalizuje rzeczywiste koszty leczenia i diagnostyki. Jeśli uzna, że rzeczywiście NFZ płaci zbyt mało - podniesie stawki. I dodatkowo - co ważne - prawdopodobnie uprości sprawozdawczość. Teraz biurokracja zajmuje trzy czwarte czasu personelu medycznego. - Do sprawozdawania każdego badania, wypełniania kilkuset pozycji dziennie trzeba było zatrudnić sekretarki medyczne - mówi dyrektor Juczewska.

Wraz z dyrektorami 16 innych ośrodków onkologicznych założyła Ogólnopolskie Zrzeszenia Publicznych Centrów i Instytutów Onkologicznych. Jego przedstawiciele już są umówieni na spotkania z ministrem. Po raz kolejny będą przedstawiać swoje racje. - Ideą było stworzenie swego rodzaju głosu doradczego dla ministerstwa, funduszu czy jakiejkolwiek instytucji, która będzie kontraktować te usługi - mówi Marzena Juczewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny