Jest aktorką z 25-letnim stażem. Od czterech lat nie zagrała w białostockim Teatrze Dramatycznym żadnej roli. Uważa, że to wina dyrektora. - To sposób pana dyrektora na ukaranie mnie za głośne i jawne wypowiadanie własnego zdania - mówi.
W sądzie domaga się przywrócenia do pracy w teatrze. I odszkodowania za nierówne traktowanie w zatrudnieniu. Wczoraj odbyła się kolejna rozprawa. Mogło dojść do ugody. Nie doszło.
- Naprawdę mi przykro, ale nie mogę przystać na propozycję pani Borowskiej. Bo nie jest to propozycja ugodowa. Ona chce przywrócenia do pracy, a ja tej pracy dla niej nie znajdę - broni się Piotr Dąbrowski, dyrektor Teatru Dramatycznego.
Jolanta Borowska twierdzi, że wszystko zaczęło się w 2005 roku, kiedy to, jako przewodnicząca związków zawodowych, wygłosiła opinię na temat pracy dyrektora Dąbrowskiego. Ówczesne władze, pod które podlega teatr, zamierzały go powtórnie powołać na to stanowisko.
Borowska jest pewna, że to właśnie przez tę opinię nie zagrała w żadnej sztuce. - To żaden z reżyserów nie chce obsadzać pani Borowskiej. Ja już dawno zapomniałem o tym incydencie. Konfliktu już nie ma - zapewnia Dąbrowski.
I deklaruje, że jest skłonny pomóc bezrobotnej aktorce znaleźć pracę w innym teatrze. - Zawód aktora wymaga poświęceń, często żyje się na walizkach. Wstępując do szkoły teatralnej, pani Borowska powinna to wiedzieć - tłumaczy dyrektor.
- Jestem aktorką. To jest mój zawód i chcę go nadal wykonywać w Białymstoku - mówi Borowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
