Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Short-track to białostocka specjalność. W Vancouver czekamy na medale.

Wojciech Konończuk
Paula Bzura (w środku) to najmłodsza, ale na dziś chyba najlepsza z trójki zawodników Juvenii Białystok na igrzyska w Vancouver. Być może to właśnie ona sprawi nam wszystkim miłą niespodziankę.
Paula Bzura (w środku) to najmłodsza, ale na dziś chyba najlepsza z trójki zawodników Juvenii Białystok na igrzyska w Vancouver. Być może to właśnie ona sprawi nam wszystkim miłą niespodziankę. Fot. zbiory prywatne
Łyżwiarstwo szybkie na krótkim torze, bo tak trzeba na język polski przetłumaczyć short-track, to białostocka specjalność. W kraju Juvenia nie ma sobie równych, ale na igrzyskach w Vancouver o sukcesy będzie bardzo ciężko.

Największą szansę ma Paula Bzura, która była dwukrotnie czwarta (na 1500 i 3000 metrów) na niedawnych mistrzostwach Europy w Dreźnie.

- Paula osiągnęła bardzo wysoką formę tuż przed igrzyskami. Ale Patrycja Maliszewska i Jakub Jaworski także nieprzypadkowo pojechali do Vancouver - mówi Karolina Regucka, reprezentantka kraju i koleżanka klubowa naszych olimpijczyków z Juvenii.

Obiecał, że tu wróci

Wszyscy białostoczanie zapowiadają walkę, bo chociaż nie są faworytami, to przecież nie mają nic do stracenia.

- Rok temu na przedolimpijskim rekonesansie nie mogłem wystartować, bo wcześniej w amerykańskim Salt Lake City doznałem kontuzji. Wtedy obiecałem sobie, że tu wrócę i będę walczył na Igrzyskach Olimpijskich. No i udało się - opowiada Jaworski, który długo nie był pewien olimpijskiej nominacji i dopiero w ostatnim starcie w Dreźnie wyprzedził kolegę klubowego Bartosza Konopko.

To właśnie Jaworski jako pierwszy może zdobyć medal, bo już najbliższej nocy pojedzie w eliminacjach, a potem ewentualnie w finale wyścigu na 1500 metrów.

- Odliczałem najpierw dni, a teraz godziny do występu. Staram się jak najlepiej skoncentrować - dodaje białostocki łyżwiarz.

Na biało-czerwonych nikt nie stawia, ale w short-tracku niespodziewane rozstrzygnięcia wcale nie są tak rzadkie. Najlepszym tego przykładem jest Australijczyk Steven Bradbury.

Zawodnik z Antypodów w przedziwnych okolicznościach został osiem lat temu mistrzem olimpijskim w Salt Lake City. Do półfinału awansował po dyskwalifikacji jednego z rywali. W tym biegu Bradbury jechał na końcu stawki, ale wszyscy przeciwnicy przewrócili się, co dało mu prawo walki o medale.

Uwaga na dyskwalifikacje

W decydującym wyścigu sytuacja powtórzyła się. Znów czołówka upadła, a jadący z tyłu Australijczyk minął ją i sięgnął po złoto. Za nim na metę wpadł faworyt - Apolo Ohno z USA.

- To była sytuacja wyjątkowa, ale rzeczywiście, na torze wiele się może zdarzyć. Rzadkością nie są dyskwalifikacje. Sędziowie są surowi, a dodatkowo mogą korzystać z zapisu wideo. Najczęściej jest się dyskwalifikowanym za popchnięcie konkurenta, dwa falstarty, albo minięcie linii mety bez obu płóz łyżew na lodzie.

Mam nadzieję, że naszych zawodników nie dotknie to nieszczęście - kończy Regucka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny