Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W końcu prezydent zaprasza na tańce białostoczan. Lepiej późno niż wcale

Tomasz Maleta [email protected]
Podczas ostatniej białostockiej potańcówki z 2011 roku w parku pałacowym, wokół osuszonego stawu, który zamieniono na taneczny parkiet, zgromadziły się setki mieszkańców w różnym wieku. Ci, którzy zmęczyli się pląsami, piknikowali na trawniku. Czy podobnie będzie w niedzielę?
Podczas ostatniej białostockiej potańcówki z 2011 roku w parku pałacowym, wokół osuszonego stawu, który zamieniono na taneczny parkiet, zgromadziły się setki mieszkańców w różnym wieku. Ci, którzy zmęczyli się pląsami, piknikowali na trawniku. Czy podobnie będzie w niedzielę? Archiwum
Widok pierwszej pary Białegostoku na plenerowym parkiecie i namawiającej mieszkańców do wspólnej zabawy będzie o wiele lepiej odebrany niż ich powitalne wejście podczas czerwcowego rautu w rezydencji Branickich.

O słabej aksjologii corocznych, czerwcowych spotkań okolicznościowych organizowanych przez prezydenta Białegostoku w salonie ogrodowym lub (przy niesprzyjającej aurze) w Pałacu Branickich nie warto wspominać. Dni Miasta powinny być świętem białostoczan bez przywilejów dla kogokolwiek, specjalnych zaproszeń. Wzorcem integracji opartym o wspólnym zabawę.

Tak jak przed laty w Zwierzyńcu

Takim wydarzeniem w trzeciej dekadzie sierpnia 2010 i 2011 roku były spotkania w parku pałacowym, na które białostoczan zapraszała Marta Zajkowska i Fundacja Zbiory. Tym jednym popołudniem w roku Białystok wracał do czasów dawnych potańcówek pod chmurką organizowanych w Zwierzyńcu. Spontaniczna, żywiołowa zabawa z piknikową atmosferą w tle nadawała niesamowitego klimatu niedzielnym tańcom.

Co więcej, to właśnie te potańcówki pokazały jak wspólna zabawa w miejscu publicznym może integrować mieszkańców. Tu cenzusem nie był ani wiek, ani status społeczny, ani majątkowy czy też specjalne zaproszenie lub bilet kupiony za niebotyczną cenę. Każdy kto miał ochotę wchodził na dechy i się bawił. Nie stronili od tego też kibice, którzy wracali z meczu. Komu nie starczyło miejsca na podeście lub sił, siadał na trawniku, rozkładał koc oraz koszyk i dyskutował z sąsiadem.

Białystok doczekał się wzorca integracji, który powinien być pielęgnowany, także wtedy, gdyby jego pomysłodawcy i organizatorzy nie mogli zachować ciągłości potańcówek. Tak było w 2012 roku. Marta Zajkowska nie zaprosiła białostoczan na tańce po raz trzeci, bo wyjechała nie tylko z miasta. Podobnie układają się losy wielu białostoczan. Ale to obowiązkiem kardynalnym służb miejskich powinno być wtedy zorganizowanie kolejnej edycji tańców w parku pałacowym. Nie przynosi ujmy czerpanie z dobrych, choć obywatelskich i społecznych wzorców. Chwały dodaje podtrzymanie przy życiu tego właśnie publicznego i otwartego dla białostoczan swoistego rautu. Tak bowiem kształtuje się partnerstwo samorządowo-obywatelskie oparte na spotkaniu i rozmowie z mieszkańcami. Tak, w 2012 roku to Białystok powinien ich zaprosić na tańce.

Nie przynosi ujmy czerpanie z dobrych, choć obywatelskich wzorców. Podtrzymanie ich przy życiu dodaje chwały.

Tym bardziej, że nie trzeba było nowelizować budżetu czy ogłaszać przetargu, bo impreza ta nie wymagała w praktyce żadnych pieniędzy. Podest można było zapewne wyszperać w zasobach mienia komunalnego, tak samo jak nagłośnienie z magazynów miejskich instytucji kulturalnych. Podejrzewam, że i każdy zespół zagrałby prawie za darmo, jeśli nie gratis.

Nie wspominając już o tym, że lepszej okazji do poprawy wizerunku prezydenta trudno sobie wyobrazić. Bo obraz pierwszej pary miasta wchodzącej na podest i zapraszającej mieszkańców do wspólnej zabawy zawsze będzie o wiele lepiej odebrany niż ich powitalne wejście podczas czerwcowego rautu w salonie ogrodowym.

To służby miejskie odpowiedzialne za kulturę powinny podtrzymać przy "życiu" tę imprezę, do czasu aż ktoś inny przyjmie pałeczkę. Wydawało się, że nastąpi to już w 2013 roku. Miejska potańcówka planowana była, podobnie jak poprzednie, na połowę sierpnia. To było jedno z tych wydarzeń, na które białostoczanie głosowali w konkursie "Kultura dla obywateli". Projekt "Miasto i Folklor. Białystok idzie na tańce" miasto wsparło kwotą 30 tys. zł. Tuż przed podpisaniem umowy i przekazaniem pieniędzy nowej fundacji okazało się, że pomysłodawcy zrezygnowali zarówno z projektu, jak i dotacji. Bez względu na powody takiej decyzji, potańcówkę własnym sumptem powinny w tamtym roku zorganizować miejskie jednostki kultury.

Do trzech razy sztuka albo...

To, czego nie zrobiono w 2012 i 2013 roku, nastąpi 20 lipca o godz. 18. W osuszonym stawie w ogrodzie pałacowym białostoczanie znowu mogą się spotkać na letniej potańcówce. Będzie parkiet z bity z desek, który po zmroku oświetlą lampiony. Zabawę zaplanowano na cztery godziny, organizuje ją Białostocki Ośrodek Kultury na zlecenie departamentu kultury urzędu miejskiego.

Można licytować się, dlaczego coś tak banalnie prostego nie udało się służbom miejskim zorganizować w dwóch poprzednich latach, a wyszło w tym wyjątkowym roku 2014, ale ważne, że chcą pielęgnować tradycję wydarzenia, które nie tylko wyzwala dobra energię, ale też łączy pokolenia i środowiska. W ostateczności można sprawę spuentować sakramenckim "do trzech razy sztuka" lub "w tym roku to prezydent zaprasza w końcu białostoczan na tańce".
Lepiej późno niż wcale. Oby tylko pogoda nie zepsuła widoków na dobrą zabawę miejską.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny