Od lat politycy mówią o konieczności ograniczenia liczby urzędników. Tymczasem tak nie jest - zauważa dr Sławomir Oliwniak, prawnik z Uniwersytetu w Białymstoku. - Politycy często traktują urzędy jako miejsce do zatrudniania rodzin członków swojej partii. Ale z drugiej strony ciężko jest potem zwolnić takich ludzi.
Z trzech białostockich instytucji, tylko w urzędzie wojewódzkim w ciągu sześciu lat zmalała kadra. Obecnie są tu zatrudnione 562 osoby. To aż o 368 osób mniej niż w 2008 roku.
- Od kilku lat prowadzimy racjonalizację zatrudnienia, likwidując podległe nam jednostki - wyjaśnia Joanna Gaweł z urzędu wojewódzkiego. Zlikwidowano siedem takich placówek. Na przykład w ubiegłym roku zamknięto Zarząd Przejść Granicznych Województwa Podlaskiego. Pracowało tam 76 osób, ale urząd wojewódzki zostawił o 9 osób mniej.
To jednak wyjątek. W urzędach miejskim oraz marszałkowskim pracowników nie ubywa. Wręcz przeciwnie - ich liczba ciągle rośnie. Jeszcze cztery lata temu w magistracie pracowało 1056 osób. Obecnie jest ich prawie 1100. Najbardziej zatrudnienie wzrosło przed dwoma laty, gdy do pracy w spółce Lech przyjęto 21 osób. Wiązało się to z wejściem w życie nowej ustawy śmieciowej.
W ciągu pięciu lat z 469 do 648 osób wzrosła też liczba pracowników w urzędzie marszałkowskim. W 2013 roku znalazły tutaj posadę 42 osoby, w tym roku 36 zatrudniono na zastępstwo.
- Biurokracja jest zbyt duża - ocenia Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha. - A przecież urzędnicy są utrzymywani z naszych podatków.
Jednak wielu białostoczan stara się o pracę w urzędzie. A te cały czas poszukują nowych ludzi. Tak jest chociażby w magistracie.
- Część pracowników odchodzi na emerytury, część rozwiązuje umowę o pracę, a na ich miejsce są przyjmowane nowe osoby - tłumaczy Beata Kołakowska z magistratu. Chętnych do pracy tutaj nie brakuje. W 2013 roku wpłynęło 2201 ofert, rok wcześniej blisko 1600. Najwięcej, bo 253 osoby, było w ubiegłym roku zainteresowanych etatem podinspektora w departamencie finansów. A poszukiwano tylko sześciu pracowników. Aż 194 osoby walczyły o dwa stanowiska podinspektora w urzędzie stanu cywilnego.
Duże jest też zainteresowanie pracą w urzędzie wojewódzkim. W 2013 roku złożono tu aż 1100 podań, a rok wcześniej - 845.
- Największym zainteresowaniem cieszyły się stanowiska, na które nie było wymagane doświadczenie zawodowe oraz kierunek i specjalizacja wykształcenia - wyjaśnia Joanna Gaweł.
Dodaje, że rok temu w związku z rozbudową i uruchomieniem na cały region Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego zatrudniono 18 osób.
Wiele osób chciałoby pracować w urzędzie marszałkowskim. - W ubiegłym roku było łącznie 10 naborów, a wpłynęło na nie 119 ofert - wymienia Urszula Arter z urzędu marszałkowskiego.
Ekonomiści nie są tym zaskoczeni. - Na Podlasiu trudno o pracę. A etat w urzędzie daje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji - zauważa Zbigniew Sulewski.
Chociaż płaca nie należy do najwyższych. Bo inspektor w magistracie zarabia średnio 2783 zł brutto, zaś pracownik na stanowisku merytorycznym z dwuletnim stażem w urzędzie wojewódzkim dostaje 2301 zł brutto. - Ale poza tym w urzędach są zagwarantowane różne przywileje, jak np. trzynastki - przypomina Zbigniew Sulewski. Przypomina, że w prywatnych firmach tego nie ma.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?