Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodziny w UDSK. Antoś skończył rok

(luk)
Gdy tylko pani Ewa może przyjechać do synka, nie zdejmuje go z rąk. Ściska i całuje. – Bardzo bym chciała, aby już był z nami w domu – mówi.
Gdy tylko pani Ewa może przyjechać do synka, nie zdejmuje go z rąk. Ściska i całuje. – Bardzo bym chciała, aby już był z nami w domu – mówi. Andrzej Zgiet
Niecodzienna uroczystość w UDSK. Maleńki Antoś od urodzenia jest w szpitalu. To już rok. Wczoraj lekarze wyprawili mu urodziny. Był tort i prezenty. A przede wszystkim uściski od rodziców.

Antoś jeszcze nigdy nie był w swoim domu. Ten jest daleko, w gminie Kołaki Kościelne koło Zambrowa. Chłopczyk urodził się przedwcześnie, w 26. tygodniu ciąży.

- Ważył niecałe 900 gramów - wspomina Ewa Łuniewska, jego mama. - Po porodzie nie mogłam go nawet wziąć na ręce, od razu trafił na intensywną terapię, pod respirator. Tylko prosiłam Boga, żeby żył.

Chłopczyk miał problem z oddychaniem i odżywianiem. Przeszedł pięć operacji, m.in. kardiochirurgiczną i udrożniająca przewód pokarmowy oraz jelita. Po kilkumiesięcznym pobycie na intensywnej terapii, od marca tego roku jest w Klinice Pediatrii, Gastroenterologii i Alergologii Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Ma tu swój pokój - separatkę. W nim swoje zabawki. Jest ulubieńcem oddziału, wszyscy pracownicy to jego ciocie i wujkowie. Bardzo potrzebni, bo rodzice odwiedzać mogą synka niezbyt często.

- Mieszkamy daleko, w domu jest jeszcze trójka dzieci, w wieku od 2 do 5 lat - mówi pani Ewa. - Nie mamy ich z kim zostawić. Przyjeżdżamy do synka jak najczęściej się da. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że Antoś ma tu w szpitalu tak dobrą opiekę. Gdyby nie to, nie wiemy, jak byśmy znosili tę sytuację. Bardzo byśmy chcieli mieć już Antosia w domu.

Niestety, to jak na razie jest niemożliwe. Chłopiec ciągle wymaga opieki specjalistycznej. Jest żywiony dożylnie i przez stomię bezpośrednio doprowadzoną do żołądka. To jest główny powód jego ciągłego pobytu w szpitalu.

Rodzina mieszka na wsi, a chłopcu potrzebne są aseptyczne warunki. Także w razie jakichkolwiek komplikacji, do lekarza byłoby daleko. Dlatego bezpieczniej dla dziecka jest w szpitalu.

Teraz chłopiec pojedzie na dwa tygodnie do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przejdzie specjalne badania. Ich wyniki wytyczą dalsze postępowanie z małym pacjentem.

To drugi taki przypadek w historii szpitala, gdy dziecko tak długo jest pod opieką lekarzy. Leczenie Antosia kosztowało 236 tys. zł, NFZ zrefunduje około 170 tys. zł.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny