Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba mieć dużo ciekawości i trochę odwagi

rozmawia Julita Januszkiewicz
Dr Helena Pyz bada chore dziecko
Dr Helena Pyz bada chore dziecko
Trąd atakuje człowieka biednego, niedożywionego - mówi Anna Puchalska. Pracowała w ośrodku pomocy dla trędowatych w Indiach.

Kurier Łapski: Kiedy zrodziła się myśl wyjazdu do Indii?

Anna Puchalska, psycholog ze Środowiskowego Domu Samopomocy w Łapach: Ludzie mają różne pomysły, tak jak różne wartości uważają za ważne i godne podjęcia wysiłku, żeby je zdobyć. Dla mnie wolontariat w egzotycznym kraju jest właśnie taką wartością, do której warto dążyć. Kiedy mówiłam o moim planie wyjazdu do Indii, spotykałam się z różnymi komentarzami i obawami. Jedni uważali mnie za bohaterkę, inni za frajerkę, a bliskie mi osoby zwyczajnie bały się o moje życie i zdrowie. Teraz, po powrocie, mogę to skomentować. Bohaterką nie jestem, ale spotkałam ludzi, którzy na to miano zasługują. Frajerką też się nie czuję. Frajer daje się wykorzystywać, a ja dostałam więcej niż oczekiwałam. Fakt, za swoją pracę wolontariusz nie dostaje pieniędzy, ale to nie znaczy, że nie dostaje ich wcale. Zapłata jest, ale w innej walucie, odpornej na wahania rynku i kryzys jej nie straszny, a do tego zawsze procentuje.

Nagrodę Nobla z ekonomii temu, kto przeliczy na euro satysfakcję ze zwykłej pomocy człowiekowi, którego nie stać żeby ją sobie kupić. A może na dolara, przyjemność z doświadczania klimatu, kuchni i obyczajów kraju, który zna się tylko z książki i telewizji? A może na funta, przyjaźnie z ciekawymi, otwartymi na świat i innych ludźmi? Nobla jak Nobla, ale konia z rzędem temu, komu to się uda!

Czy łatwo było podjąć decyzję o wyjeździe?

- Żeby podjąć decyzje o takim wyjeździe, trzeba mieć w sobie dużo ciekawości, trochę odwagi i pieniądze na bilet. I to jest w całej akcji najprostsze, bo jak się okazało w działaniu, wyjechać do tej frajerskiej roboty wcale nie jest łatwo.

Jak wyglądały przygotowania Pani do wyjazdu do Indii?

- Wyposażona w pakiet motywów rozpoczęłam poszukiwania miejsca, do którego będę mogła pojechać. Miał mi w tym pomóc Internet. Zastosowałam przy tym metodę, której używam grając w lotto, czyli chybił trafił. Mój wrodzony optymizm dawał mi wiarę w to, że na hasło "wolontariat" wyskoczą, jak króliki z kapelusza, zaproszenia do pracy w ciekawych miejscach. Ja wybiorę jedno z nich, zaszczycając je swoją bytnością. Okazało się jednak, że to nie lista miejsc czeka na wolontariusza, ale kolejka wolontariuszy stoi do jednego miejsca.

Czy łatwo było się zakwalifikować?

- Rekrutacja przypomina bardziej ubieganie się o atrakcyjną posadę, niż pracę bez wynagrodzenia. A może właśnie korzyści, jakie daje taka działalność, mogą skutecznie zastąpić przelew na konto bankowe? Nie spełniałam, niestety, stawianych przez większość organizacji warunków. Albo nie znałam biegle języka kraju, do którego chciałam pojechać, albo nie miałam doświadczenia w wolontariacie. Innym razem nie pasował mi ściśle narzucony termin.

Mimo to udało się...

