Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o ryby na Dojlidach. W płytkim stawie mogą nie przetrwać zimy.

Tomasz Mikulicz
Staw przy browarze już zamarzł. – Nie pozwolili nam odłowić ryb. Teraz jest ich za dużo, nie wystarczy im tlenu – martwią się okoliczni wędkarze.
Staw przy browarze już zamarzł. – Nie pozwolili nam odłowić ryb. Teraz jest ich za dużo, nie wystarczy im tlenu – martwią się okoliczni wędkarze. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Za mało wody, za dużo ryb. Wędkarze z Dojlid obawiają się, że przez zimę zginą ryby w stawie przy browarze. Winą obarczają wykonawcę renowacji dojlidzkich stawów.

Przez tyle lat dbaliśmy o ten staw. Zarybialiśmy go, zimą zapewnialiśmy dopływ tlenu. A teraz wszystko może pójść na marne. Taflę pokrył lód. Ryby nie przeżyją zimy. Już teraz można zobaczyć martwe płotki - mówi Waldemar Czembrowski, mieszkaniec Dojlid i zapalony wędkarz.

Według niego, problem w tym, że w stawie jest za mało wody, a za dużo ryb. Winny tej sytuacji jest - jego zdaniem - wykonawca, któremu miasto zleciło renowację dojlidzkich stawów. Prace są już w toku. Robotnicy osuszyli wszystkie stawy, oprócz tego, który leży najbliżej browaru.

Wykonawca: Wszystko pod kontrolą

- Z uwagi na konieczność udrożnienia spływu wód, roboty związane z konserwacją stawów muszą być rozpoczęte od tych, które są położone najniżej - twierdzi Leon Stankiewicz, szef Przedsiębiorstwa Robót Elektrycznych i Budowlanych MIPA, które zajmuje się renowacją stawów.

Dodaje, że obecny poziom wody zapewnia rybom przeżycie. Według niego, jest tam obecnie metr mułu i 80 centymetrów wody.

- Jeżeli wody byłoby tyle, ile w ubiegłym roku, okoliczne tereny byłyby zbyt podmokłe - ocenia Stankiewicz.

A wtedy nie dałoby się wybudować dróg w ramach powstającego właśnie Białostockiego Parku Naukowo-Technologicznego.

Chcieli odłowić - nie pozwolili

Wędkarze jednak oburzają się i pytają, dlaczego wykonawca nie pozwolił im wyłowić ryb, tak jak to było co roku.

- Przecież wtedy byłoby ich mniej i miałyby większe szanse na przeżycie. Aż serce boli, kiedy się pomyśli, że pływa tam tyle karasi, okoni, karpi - martwi się Wojciech Cieśluk, mieszkaniec Dojlid.

Stankiewicz twierdzi, że wędkarze nie są dla niego partnerem do dyskusji. Z urzędem miasta podpisał umowę, że to jego firma dokona odłowu.

Wędkarze mówią co innego. Twierdzą wręcz, że umawiał się, że pozwoli im tam wejść z sieciami.

- Wędkarze chcieli sobie trochę połowić ryb, a nie całkowicie je odłowić - ripostuje Stankiewicz.

Dodaje, że ryby zostaną odłowione, kiedy powstanie m.in. nowy kanał spustowy. - Jeżeli nie będzie tafli lodowej, to zrobimy to zimą, jeżeli będzie - to na wiosnę - kwituje.

Wędkarze podkreślają, że w stawie żyją też bobry, które są pod ochroną. Dlatego w zeszłym tygodniu poszli nawet do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

- Nie stwierdziliśmy tam śladów bobrów. Zainteresujemy się jednak tym terenem - mówi Mirosław Michalczuk, pracownik inspektoratu.

Ryby zginą - będzie kara

- Jeżeli dojdzie do śnięcia ryb, będzie to oznaczało wystąpienie tzw. szkody w przyrodzie. Wtedy będziemy mogli nałożyć na wykonawcę karę pieniężną czy też przedstawić mu program naprawczy - mówi Małgorzata Wnuk, rzeczniczka Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Dodaje, że jeżeli wędkarze zauważą jakieś niepokojące zjawiska, mogą zgłosić je na policję.

- Na pewno nie odpuścimy. Nie dopuścimy do tego, by ryby wyginęły. Tłumaczenia inwestora nas nie przekonują. Będziemy go pilnować - odgraża się Krzysztof Kondzior.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny