Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Starzyna: Ośrodek Opiekuńczy PKPS ma nowego dyrektora. Pensjonariusze chcą poprzedniego

Iza Dudar
Mieszkańcy Ośrodka Opiekuńczego w Starzynie, z dala od sklepów, ośrodków zdrowia i komunikacji, czują się jak na krańcu świata. Wciąż walczą o poprawę warunków, w jakich mieszkają.
Mieszkańcy Ośrodka Opiekuńczego w Starzynie, z dala od sklepów, ośrodków zdrowia i komunikacji, czują się jak na krańcu świata. Wciąż walczą o poprawę warunków, w jakich mieszkają. Iza Dudar
Od ponad miesiąca Ośrodek Opiekuńczy PKPS w Starzynie ma nowego dyrektora. Jest nim Mirosław Kierski. Tymczasem mieszkańcy chcą powrotu jego poprzednika, Kazimierza Półtoraka. Wciąż piszą protesty do kierownictwa Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Warszawie.

W odpowiedzi otrzymują informację, że wszelkie działania, w tym zmiana dyrektora, mają na względzie dobro placówki i mieszkańców, zaś nowy dyrektor to osoba otwarta, mająca wiele nowych propozycji korzystnych dla ośrodka. Takie wyjaśnienia mieszkańców nie przekonują.

- Przywiązaliśmy się do poprzedniego dyrektora. Był miły i opiekuńczy. Nowemu dyrektorowi nie ufamy. Gdyby był uczciwy, nie miałby żadnych spraw w sądzie - mówi pensjonariuszka z Ośrodka Opiekuńczego w Starzynie.

Cztery lata temu Mirosław Kierski, jako były dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach, został oskarżony o mobbing i wykorzystywanie pracowników placówki na prywatnej budowie. Sąd pierwszej instancji wydał wyrok skazujący, jednak Sąd Okręgowy w Łomży rozpatrując apelację uznał, że sprawa powinna być rozpatrzona ponownie.

- Pan Kierski nie jest osobą karaną i dopóki nie będzie prawomocnego wyroku, nie powinniśmy szykanować człowieka - odpowiada Beata Łyskawa, specjalista do spraw funkcjonowania placówek Rady Naczelnej PKPS.

Jednak nie tylko przeszłość nowego dyrektora jest powodem niechęci mieszkańców ośrodka w Starzynie do jego osoby.

- My go nie obchodzimy. Ten człowiek patrzy jedynie na czubek własnego nosa - mówi rozgoryczona pensjonariuszka. - Jedzenie się pogorszyło. Dostajemy przykładowo makaron z jakimś sosem z torebki albo hamburger z chlebem. A tu przecież nie ma nawet sklepu, żeby wyjść i coś sobie dokupić. Do najbliższego sklepu jest 10 km, a i autobus nie dojeżdża. Jesteśmy całkowicie zależni od dyrektora i pracowników.

- Za przewóz do lekarza poprzedni dyrektor nie brał od nas pieniędzy, a ten od pani Luby zażądał 50 zł za transport - wtrąca współlokatorka. - Poprzedni dyrektor potrafił przyjść zapytać czy czegoś potrzebujemy. On z nami rozmawiał, a ten nic.

Mirosław Kierski odpiera zarzuty

Dyrektor Mirosław Kierski odpiera zarzuty mieszkańców, twierdząc że, nie żąda dodatkowych pieniędzy od pensjonariuszy. Natomiast jadłospis jest, tak jak za czasów poprzednika, zatwierdzany przez sanepid.

- Robię wszystko aby placówka ta funkcjonowała jak najlepiej. Zorganizowałem mieszkańcom wycieczkę do Białowieży, przygotowuję ogródek warzywny, chcę zwiększyć zatrudnienie - wylicza Mirosław Kierski.

W ośrodku na jednej zmianie, trwającej 24 godziny, pracuje jedna osoba, która jest jednocześnie: kucharką, sprzątaczką oraz opiekunką. W ośrodku nie ma też żadnej opieki medycznej.

- Mieszkam tu już ponad trzy lata i nigdy nie widziałam żadnej pielęgniarki - mówi pensjonariuszka.
Dyrektor ośrodka zapowiada, że i temu spróbuje zaradzić. Jednak w opinii mieszkańców to tylko słowa bez pokrycia. Zwłaszcza, że od dwóch tygodni w ośrodku nie ma ciepłej wody.

- Nic się nie zmienia na lepsze. Ten ośrodek to umieralnia. To poczekalnia na śmierć. Zawsze tak było, ale przy poprzednim dyrektorze łatwiej nam to było znieść - mówi kobieta od trzech lat mieszkająca w Starzynie. - Będziemy pisać do Warszawy, do skutku. Już raz nas oszukali, gdy przenieśli podstępem z Milanówka, właśnie tutaj. Drugi raz się nie damy.

Część pensjonariuszy w 2007 roku miała trafić do Starzyny na czas remontu, czyli na trzy-cztery miesiące. - Pod takim warunkiem zgodziliśmy się na wyjazd tak daleko - mówi przez łzy pani Regina, pensjonariuszka Starzyny. - Już chyba cztery lata tu mieszkamy. I nikt nam nie mówi, czy jeszcze wrócimy do Milanówka. Tam jest nasz dom. W tamtym regionie się wychowaliśmy i tam chcemy umrzeć.

Przyzwyczajeni do dużych miast, na skraju Puszczy Białowieskiej, z dala od bliskich, czują się jak na końcu świata. Jak powiedziała nam Beata Łyskawa, dom opieki w Milanówku już nie istnieje. Niestety nikomu nie przyszło do głowy aby powiadomić o tym pensjonariuszy i zapytać, czy nie chcieliby się przenieść od innego pobliskiego ośrodka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny