Wczorajsze decyzje Sejmu świadczą, że SLD i rządząca większość chcą zawłaszczyć państwo w imię interesów partyjnych.
Korpus służby cywilnej miał być sposobem na odpartyjnienie urzędów i urzędników. Najważniejszy miał być profesjonalizm dlatego, żeby dostać się do korpusu należało zdać trudne egzaminy. Posłowie koalicji zdecydowali jednak, że do końca grudnia 2005 roku dyrektor generalny urzędu administracji państwowej może wyrażać zgodę na obsadzanie wyższych stanowisk w służbie cywilnej przez osobę nie będącą członkiem korpusu tej służby. Oznacza to, że wyższe stanowiska urzędnicze obejmą niedługo osoby, którym brakuje wiedzy, a które za to posiadają - jak za starych dobrych czasów - rekomendację partyjną.
Premier Leszek Miller i posłowie koalicji zatrzasnęli też drzwi przed prezesami NIK i NBP, którzy przez ostatnich 12 lat uczestniczyli jako obserwatorzy w posiedzeniach Rady Ministrów. Widocznie Leszek Miller nie chce, żeby prezes NIK - wybrany jeszcze przez poprzedni Sejm - patrzył nowej władzy na ręce.
Jeszcze dziwniejsza jest sprawa z prezesem NBP. Jednego dnia posłowie SLD wzywają Leszka Balcerowicza do wzięcia współodpowiedzialności za politykę gospodarczą, a na drugi dzień nie chcą go widzieć na posiedzeniach rządu. Być może jest to początek wojny z tymi organami państwa, które pozostają w rękach opozycji. SLD zresztą coraz głośniej mówi o ograniczeniu niezależności Narodowego Banku Polskiego.
Za kilka miesięcy może się okazać, że SLD już samodzielnie ustala kurs złotówki, a poziom stóp procentowych zależy od zachcianek premiera. Z kolei wykonanie budżetu kontroluje partyjny kolega Leszka Millera. Wtedy dzisiejszej większości pozostanie jedynie wpisanie do konstytucji zapisu o "przewodniej roli" SLD.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
