Religia w szkołach. Komentuje ksiądz i polityk SLD.

Na lekcjach religii nie naucza się niczego złego

Lekcje religii są prowadzone w naszych szkołach od 20 lat. To efekt podpisania konkordatu między Polską i Stolicą Apostolską. O tej rocznicy przypomni wiernym Episkopat Polski. W niedzielę 5 września we wszystkich kościołach zostanie odczytany list pasterski dotyczący powrotu katechezy do szkół. - Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej - piszą w nim biskupi.

Ks. Andrzej Dębski, rzecznik katolickiej kurii w Białymstoku: Katechizacja jest wypełnianiem misji Kościoła. Dokonuje się ona dwutorowo: przy parafii - podczas nabożeństw, a w sposób szczególny podczas spotkań formacyjnych przed sakramentami świętymi, a także w szkole. Dyskusja o tym czy religia jako przedmiot powinna zostać w szkole jest bezcelowa. Chrześcijanin ma prawo w każdym środowisku życia otrzymywać pomoc w dorastaniu do chrześcijaństwa, a zatem nie tylko w domu i parafii, lecz również tam, gdzie w ciągu dnia przebywa dłużej niż z rodzicami i rodzeństwem. Dorastanie do chrześcijaństwa wymaga codziennie poszerzania wiedzy i umiejętności.

Dobra katecheza w szkole bywa czasami jedyną okazją do spotkania z Jezusem Chrystusem, i poznania Jego Ewangelii, szczególnie jeśli takich warunków nie zapewnią w domu rodzice. Na tej lekcji naprawdę nie naucza się niczego złego, przeciwnie, uczeń poznaje dobre wartości, uczy się mądrze wybierać, roztropnie postępować, co może pozytywnie procentować w jego dorosłym życiu.
Nie widziałbym powodów, dla których teraz trzeba by usuwać religię ze szkół. Szkoda, że ten temat powraca jak bumerang tak często, jak często spadają słupki poparcia niektórych partii politycznych.

Religia tylko w prywatnych szkołach

Bartosz Wojda,sekretarz podlaskiej rady wojewódzkiej SLD: Państwo, w którym w publicznych szkołach ze środków pochodzących z moich, ale również czytelników "Kuriera Porannego", podatków opłaca się pensje katechetów oraz umożliwia bezpłatne prowadzenie zajęć z religii narusza istotę systemu demokratycznego. W państwie demokratycznym kwestie związane z religią i edukacją powinny być rozdzielone.

Uważam, że każdy z nas ma prawo do poszanowania własnych przekonań wynikających z wyznawanego światopoglądu oraz prawo do zachowania swoich przemyśleń dla siebie. Fakt nauczania religii w szkołach łamie te, przynależne każdemu człowiekowi, gdyż wynikające z jego godności ludzkiej, przyrodzone prawa. Nie mam nic przeciwko temu, by lekcje religii odbywały się w prywatnych szkołach. Takich, do których uczęszczają wyłącznie dzieci katolików, bądź osób wyznania prawosławnego. Wysłanie dziecka do takiej szkoły stanowi bowiem świadomy wybór rodziców, którzy mają przecież prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami. Także religijnymi

Jako osoba wierząca w Człowieka, a nie w Boga, uważam za niesprawiedliwe to, że z moich podatków finansowane są lekcje religii w publicznych placówkach oświatowych. To rolą Kościołów, a nie rolą państwa, winno być zorganizowanie zajęć mających na celu zapoznanie dzieci i młodzieży z podstawami wiary. To Kościoły, a nie państwo, winny opłacać pensje katechetom. Jestem zwolennikiem wprowadzenia w Polsce podatku kościelnego na wzór niemiecki. Każdy z naszych zachodnich sąsiadów, składając zeznanie podatkowe, może przekazać pewną część swojego dochodu na rzecz Kościoła lub związku wyznaniowego. Z dochodów pochodzących z tego podatku opłacane są przez Kościoły koszty wynajęcia sal katechetycznych (i ich wyposażenia) oraz wynagrodzenia dla katechetów. To uczciwe, sprawiedliwe rozwiązanie. Z uwagi na wyjątkowo silną pozycję Kościoła katolickiego w Polsce nie sądzę, że dożyję dnia, w którym podobne rozwiązanie stało by się także u nas obowiązującym prawem.