Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratujmy przed Białymstokiem miejsca pracy i majątek! Łapy precz od naszego PKS-u!

[email protected] tomasz kubaszewski
W. Harkiewicz (z lewej) i J. Żaborowski liczą, że uda się zebrać tysiące podpisów.
W. Harkiewicz (z lewej) i J. Żaborowski liczą, że uda się zebrać tysiące podpisów. t.kubaszewski
Każdy może podpisać się pod specjalną petycją do marszałka województwa podaskiego. Bo jak nie zmieni decyzji, to będzie bieda.

Podpisów jest coraz więcej. Już ponad 2 tysiące. - Musimy zrobić wszystko co możliwe, by do połączenia PKS-ów nie doszło - mówi Władysław Harkiewicz, pomysłodawca akcji. - W przeciwnym razie za parę lat w Suwałkach nie będzie już ani majątku, ani miejsc pracy.

Władysław Harkiewicz, znany adwokat, postanowił wesprzeć związkowców z suwalskiego PKS. Jak zauważa, na placu boju zostali oni bowiem sami.

Wszyscy na dno

Losem firmy specjalnie nie interesują się, a przynajmniej o tym nie słychać, ani władze miasta, ani parlamentarzyści, ani nawet suwalsko-sejneńsko-augustowscy radni wojewódzcy. Z grona tych ostatnich tylko Leszek Dec z PiS otwarcie pomysł krytykuje. Pewne wątpliwości wyraził też podczas sesji sejmiku Waldemar Kwaterski z PO. Reszta, czyli Anna Naszkiewicz z PO oraz Cezary Cieślukowski i Bogdan Dyjuk z PSL publicznie głosu nie zabierają. Choć dwoje pierwszych w przesłanych do naszej redakcji parę tygodni temu opiniach wyraźnie opowiedziało się za połączeniem. Twierdzili, że zarząd województwa, którego są członkami, musi dbać o interesy wszystkich PKS-ów, a nie tylko suwalskiego.

- Byłem kiedyś prawnikiem suwalskiej Solidarności i często występowałem w obronie miejsc pracy - dodaje Władysław Harkiewicz.

A zarówno jego zdaniem, jak i Jarosława Żaborowskiego, przewodniczącego największego związku zawodowego w PKS Suwałki, prędzej czy później po tej firmie pozostanie tylko wspomnienie. Najpierw Białystok zabierze najnowocześniejsze autobusy. Potem sprzeda budynki. A na koniec dojdzie do zwolnień. W suwalskiej spółce pracuje 300 osób.

- To jednak nie wszystko - zauważa Jarosław Żaborowski. - Kooperujemy z wieloma miejscowymi firmami. One też mogą upaść.

Związkowiec przypomina, że podobne operacje przeprowadzano też w innych województwach. I żadna z nich nie zakończyła się sukcesem.

- Boimy się tego, a nie są to obawy bezpodstawne, że taki ogólnowojewódzki moloch po prostu na trudnym rynku nie przetrwa - mówi. - Wszyscy pójdą na dno. I Białystok, i Łomża, i Siemiatycze, i Zambrów, i my.

Sami sobie poradzimy

Mecenas Harkiewicz nie ma wątpliwości, że cała operacja przeprowadzana jest wyłącznie po to, by przed upadkiem ratować PKS Białystok. No i może jeszcze PKS Łomża.

- Suwałki dobrze dają sobie radę - tłumaczy. - Firma nie traci najbardziej rentownych połączeń, nie musi na siłę wyprzedawać majątku. Powinna więc dalej działać samodzielnie.

Suwalski PKS miał wprawdzie za ubiegły rok ponad 800 tys. zł strat, ale jak mówił nam swego czasu prezes Leszek Cieślik, wynikało to z ostrej rywalizacji z Polskim Busem. Tę rywalizację PKS wygrał.

- Obroty firmy w 2015 r. przekroczyły 30 mln zł - uzupełnia Jarosław Żaborowski. - Takie straty nie stanowią więc żadnego problemu. W naszej historii bywały zresztą większe. A bilans finansowy ostatnich lat jest korzystny.

Zarówno mecenas, jak i związkowcy liczą, że suwalczanie przyłączą się do akcji. Chodzi o to, by najpóźniej w końcu października rzucić na biurko marszałka województwa petycję z wieloma podpisami. Można je składać w kancelarii W. Harkiewicza przy ul. Kościuszki 82.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny