Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

USK. Kobieta w ciąży u lekarza. Jej mąż usłyszał wyp...

(luk)
Lekarka z USK krzyczała i wyrzuciła mczyznę z gabinetu
Lekarka z USK krzyczała i wyrzuciła mczyznę z gabinetu sxc.hu
A kobietę w ciąży bolał brzuch. Wulgaryzm usłyszał od lekarki szpitalnego oddziału ratunkowego w USK narzeczony pacjentki, która od dwóch godzin czekała na skierowanie.

Takiego finału wizyty w szpitalnym oddziale ratunkowym (SOR) Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku pan Marcin i jego narzeczona się nie spodziewali. Wszystko zaczęło się od silnego bólu w podbrzuszu u kobiety.

- Narzeczona jest w piątym miesiącu ciąży - opowiada mężczyzna. - Mamy już 17-miesięcznego synka, który ma zespół Downa. Dlatego każde niepokojące objawy w drugiej ciąży, to dla nas sygnał, że natychmiast trzeba jechać do lekarza. A teraz brzuch bolał ją tak, że nie dała rady chodzić.

Dlatego para z towarzyszącym im małym dzieckiem najpierw zjawiła się na izbie przyjęć ginekologiczno-położniczej w USK. - Tam jednak po badaniach USG wykluczono, że dzieje się coś z ciążą - opowiada pan Marcin. - Odesłano nas na dyżur chirurgiczny, z podejrzeniem, że to może być wyrostek.

Para ze skierowaniem zjawiła się na SORze. - Wiadomo, że trzeba było liczyć się, że jest kolejka, ale narzeczoną w końcu zbadano, pobrano krew do badań, zrobiono USG - opowiada pan Marcin. - Na wyniki trzeba było czekać. W końcu wyniki przyszły, lekarka stwierdziła jednak, że nic z nich nie wynika, i nie wiadomo, co partnerce dolega. Zdecydowała, że da skierowanie na patologię ciąży. Po kolejnych około dwóch godzinach czekania tylko na to skierowanie, postanowiłem zapytać lekarkę, kiedy je dostaniemy. Zapukałem do gabinetu, i grzecznie pytam, co się dzieje. Pani doktor zaczęła krzyczeć, że mam czekać. Na argumenty, że narzeczona już tyle godzin jest bez jedzenia, a jest w ciąży, że ciągle boli ją brzuch, i nie wiemy co dalej, usłyszałem "wypier...". Te słowa słyszało mnóstwo pacjentów na korytarzu, bo drzwi były otwarte, a także pielęgniarka, która była w gabinecie.

Pan Marcin z rodziną w szoku, ale zgodnie z sugestią lekarki, opuścili SOR. Poszli do lekarza prywatnie. Na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku.

- Ale tej sprawy nie zostawię. To bulwersujące i skandaliczne zachowanie pani doktor nie może zostać bez echa - mówi pan Marcin. Poszedł na skargę do dyrekcji szpitala, ale usłyszał, że musi ją złożyć na piśmie. - I tak zrobię. Napiszę też skargę do NFZ - zapowiada.

- Czekamy na oficjalne pismo, z opisem całej sytuacji wtedy podejmiemy decyzje co dalej - zapowiada Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny