Przez tyle lat dbaliśmy o ten staw. Zarybialiśmy go, zimą zapewnialiśmy dopływ tlenu. A teraz wszystko może pójść na marne. Taflę pokrył lód. Ryby nie przeżyją zimy. Już teraz można zobaczyć martwe płotki - mówi Waldemar Czembrowski, mieszkaniec Dojlid i zapalony wędkarz.
Według niego, problem w tym, że w stawie jest za mało wody, a za dużo ryb. Winny tej sytuacji jest - jego zdaniem - wykonawca, któremu miasto zleciło renowację dojlidzkich stawów. Prace są już w toku. Robotnicy osuszyli wszystkie stawy, oprócz tego, który leży najbliżej browaru.
Wykonawca: Wszystko pod kontrolą
- Z uwagi na konieczność udrożnienia spływu wód, roboty związane z konserwacją stawów muszą być rozpoczęte od tych, które są położone najniżej - twierdzi Leon Stankiewicz, szef Przedsiębiorstwa Robót Elektrycznych i Budowlanych MIPA, które zajmuje się renowacją stawów.
Dodaje, że obecny poziom wody zapewnia rybom przeżycie. Według niego, jest tam obecnie metr mułu i 80 centymetrów wody.
- Jeżeli wody byłoby tyle, ile w ubiegłym roku, okoliczne tereny byłyby zbyt podmokłe - ocenia Stankiewicz.
A wtedy nie dałoby się wybudować dróg w ramach powstającego właśnie Białostockiego Parku Naukowo-Technologicznego.
Chcieli odłowić - nie pozwolili
Wędkarze jednak oburzają się i pytają, dlaczego wykonawca nie pozwolił im wyłowić ryb, tak jak to było co roku.
- Przecież wtedy byłoby ich mniej i miałyby większe szanse na przeżycie. Aż serce boli, kiedy się pomyśli, że pływa tam tyle karasi, okoni, karpi - martwi się Wojciech Cieśluk, mieszkaniec Dojlid.
Stankiewicz twierdzi, że wędkarze nie są dla niego partnerem do dyskusji. Z urzędem miasta podpisał umowę, że to jego firma dokona odłowu.
Wędkarze mówią co innego. Twierdzą wręcz, że umawiał się, że pozwoli im tam wejść z sieciami.
- Wędkarze chcieli sobie trochę połowić ryb, a nie całkowicie je odłowić - ripostuje Stankiewicz.
Dodaje, że ryby zostaną odłowione, kiedy powstanie m.in. nowy kanał spustowy. - Jeżeli nie będzie tafli lodowej, to zrobimy to zimą, jeżeli będzie - to na wiosnę - kwituje.
Wędkarze podkreślają, że w stawie żyją też bobry, które są pod ochroną. Dlatego w zeszłym tygodniu poszli nawet do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
- Nie stwierdziliśmy tam śladów bobrów. Zainteresujemy się jednak tym terenem - mówi Mirosław Michalczuk, pracownik inspektoratu.
Ryby zginą - będzie kara
- Jeżeli dojdzie do śnięcia ryb, będzie to oznaczało wystąpienie tzw. szkody w przyrodzie. Wtedy będziemy mogli nałożyć na wykonawcę karę pieniężną czy też przedstawić mu program naprawczy - mówi Małgorzata Wnuk, rzeczniczka Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Dodaje, że jeżeli wędkarze zauważą jakieś niepokojące zjawiska, mogą zgłosić je na policję.
- Na pewno nie odpuścimy. Nie dopuścimy do tego, by ryby wyginęły. Tłumaczenia inwestora nas nie przekonują. Będziemy go pilnować - odgraża się Krzysztof Kondzior.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?