Joanna Kruszewska
(fot. materiał wydawnictwa)
Kurier Poranny: - Jest Pani rodowitą białostoczanką?
Joanna Kruszewska: - Może nie z dziada pradziada, ale tak. Tu się urodziłam, potem wyjechałam na studia do Warszawy, ale tak złożyło że wróciłam.
Jak się rozpoczęła Pani przygoda z pisarstwem?
- No cóż, powieść "Aby do mety" to mój debiut. Zawsze lubiłam pisać, pracowałam też jakiś czas w Gazecie Współczesnej... Na pewno nie było tak, że usiadłam i pomyślałam sobie: "no to napiszę książkę". Wszystko wyszło jakoś tak samo z siebie. Nie było nawet ogólnego zarysu. Siadając do pisania nie wiedziałam jakie będzie zakończenie...
Są tacy pisarze, którzy czerpią inspirację z jakichś ważnych wydarzeń, które wstrząsnęły ich życiem. Jak to jest w Pani przypadku?
- Nie mam jakiejś jednej konkretnej inspiracji. Codziennie dzieje się wokół nas tyle ciekawych rzeczy. To z nich czerpię inspiracje.
O czym jest książka?
- To opowieść o perypetiach 30- letniej kobiety. Nie układa jej się w życiu zawodowym, a i w osobistym nie jest kolorowo. Ma co prawda u boku mężczyznę, który w końcu się jej oświadcza, lecz - mówiąc krótko - to nie to. Nie pomagają nawet różne kursy przedmałżeńskie. Całe życie bohaterki zostaje wywrócone do góry nogami, gdy na jej drodze pojawia się inny mężczyzna...
Książka jest więc skierowana przede wszystkim do kobiet...
- Tak. Jest lekka, łatwa i przyjemna. Można się pośmiać i spędzić miło czas nad lekturą nie obciążającą za bardzo głowy. Książkę poleciłabym do czytania podczas letnich wypoczynków.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