- Nie poddaję się łatwo, kiedy jestem przekonana o słuszności swoich poczynań. Szukałam więc dalej, choć coraz bardziej przypominało to grę w lotto. A dokładniej trafienie szóstki. Ale czasem ktoś przecież trafia i mnie też się udało. "Jeevodaya" w tłumaczeniu na polski "Świt Życia", to Ośrodek Rehabilitacji Trędowatych położony w centralnych Indiach, w stanie Chhattisgarh. Nawiązałam kontakt mailowy z kierowniczką sekretariatu Anną Sułkowską. Z przyjemnością przyjęłam zaproszenie na spotkanie pracowników i przyjaciół Jeevodaya. Jedno, a potem drugie. Trzecie spotkanie było indywidualną rozmową z Anią zakończone ustalaniem terminu wyjazdu. Rekrutacja w moim przypadku była procesem wzajemnego poznawania się obu stron, a nie analizą CV. Potem były już formalności i przygotowania do podróży. I tak z zaszczepionym ciałem, wykupionym ubezpieczeniem i medalikiem ze św. Krzysztofem (od mamy) wyjechałam...

Czym jest właściwie trąd?

- Trąd jest chorobą nerwów i skóry wywoływaną przez prątki bakterii mycobacterium leprae. Atakuje człowieka biednego, niedożywionego, przez co słabego i nieodpornego. Dlatego ludzie Zachodu praktycznie na to nie chorują. Trąd jest bardzo podstępny. Niszczy nerwy pozbawiając człowieka zdolności odczuwania bólu. Wydawać by się mogło - rewelacja! Ból jest zjawiskiem, z którym walczymy. Pewnie tylko nieliczni z nas poddaliby się terapeutycznym działaniom, bez odczuwania fizycznego dyskomfortu, i to w stopniu uniemożliwiającym funkcjonowanie w prywatnej i zawodowej codzienności. To właśnie ból motywuje do pójścia do lekarza i podjęcia leczenia. Chory na trąd kaleczy się, parzy lub ulega innym wypadkom. I często tego nie zauważa. Dlatego osoby dotknięte tą chorobą mają uszkodzone kończyny. Przykładem jest kobieta, która oglądając telewizję straciła palec. Odgryzł go szczur. Zwyczajnie tego nie widziała. Czego nie zobaczyła, tego nie poczuła. Innym przejawem trądu są plamy na skórze. Każdy, kogo dotyczy, dałaby wiele, żeby było to niezauważalne. Bakteria atakuje nie tylko ciało, spycha też swoją ofiarę na pobocze społeczeństwa, ale z tym walczy już inny, zdrowy człowiek. Często członek rodziny czy sąsiad. Nieakceptowani i odrzuceni trędowaci skupiają się w koloniach. Tam wszyscy mają ten sam problem. Żyją w biedzie z tego, co wyżebrzą albo dostaną. Wśród sobie podobnych. Bezwzględność otoczenia dosięga nie tylko chorych. Nie oszczędza też zdrowych dzieci, które przez chorobę rodziców nie mają szans na edukacje w publicznej szkole.

Czym zajmuje się ośrodek Jeevodaya?

- Trąd to nie tylko fizyczna przypadłość, ale ciągle nierozwiązany złożony problem zdrowotno-społeczny, na który odpowiedział ksiądz Adam Wiśniewski zakładając 1969 roku Jeevodaya. Ośrodek jest placówką charytatywną utrzymującą się z ofiar z Polski oraz od Polaków żyjących w innych krajach Europy i świata. Działa na dwóch płaszczyznach. Pierwszą jest opieka medyczna. Zajmuje się tym pani doktor Helena Pyz, świecka misjonarka i lekarka, pracująca w Jeevodaya od 1989 roku. To ona, tam na miejscu, niesie pomoc chorym, i to nie tylko na trąd, ludziom. Prowadzi też dwie przychodnie wyjazdowe oraz organizuje pomoc medyczną w koloniach. Dla tych ubogich ludzi jest często jedynym źródłem profesjonalnej pomocy.

Zachęcam do posłuchania wywiadów z dr Heleną zamieszczonych na stronie ośrodka (www.jeevodaya.org). Miałam szczęście rozmawiać z nią osobiście, a każda z rozmów była ciekawą wycieczką do różnych miejsc i sytuacji budzących raz grozę, raz zdziwienie, a czasem śmiech. Bez względu jednak na rodzaj emocji była zawsze ciekawym przeżyciem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny