Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To oni tworzyli białostocki Komitet Obywatelski

Tomasz Maleta [email protected]
Stanisław Marczuk od lat walczy o godne upamiętnienie żołnierzy, którzy zginęli w Białymstoku w walce z bolszewikami w 1920 roku
Stanisław Marczuk od lat walczy o godne upamiętnienie żołnierzy, którzy zginęli w Białymstoku w walce z bolszewikami w 1920 roku Anatol Chomicz
Pierwszy raz Polak był mądry przed szkodą - ocenił Stanisław Marczuk, szef białostockiej Solidarności w latach 1981-1991, wiosnę 1989.

Komitet Obywatelski Ziemi Białostockiej wystawił do Senatu profesorów Andrzeja Kalicińskiego i Andrzeja Stelmachowskiego, do Sejmu Krzysztofa Putrę i Jana Besztę-Borowskiego do Sejmu. Dlaczego właśnie oni zostali zaproponowani?

Współpracowaliśmy z nimi jeszcze w stanie wojennym, gdy się ukrywaliśmy. Profesor Andrzej Stelmachowski wykładał na białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego, dojeżdżał ze stolicy na zajęcia. Poznałem go poprzez Stanisława Prutisa, wówczas on też był nauczycielem akademickim (od 1990 roku wojewodą białostockim). W tamtym czasie prof. Stelmachowski był już legendą Solidarności, twórcą pierwszego statutu związku. Bardzo nam zależało na takim właśnie człowieku, który miał szansę wygrać wybory. Ale muszę przyznać, że ciężko było go przekonać. Udało się dopiero za drugim razem.
Jeśli chodzi o profesora Andrzeja Kalicińskiego, to nie tylko ja, ale inni działacze ukrywający się w stanie wojennym, dużo mu zawdzięczali. Bo jak groziło im aresztowanie, to profesor hospitalizował ich na swoim oddziale szpitalnym. Ja również trafiłem do niego z "zawałem serca" po ujawnieniu się w lutym 1983 roku. Gdy pojechałem do profesora z pytaniem, czy zgadza się być naszym kandydatem do Senatu, odpowiedź padła natychmiast.

W przypadku Jan Beszty-Borowskiego jego kandydatura była dość oczywista i naturalna. Z jednej strony szef rolniczej Solidarności, a przecież szliśmy razem do wyborów, z drugiej uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Nawet nie musieliśmy uzasadniać tej kandydatury, zresztą chyba to on sam zdecydował o tym, że będzie na liście.

Ale w przypadku Krzysztofa Putry to chyba przekonać Komitet Obywatelski nie było łatwo. W końcu był zupełnie nieznany w środowisku opozycyjnym.

To prawda, wszyscy byli zaskoczeni tym, że proponuję robotnika z Fabryki Przyrządów i Uchwytów.

Dlaczego tak bardzo zależało na tej kandydaturze.

13 stycznia 1982 roku ukrywaliśmy się na plebanii farnej. W tym momencie muszę wspomnieć o Małgorzacie Nagórskiej i Dorocie Wiszowatej. Były one naszymi łączniczkami z zakładami pracy. Byliśmy umówieni, że właśnie 13 stycznia ma dojść do spotkania z 11 przedstawicielami białostockich przedsiębiorstw. Miejscem zbiórki była pracownia architekta Andrzeja Chwaliboga, chyba przy ul. Lenina. Razem z Jerzym Rybnikiem wybraliśmy się na to spotkanie, w gruncie rzeczy idąc trochę w ciemno. Bo tak naprawdę nie mieliśmy żadnej pewności, czy ktokolwiek przyjdzie. Nie wiedzieliśmy nawet, kim będą nasi rozmówcy. Poza tym, że ma ich być jedenastu.

Idziemy ul. Lenina. Ciemna noc, puste ulice. Po drodze spotykamy patrol złożony z milicjanta i dwóch ormowców. Wystarczyło, że nas wylegitymują i leżymy. Na szczęście udało się nam dotrzeć na miejsce spotkania. Wchodzimy do pracowni Andrzeja Chwaliboga na ostatnim piętrze i się okazuje, że jest tylko czterech ludzi: ktoś od kolejarzy, ktoś z Fast, i dwóch działaczy Solidarności z Uchwytów. Jednym z nich był Krzysztof Putra. Gdy już się ujawniłem po 15 miesiącach, opowiedział mi, jak bardzo przeżywał idąc na spotkanie do pracowni Andrzeja Chwaliboga.

W drugiej połowie lat 80. był aktywnym działaczem w fabryce, choć nie chciałem, aby włączał się w struktury podziemne. Miał już wtedy dwójkę małych dzieci, a ja starałem się współpracować z osobami, które nie mają zobowiązań rodzinnych. Utkwiło mi też w pamięci jego wystąpienie podczas zebrania przedstawicieli rad pracowniczych największych zakładów pracy w Warszawie. Bardzo odważne jak na tamte czasy.

