Większość białostockich aptek pracowała normalnie

Nasze apteki były zamknięte przez godzinę. Żadnej kłódki jednak na drzwiach nie zawiesiliśmy. Realizowaliśmy recepty dotyczące nagłych przypadków. W ciągu tej godziny wydaliśmy dwa antybiotyki - powiedziała szefowa apteki przy ulicy Mieszka I w Białymstoku.

Akurat ten punkt, jak i cztery inne działające pod tym samym szyldem - na znak solidarności z ogólnopolskim protestem - były w poniedziałek zamknięte przez 60 minut: od godziny 13 do 14. Nieczynne były też inne, m.in. na osiedlu Wysoki Stoczek czy przy ul. Wyszyńskiego.

Jednak większość dużych, popularnych aptek była w poniedziałek jak zawsze otwarta.

- Czekamy na to, co zdecyduje Okręgowa Rada Aptekarska. Jeżeli będzie decyzja o zamknięciu, to i my zamkniemy apteki. Jesteśmy gotowi, popieramy protest. Od początku roku, zgodnie z wytycznymi, rygorystycznie badamy formalną poprawność recept wystawianych przez lekarzy - usłyszeliśmy w jednej z trzech placówek jednej sieci, które mieszczą się przy ulicach Legionowej, Sienkiewicza i Wojskowej.
Decyzję o zostawieniu placówki otwartej przez cały dzień lub zamknięciu okienek na godzinę izba aptekarska pozostawiła właścicielom. Jednak jak przyznał Jarosław Mateuszuk, prezes izby w Białymstoku, odzew nie był duży.

Dopiero na wtorkowym posiedzeniu Okręgowa Rada Aptekarska w Białymstoku zdecyduje, czy zarekomenduje podlaskim farmaceutom zaostrzenie protestu.

Od końca ubiegłego tygodnia aptekarze w całej Polsce buntują się m.in. przeciwko karaniu ich za realizowanie recept niewłaściwie wystawionych przez lekarzy. Dlatego teraz, również w ramach protestu, skrupulatnie analizują recepty. Odmawiają wydania leku, jeśli będą na nich jakiekolwiek błędy, np. nieczytelna nazwa leku, nieczytelny numer REGON na pieczątce. A także recept, na których będą dodatkowe znaki. Chodzi głównie o słynną pieczątkę medyków z informacją, że decyzja o refundacji leku należy do NFZ.