Siberut: Indonezja. Wyprawa do krainy wymierających szamanów (zdjęcia)
W krainie szamanów
Wyprawa do dżungli po magiczne rośliny
Adam zastosował się do zasady i być może dlatego udało mu się zdobyć zaufanie szamana i zarazem ojca domu. Aż do tego stopnia zżył się z klanem Sakaliou w którego domu przebywał, że został u nich zdecydowanie dłużej niż zamierzał. I stał się kimś na kształt członka rodziny.
- Dostałem nowe imię - Adamsari. To przy okazji nazwa rośliny leczniczej i tak to sobie wymyślili - mówi ze śmiechem.
Plemię składa się z klanów. Każdy klan to jeden dom. Już teraz praktycznie nie zdarza się, żeby były dwa lub trzy w ramach jednego klanu (to tak jak u nas nazwisko).
- Na koniec mojego pobytu na wyspie udało mi się ubłagać szamana, żeby odpowiedział na kilka moich pytań. Była to raczej smutna i trudna rozmowa. On doskonale zdawał sobie sprawę, że jego kultura zniknie - mówi Adam. - Pamięta jeszcze czasy, jak plemię zostało odnalezione i będzie też świadkiem tego, jak umrze. Jego dzieci już nie chcą żyć w dżungli. Odwiedzają rodziców tylko przy okazji świąt. I dlatego też czułem presję wewnętrzną, że muszę tam być i poznać ich życie.