Pamiętając o tym wszystkim zaproponowałem jego kandydaturę. I myślę, że się nie pomyliłem. Nie tylko przez pryzmat roku 1989 i wyniku wyborczego, ale także następnych dwudziestu lat.

Uchwyty to kolebka białostockiej Solidarności. Dziś już dawnych hal prawie nie ma, w ich miejsce powstało osiedle mieszkaniowe.

Swoją pracę zawodową zacząłem w Uchwytach, w nich też ją zakończyłem. W dawnym dowodzie osobistym, który zachowałem na pamiątkę, mam tylko trzy pieczątki potwierdzające okresy zatrudnienia. I mimo, że przez przypadek został wyprany w pralce, to akurat one się zachowały. Rok 1955, czyli przyjęcie do pracy, 13 grudnia 1981 - zwolnienie oraz 15 września 1988 - ponowne zatrudnienie. Uchwyty to było całe moje życie zawodowe. Pocieszające jest jednak to, że w nowym miejscu przy ul. Kuronia będzie jeszcze lepszy zakład. Jeżdżę tam często rowerem, byłem też na budowie nowych hal. Kiedyś na Bojarach była odlewnia, która strasznie kopciła, teraz będzie elektryczna. Pocieszające jest też to, że zakład ma zamówienia, choć konkurencja też nie próżnuje. I cieszę, się po tych wszystkich zmianach Uchwyty ocalały. Chwała za to Bogu.

Co Pan czuje po tych 25 latach zmian w Polsce?

Zachowałem swoje przedwyborcze wystąpienie z 3 maja 1989 roku, w którym ówczesne wydarzenia nazwałem cudem roku 1989 roku, a kompromis zawarty przy Okrągłym Stole, choć dziś nie w pełni satysfakcjonujący, daję nadzieję, że za 4 lata odbędą się w pełni wolne i demokratyczne wybory. Pomyliłem się niewiele, bo takie wybory odbyły się już w 1991 roku, czyli po upływie dwóch lat. Rozwaga i mądrość reżyserów Okrągłego Stołu zaoszczędziła nam późniejszego scenariusza rumuńskiego, który mógłby być znacznie groźniejszy. Czyli po raz pierwszy od lat Polak okazał się mądrzejszy przed szkodą. I dziś po 25 latach odczuwam wewnętrzną satysfakcję z faktu, że do tamtego sukcesu dołożyłem swoją skromną cegiełkę. Bo dziś jesteśmy krajem wolnym, niepodległym, demokratycznym.
Czujemy się bezpieczni, bo należymy do NATO, Unii Europejskiej i czerpiemy z tego pełną piersią. Może wreszcie teraz w kontekście wydarzeń na Ukrainie eurosceptycy, malkontenci, "prawdziwi Polacy" i wszelkiej maści "patrioci" zrozumieją jak ważny był kompromis zawarty przy Okrągłym Stole. Zawarli go ludzie światli i mądrzy z bagażem wieloletnich więzień i prześladowań za swoje poglądy, a poparli tacy, którzy przez siedem lat najpierw poprzez listy gończe, później rewizję, prześladowania, złowieszcze anonimy, zatrzymania, karne kolegia bez pracy i zdrowotnych ubezpieczeń w swej niepokorności trwali do końca. Więc z nadzieją przyjęli wiadomość o możliwości kompromisu zawartego przy Okrągłym Stole.

Nie wszyscy, część dawnych opozycjonistów ma inne zdanie.

Oczywiście nie wszyscy. Dziś po 25 latach ze zdziwieniem dowiaduję się, że przeciwnikiem Okrągłego stołu był i jest nadal Bernard Bujwicki, który swoje poglądy obwieścił w 700 stronicowym dziele "Mój rok 80", gdzie pod zdjęciem śp. ks. Stanisława Suchowolca zajął się m. in. tematem Okrągłego Stołu. To dzieło, stek konfabulacji, przekłamań, itp., ukazuje zarazem moralną sylwetkę autora, który przed trumną, śp. prof. Andrzeja Kalicińskiego w Auli Pałacu Branickich na oczach uczestników pogrzebu odrzuca podaną dłoń i demonstracyjnie odchodzi. Do dziś nie z nam powodów tej demonstracji. Czyżby tym powodem była znana moja od zawsze akceptacja Okrągłego Stołu? Więc czekam na wyjaśnienia. Odnośnie książki uprzejmie donoszę, że nie mam zamiaru domagać się w sądzie przeprosin za naruszenie dóbr osobistych. A mógłbym - choćby za zamieszczenie kłamstwa jak to polowałem na te pieniądze, które pan otrzymał wraz z dyplomem za działalność. Po przeczytaniu całej książki wypunktuję punkt po punkcie. W moim przekonaniu nie jest ona dziełem historycznym, a brukowcem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny