Strzałki kierunkowe, proste tablice informacyjne z oznakowaniem sektorów sklepu, banery - m.in. wykonanie takich prac właściciel sieci hipermarketów budowlano-ogrodniczych zlecił firmie prowadzonej przez Jowitę K. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wykonawca wystawił inwestorowi faktury za tę usługę opiewające aż na 1,3 mln zł.
Sędzia Wiesław Żywolewski z Sądu Okręgowego w Białymstoku nie miał żadnych wątpliwości, że doszło do gigantycznego oszustwa. Dlatego w środę skazał każdego z trojga oskarżonych w tej sprawie. Właścicielka warszawskiej firmy Jowita K., jej mąż i pracownik Gabriel K., a także kierownik administracyjny białostockiego hipermarketu Paweł T. usłyszeli wyroki po dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Ale to, że trafią do więzienia, to nie wszystko. Będą musieli zwrócić oszukanej spółce ponad 1 mln 77 tys. zł. Sąd bowiem wycenił wartość wykonanych przez nich prac na niespełna 200 tys. zł.
To jeden z najdłuższych procesów, jaki toczy się przed sądami obu instancji w Białymstoku. Akt oskarżenia w tej sprawie prokuratura skierowała w 2002 roku, czyli 13 lat temu. A zarzuty stawiane oskarżonym dotyczą 2001 roku.
Paweł K. pełnił wtedy funkcję kierownika administracyjnego w hipermarkecie ogrodniczo-budowlanym przy ul. Produkcyjnej. W 2001 roku trwało tam akurat wyposażanie i dekoracja wnętrza sklepu. Paweł K. zarządzał składaniem zamówień. Nadużył jednak udzielonych mu uprawnień. Zatwierdził szereg faktur, które opiewały na kwoty znacznie przewyższające wartość faktycznie uzyskanych towarów i usług, związanych właśnie z oznakowaniem i dekoracją sklepu. Faktury te wystawiała Jowita K.
- Aż dziewięciu tylko jednego dnia. Opiewających na kwotę prawie miliona złotych! - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Wiesław Żywolewski.
Sąd okręgowy uznał, że Paweł T. współpracował z oskarżonymi małżonkami z Warszawy. Razem wyrządzili właścicielowi hipermarketu szkodę w wysokości ponad 1 mln 77 tys. zł. Jak przyznał w środę sędzia Żywolewski, nie ma dowodów na to, że wspólnik oszustwa z Białegostoku otrzymał jakieś pieniądze za swoją „pomoc”. Wiadomo, że korzyść - i to niemałą - osiągnęli małżonkowie K.
- Zaraz po tym, jak pokrzywdzona spółka opłaciła faktury, przelali 800 tysięcy złotych z konta swojej firmy na prywatny rachunek. Kupili mieszkanie w Warszawie i samochód - zaznaczył sędzia Żywolewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?