MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Albo, albo", czyli wybory kontraktowe 1989

(uu)
ze zbiorów Marka Doleckiego
Wielu Polaków porównuje nastrój wczorajszej euforii z wyników referendum unijnego, które daje nam suwerenność w Europie, do wybuchu radości, jaki nastąpił zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych w czerwcu 1989 roku. Bo tamte wybory dały nam wolność wewnętrzną, możliwość stanowienia o swoim kraju.

Trzecia Rzeczypospolita, w której żyjemy po dziś dzień zaczęła się czwartego czerwca 1989 roku, kiedy 62 procent Polaków (to bodaj najwyższa frekwencja, jeżeli nie brać pod uwagę wyborów w PRL-u ("poprawianych") poszło do urn i zagłosowało na Komitet Obywatelski "Solidarność". Zwycięstwo "S" nad PZPR było druzgocące.
W Białymstoku jak wszędzie czuć było wtedy ogólne poddenerwowanie. W tym samym dniu w Unitrze -Biazet odbyły się dwa zebrania, na których wybierano kandydatów na posłów i senatorów. Najpierw spotkali się partyjni (w tle wisi lekko wypłowiała maksyma wodza ludu Lenina -
co widać na zdjęciu). Potem zebrali się działacze "S". Motto z Lenina przesłonili transparentem z czerwonym napisem "Solidarność". Narady trwały długo, były kłótnie.
Zdecydowanie i determinacja białostoczan były ogromne. Pod listami poparcia dla kandydatów "S" podpisywało się nawet po 20 tysięcy ludzi. Na spotkanie wyborcze na z czterema kandydatami Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" (Krzysztofem Jakubem Putrą, Janem Besztą -Borowskim, prof. Andrzejem Kalicińskim i prof. Andrzejem Stelmachowskim, późniejszym marszałkiem Sejmu) przychodziły wielotysięczne tłumy ludzi.
- Nie chodziło o to, że chcieli nas posłuchać - wspomina Krzysztof Putra, poseł na Sejm, wybrany w 1989 roku z okręgu Białystok (przeszedł w pierwszej turze, zdobywając w swoim okręgu ponad 60 proc. wszystkich głosów). - To była manifestacja poparcia dla "S", sprzeciwu wobec partii. Tu chodziło o Sprawę. Atmosfera tamtych dni była niepowtarzalna. Czułem, że biorę udział w wielkim, historycznym wydarzeniu, w chwili przełomowej.
Aż naszedł czas próby: czwarty czerwca 1989. Nie było wówczas w Białymstoku niezależnych mediów. "Gazeta Współczesna", wówczas jeszcze dziennik PZPR, pisała zaraz po wyborach:
- "Zaczęło się nerwowo. Strona opozycyjna sięgnęła do grupy agitatorów, którzy w przygotowanych naprędce punktach informacyjnych próbowali wpłynąć na niezdecydowanych (...) Jak informują nasi korespondenci niezbyt wielu wyborców chciało korzystać z tych instrukcji".
Dalej gazeta żartowała z tego, że Białostoczanom trudno nauczyć się, że trzeba teraz zaklejać koperty, chować się do kabin, że istnieje coś takiego jak cisza wyborcza. Skarżyła się na mały druk na kartach do głosowania.
Ale nawet organ PZPR nie mógł (za bardzo) przekręcać wypowiedzi białostoczan, a oni mówili wyraźnie: "Chcemy nowego, chcemy zmian, nie ma już innego wyjścia".
Frekwencja w Białymstoku była taka sama jak całej Polsce - 62 proc. W pierwszej turze z okręgu Białystok przeszli tylko kandydaci "S": wyłoniono dwóch senatorów: prof. Andrzeja Stanisława Kalicińskiego i prof. Andrzeja Stanisława Stelmachowskiego i posła na Sejm: Krzysztofa Jakuba Putrę. W drugiej turze (18 czerwca) wybrano jeszcze trzech posłów z tego okręgu: Janusza Szymańskiego (PZPR), Antoniego Babula (ZSL, ludowcy wspierający PZPR), Jerzego Wiktora Slezaka (Stronnictwo Demokratyczne, sojusznicy PZPR).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny