Kurier Poranny: To był Pana debiut w radzie miejskiej. Udał się?
Włodzimierz Kusak, szef Rady Miejskiej w Białymstoku: To już muszą ocenić radni, mieszkańcy Białegostoku i moi najbliżsi współpracownicy. Myślę, że nie było źle. To chyba był dobry okres dla rady, dobry również dla mnie.
Udało się przede wszystkim doprowadzić do tego, że sesje były merytoryczne i rzeczowe. Bez długich obrad, ze sporami wyłącznie dla sporu, a raczej szybkie procedowanie, ale nie na skróty, tylko rzeczowe.
Wydaje mi się też, że znakomicie ułożyła się współpraca między radą a prezydentem. To zaowocowało szybkimi zmianami w naszym mieście.
Było też chyba takie zupełnie inne spojrzenie na młodzież - powstanie Młodzieżowej Rady Miejskiej to forma edukacji obywatelskiej i praca na przyszłe pokolenia.
Gdyby miał Pan wymienić jeden największy sukces?
- Niewątpliwie przyjmowanie budżetów miasta na kolejne lata w sposób rzeczowy, szybki i dający satysfakcję wszystkim mieszkańcom Białegostoku.
To teraz proszę się przyznać do porażki.
- To chyba jeszcze przede mną. No, nie udało się w tej kadencji doprowadzić do elektronicznego obiegu dokumentów w samej radzie, czyli wyposażenie radnych w laptopy i elektroniczne przesyłanie projektów uchwał. To jest minus.
No i była taka jedna sesja, podczas której zostały zgłoszone trzy projekty uchwał na jedną ulicę. Było wtedy trochę zamieszania, a, niestety, przewodniczący jest od tego, żeby dbał o procedurę. W dwóch przypadkach wnioskodawcy uparli się i nie chcieli skorzystać z formuły, którą proponowałem. No i musiał interweniować nadzór wojewody. Ale, całe szczęście, zakończyło się to dobrze.
Pana ukochane dziecko to uchwała zakazująca palenia na przystankach autobusowych.
- Czy ja wiem, czy taka ukochana? Był to jeden z pomysłów wyprzedzających działania parlamentarne. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wzbudziła dużo kontrowersji i dyskusji. Ale myślę, że ten projekt ograniczenia palenia na przystankach się sprawdził z korzyścią dla wszystkich mieszkańców, palących i niepalących. Myślę, że to było dobre posunięcie.
Złośliwi mówią, że nie spieszył się Pan do pozbawiania kolegów radnych mandatów.
- Trzeba przyznać, że radni to też są ludzie. To także, w cudzysłowie, grupa zawodowa, która potrafi istniejące przepisy wykorzystywać nie dla własnych interesów, ale właśnie obrony interesów grupy radnych. To zadziałało też przy głosowaniu w sprawie pozbawienia pracy radnych Krzysztofa Bil-Jaruzelskiego i Rafała Rudnickiego. Wtedy radni powinni trzymać się razem.
Natomiast zupełnie inna jest sytuacja w przypadku pana Marka Kozłowskiego, którego skazano prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne. I tutaj to nie ma nic wspólnego z solidarnością. Jest po prostu wyrok.
Ale myślę, że obrona radnych przed zwalnianiem z pracy to po prostu taki ludzki odruch.
A kto, Pana zdaniem, był najlepszym radnym mijającej kadencji?
- Najlepszymi radnymi było dwudziestu siedmiu.
No nie wierzę, że same ideały były.
- Najtrudniej mi oceniać radnych. Ale znakomicie mi się współpracowało ze wszystkimi wiceprzewodniczącymi rady, czyli z prezydium. Wydaje mi się też, że bardzo dobra była współpraca z szefami klubów. Z klubem PiS rzadko dochodziło to jakichś scysji merytorycznych. Raczej były to próby zdenerwowania przewodniczącego, co się oczywiście nie udało. Ale tak ogólnie współpraca była znakomita.
A będzie Pan startował w nadchodzących wyborach?
- Zmiany w Białymstoku dopiero się rozpoczęły. Naturalnie powinniśmy się poddać weryfikacji i oceny tego, co zrobiliśmy dotychczas. Ja oczywiście też poddam się ocenie wyborców.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?