Smoleńskie harce mają więcej grozy niż halloween

Kobieta uznała, że za pośrednictwem popularnego programu dotrze do polityka, bo innej możliwości nie widziała.

Pani zaapelowała do premiera, żeby w końcu przestał z podkulonym ogonem przyjmować na klatę każdą obelgę rzucaną przez osieroconego w katastrofie smoleńskiej brata bliźniaka i jego przybocznych. To była emocjonalna wypowiedź osoby, która ufa premierowi i chce w tym zaufaniu trwać, ale jest jej coraz trudniej.

- Panie premierze, pańską wiarygodność może umocnić tylko jedno: proces przed niezawisłym sądem, podczas którego zostaną osądzeni ci wszyscy, którzy teraz już bez ogródek oskarżają pana o udział w zbrodni pozbawienia życia prezydenta i dziewięćdziesięciu pięciu innych osób - mówiła.

Powiem szczerze, że też nie miałabym nic przeciwko takiemu procesowi. Jednak nie przeceniałabym oczyszczającej mocy orzeczenia, jakie w jego trakcie by zapadło. Bo nawet gdyby sąd uznał, że premier jest obrzucany inwektywami i oskarżeniami, które nie mieszczą się w najszerzej rozumianym pojęciu wolności słowa i urągają zasadom demokracji i dobrych obyczajów, to i tak 36 procent społeczeństwa, czyli ta jego część, która wierzy w wybuch na pokładzie samolotu, będzie wiedzieć swoje. Teraz osierocony brat bliźniak może bez mrugnięcia powieki jednym słowem "oszustwo" skomentować konferencję prasową prokuratury, podczas której wyjaśniano, że jest za wcześnie aby mówić o obecności trotylu i nitrogliceryny we wraku samolotu. Gdyby - w co zresztą nie wierzę - niezawisły sąd orzekł, że premier nie zasługuje na to, aby nazywać go mordercą, reakcja byłaby podobna. Może jeszcze przy okazji wygrzebano by jakieś kompromitujące fakty z biografii rodziców sędziego. Bo łatwiej by było gawiedzi uwierzyć, że syn czy córka esbeka lub członka KC PZPR tańczy tak, jak jej zagra reżimowy, przypominający Jaruzelskiego premier Tusk.

Trudno sobie wyobrazić, jaki obrót przybiorą sprawy, których jesteśmy świadkami. Do rządu i podległych mu służb można mieć i tak wiele pretensji - dolewanie oliwy do ognia za pomocą oskarżeń o zamach może mieć tylko jeden cel: wywołanie niepokojów społecznych, które mogą doprowadzić do groźnych konsekwencji. Dzisiaj mamy ponowne uroczystości pogrzebowe prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Gdyby wszystkie inne sprawy związane z katastrofą smoleńską były dopięte na ostatni guzik, to ta jedna pomyłka przy identyfikacji zwłok wystarczyłaby do kompromitacji osób za to odpowiedzialnych. Ale to "prawdziwym Polakom" i "genetycznym patriotom" za mało. Trzeba obrzucić gnojem i wdeptać w błoto - a wszystko to pod pozorem szlachetnych intencji, podczas gdy każdy wie, że jedyną prawdziwą motywacją jest brutalna walka o władzę.

W tygodniu poprzedzającym dzień Wszystkich Świętych i zaduszki polscy biskupi ostrzegali przed uczestniczeniem w zabawach halloweenowych. Rzekomo zawierają one w sobie elementy okultyzmu i satanizmu, a ich uczestnicy to potencjalni klienci egzorcystów - a w lżejszych przypadkach szpitali psychiatrycznych.

Z moich obserwacji wynika, że halloween nie umywa się pod względem natężenia elementów grozy do smoleńskich harców, w których uczestniczymy wszyscy - nawet wbrew własnej woli. I w odróżnieniu od halloween nie trwają one przez jeden wieczór w roku, lecz nie opuszczają nas od kilkudziesięciu miesięcy. Główni bohaterowie nie muszą się przebierać i zakładać strasznych masek. Wystarczy spojrzeć im w oczy, żeby się przerazić.

I już naprawdę nie wiadomo, kogo spytać: "Jak żyć w takim kraju? Jak żyć?"