Uszczęśliwiono nas "rodzinnymi" na siłę. Może ich nazwa komuś ciepło i mile się kojarzyła. Wyszły z tego kolejki, zamieszanie, pytania bez odpowiedzi - bo nadal nie wiadomo, jak kontroler w autobusie ma zmusić pasażeram, by ten się wylegitymował.
Ale mnie najbardziej ciekawi, co będzie dalej. Bo drogi są dwie. Urzędnicy miejscy mogą ocenić, że wiedzą lepiej, a pasażer się nie zna i niechciany bilet rodzinny zostanie (wtedy kolejki przed okienkami kas będą co miesiąc i co miesiąc będziemy w nich narzekać, że władza jest zła i głupia).
Albo też urzędnicy i radni uderzą się w pierś i wycofają się z tego pomysłu. Wrócą bilety na okaziciela (i może nadal będziemy narzekać, że władza jest zła i głupia, ale już bez rodzinnych).
Obawiam się, że czeka nas jednak pierwszy scenariusz. Będziemy mieli bilet na okaziciela zwany szumnie "rodzinnym", chociaż nie jest nam wcale potrzebny. Będziemy też nadal mieli urzędników - niestety na czele z prezydentem - którzy najlepiej wiedzą, czego potrzebuje pasażer. Wiedzą, choć biletu miesięcznego nie kupują i bardzo dawno nie jechali "piątką" lub "trójką" w godzinach szczytu. Autobusy widują zza szyb służbowego samochodu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?