Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Usługa bez zysku

Martyna Tochwin
Szalet miejski ma niewielu klientów, ale musi być, bo gmina ma taki obowiązek.
Szalet miejski ma niewielu klientów, ale musi być, bo gmina ma taki obowiązek. fot. Martyna Tochwin
2,5 tysiąca złotych - taki dochód za ubiegły rok przyniósł miejski szalet w Sokółce. Wydatki na ten cel były dziesięciokrotnie wyższe.

W 2007 roku miasto na utrzymanie i obsługę szaletu przeznaczyło 30 tysięcy złotych. To o 5 tysięcy więcej niż w roku ubiegłym.

- Były podwyżki. Zdrożały wszystkie media, woda, kanalizacja, środki czystości. Najbardziej zaś podrożała energia elektryczna - tłumaczy wzrost dotacji Antoni Jackiewicz, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Sokółce, który obsługuje szalet.

Ubiegłoroczny zysk z szaletu to 2,5 tysiąca złotych. Wstęp kosztuje złotówkę. Łatwo więc wyliczyć, że średnio sześć-siedem osób dziennie korzysta z szaletu. To jednak tylko matematyczna wyliczanka, bo szalet jest... nieczynny w niedziele.
Klientów przybywa latem

- Gdyby szalet był czynny także w niedzielę, koszty utrzymania byłyby jeszcze większe - zapewnia Jackiewicz. - Trzeba byłoby zatrudnić jeszcze jedną osobę.

Wątpliwości co do niedzielnego utrzymania szaletu nie ma też Barbara Zapolnik-Chodukiewicz, która obsługuje miejską toaletę. - Nawet w soboty jest mało ludzi, a co by dopiero było w niedziele - mówi.

Barbara Zapolnik-Chodukiewicz najwięcej klientów ma w okresie letnim. Choć nie ukrywa, że dobry utarg przynoszą także zimne dni przedświąteczne.

- W tygodniu poprzedzającym święta Bożego Narodzenia mieliśmy naprawdę duży ruch. Odwiedziło nas wtedy około 115 osób - mówi pani Barbara.

Kasa niepotrzebna?

Szalet miejski trzeba prowadzić, bo gmina ma taki obowiązek. W obecnym miejscu czyli przy placu Kościuszki (naprzeciw parku przy cerkwi) jest on już prawie cztery lata. Wcześniej tą sprawą zajmowała się firma MPO.

- Klienci szaletu mają teraz pełny komfort. Jest ciepła woda, mydło w płynie, papier, suszarka elektryczna - wylicza Jackiewicz.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie brak kasy fiskalnej. Klienci płacą nie do kasy, ale do ręki.

- Nie ma takiej potrzeby, bo my nie prowadzimy działalności gospodarczej, tylko usługi dla mieszkańców - tłumaczy Jackiewicz. - Poza tym nie ma takiego wymogu ze strony Urzędu Skarbowego.

Oprócz tego dyrektor ZGKiM widzi jeszcze jedną korzyść wynikającą z braku kasy fiskalnej. - Taka kasa to koszt około 3 tysięcy. Gdybyśmy ją kupili, dotacja z budżetu gminy musiałaby być jeszcze większa - podkreśla dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny