Niestety, tak dramatycznego końca największej firmy w Łapach spodziewali się wszyscy. – Przecież u nas od dawna jest tragicznie – mówił nam przed miesiącem Andrzej Płoński, ślusarz z ZNTK.
Wniosek zarządu łapskiej spółki o ogłoszenie upadłości to efekt ogromnych problemów finansowych firmy. Ich powodem był brak zleceń na naprawy wagonów ze strony PKP Cargo. Dla łapskiego przedsiębiorstwa oznaczało to brak pracy. Ostatecznie w wyniku zwolnień pracę straciło 240 osób. Teraz na bruk pójdą wszyscy.
Nic nie dały protesty pracowników w obronie ZNTK. Nie pomogła manifestacja przed Kancelarią Premiera w Warszawie ani pogotowie strajkowe i transparenty na zakładowych budynkach. Fiaskiem zakończyły się interwencje polityków i rozmowy dyrekcji ZNTK z PKP Cargo. Kolejowy monopolista zapowiedział, że nie zleci napraw wagonów na zewnątrz, bo warszawska spółka woli je wykonywać u siebie. Zarząd ZNTK prowadził też rozmowy z czterema potencjonalnymi inwestorami, ale one też zakończyły się fiaskiem.
Praca w ZNTK to był prestiż
– Nie mogę uwierzyć, że tak ogromny zakład może upaść, a tyle ludzi zostanie bez pracy – Grzegorza Łapińskiego, emerytowanego pracownika Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach, ogarnia żal.
Dziś ma osiemdziesiąt lat. I choć od dwudziestu lat jest na emeryturze, to interesuje się losem ZNTK. Spędził tu przecież prawie połowę swego życia. Pochodzi z kolejarskiej rodziny. Jego ojciec i wujek tuż przed wojną pracowali w warsztatach.
W zakładzie zatrudnił się w 1953 roku.
– Pracy było tyle, że musieliśmy zostawać po godzinach – wspomina. – Płacili nieźle. Wystarczyło na utrzymanie rodziny. Ludzie dojeżdżali do pracy z okolicznych wiosek, a nawet z Białegostoku. Gdyby w Łapach nie było ZNTK, to tak naprawdę nie wiadomo, co ludzie robiliby.
Bo historia ZNTK jest nierozerwalnie związana z dziejami miasteczka. Wszystko zaczęło się w 1862 roku. To wtedy powstała linia kolejowa Warszawa – Petersburg. W tym czasie w Łapach uruchomiono warsztaty naprawy parowozów. W 1864 roku na stacji i w warsztatach pracowało 270 osób.
Ale z roku na rok ludzi było coraz więcej. Dzięki kolei Łapy prężnie się rozwijały – przed wojną zakłady zatrudniały dwa tysiące osób, a za komuny nawet trzy tysiące. Pracowały tu całe rodziny.
Firmą prywatną ZNTK został w połowie lat 90. XX wieku.
Teraz dramat
Owszem, zdarzały się przestoje, ale tak źle jak od kilku miesięcy nigdy nie było.
– Kto mnie teraz zatrudni? Przed pięćdziesiątką? My już nie mamy za co żyć – mówi nam Andrzej Płoński.
Bo pracownicy od kilku miesięcy nie dostają poborów. Ale takich jak on jest więcej, bo średnia wieku załogi to 45-55 lat. Ludzie zdają sobie sprawę, że ciężko będzie znaleźć nową pracę.
Upadek największego i najstarszego pracodawcy to dla Łap kolejny, potężny cios. Rok temu zlikwidowano cukrownię, wówczas pracę straciło kilkaset osób.
Ludzie mają wielki żal do rządu, że w porę nie zareagował. Mają też pretensje do dyrekcji ZNTK.
– Dlaczego ciągle naprawialiśmy tylko wagony? Czy nie można było się przekwalifikować? – pytają dziś.
Potrzebne nowe miejsca pracy
Skutki upadku ZNTK odczują całe Łapy.
– Pracę straci łącznie 750 pracowników. To ogromny dramat dla tych osób i ich rodzin – łącznie kilka tysięcy ludzi, a przede wszystkim dla miasta – mówi Roman Czepe, burmistrz Łap. – W najbliższych miesiącach powinno się wyjaśnić, jaki będzie wynik upadłości ZNTK – co zdecyduje syndyk. Rolą samorządu jest zabieganie o podtrzymanie produkcji w firmie i skłanianie syndyka, aby proces upadłości przeprowadził tak, by powstało tam jak najwięcej miejsc pracy.
Opinia
Dr Anatoliusz Kopczuk z Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Białymstoku:
Ponieważ nie ma jeszcze wyroku sądu, nie wiadomo, czy i jaki rodzaj postępowania upadłościowego zostanie przyjęty. Może to być likwidacja firmy, a może być upadłość z programem naprawczym. W przypadku firmy giełdowej, jaką jest ZNTK Łapy, jeśli ktoś miał jej akcje, to może zostać w grze. O ile oczywiście wierzy w skuteczność restrukturyzacji firmy i odbicie jej notowań. A jeśli nastąpi likwidacja i zaspokajane będą z majątku firmy roszczenia jej wierzycieli, to może być różnie. Tak jak organ właścicielski zdecydował o zgłoszeniu ZNTK na parkiet, tak może w każdej chwili zdecydować o wycofaniu stamtąd firmy. W zależności od rozwoju wypadków taką rolę może odegrać np. syndyk masy upadłościowej.
*******************
Dwa pytania
Jeszcze niedawno spółka Towag, której jest Pan głównym udziałowcem, była właścicielem większości akcji ZNTK Łapy. Teraz ten udział jest na poziomie zaledwie 5 procent. Wyprzedaje Pan akcje, bo firma nie ma szansy na restrukturyzację?
Ryszard Ekiert, były prezes ZNTK Łapy: Ależ skąd. Moim zdaniem, firma tylko wtedy nie miałaby szans, gdyby odeszli z niej ci świetni fachowcy, jacy tam pracowali. To oni tworzą siłę i możliwości ZNTK. Ja naprawdę nie rozumiem PKP Cargo i uważam, że to jakaś dziwna sprawa, że ta firma nie ogłaszała przetargów na remont wagonów, tylko wolała je robić w Tarnowie, gdzie jest drożej, m.in. z powodu przerostu zatrudnienia.
W Łapach można też było robić zupełnie nowe wagony: o to też przecież zabiegaliśmy, ale przetarg został tak ustawiony, że nie mieliśmy na to szans. A mogliśmy to robić nawet o 20 procent taniej niż inni. Takie propozycje nigdy nie spotkały się z odzewem Cargo.
Wrócę do pytania o akcje. Towag je sprzedaje, bo...?
– Towag nie jest tylko moją własnością. Są tu też inni akcjonariusze. Włożyli swoje pieniądze i chcą jak najwięcej odzyskać. Byłoby nieporozumieniem, gdybym się upierał i czekał na poprawę sytuacji. Dlatego zdecydowaliśmy się na sprzedaż akcji.
Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?