Radosław Dobrowolski, sms o treści VIP.3 pod nr 72069
Radosław Dobrowolski - burmistrz Supraśla:
"Najpiękniejszy" to człowiek o najpiękniejszym sercu. Człowiek najpiękniejszy to ten, który ma otwarte serce, dłoń wyciągniętą do pomocy i myślenie ukierunkowane na pomnażanie dobra, a nie dóbr służących na ogół egoistycznym celom.
Sam o sobie
- Białystok to moje wyjątkowe miejsce fizyczne, konkretny punkt na globie ziemskim, w którym przyszedłem na świat. Jednocześnie to miejsce określające bliskość do mojego domu w Supraślu. Białystok to moje dzieciństwo, szkoła, studia, praca w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Białystok to wspomnienie z dzieciństwa: pachnące mleczaki z ronda przy Turkusie, orzechowe ambrozje z Horteksu, smak białostockiej chlorowanej herbaty albo też wypatrywane w okolicy dworca PKP parowozy i lokomotywy...
- Złotą rybkę poprosiłbym o... mniej bezinteresownej nienawiści i agresji, mniej obłędnego wyścigu szczurów, a więcej szacunku względem ludzkiej godności. W pogoni za posiadaniem i bytem gdzieś zatracamy podstawowe wartości, które określają nas jako Polaków i chrześcijan...
- Mój największy sukces polega na tym, że na drodze mojego życia pojawili się wspaniali Ludzie, od których wiele się nauczyłem, którzy pozostali przyjaciółmi i na których mogę w każdej chwili liczyć.
Na kolejnych miejscach wymieniłbym odkrycia historyczne: m. in. wprowadzenie do obiegu naukowego wiedzy o najstarszym w tej części Polski układzie hydrotechnicznym składającym się na tzw. Zespół Supraskiego Systemu Wodnego z XVI-XVII w. To również uwieńczona sukcesem batalia o wpisanie tego unikalnego Zespołu do rejestru zabytków - mimo oporu mojego poprzednika. Również wiele satysfakcji dało odkrycie zapomnianej mogiły Powstańców Listopadowych z 1831 r. w Kopnej Górze. Za swój życiowy sukces postrzegam również założenie Collegium Suprasliense, napisanie kilku książek, a ostatnio również obronę doktoratu w Lublinie.
- Moja największa wpadka... Było to trzy lata temu... Robiłem zakupy w jednym z białostockich supermarketów. Na taśmę przy kasie wyłożyłem zakupy. Odwracając się, przewróciłem swoim łokciem stojącą pionowo butelkę z mleczkiem do czyszczenia... Butelka tak niefortunnie upadła, że przechylając się, odblokowała pokrywkę dozatora. W tej samej sekwencji biała zawiesina chlusnęła na płaszcz klientki stającej przede mną w kolejce. Na eleganckim czarnym płaszczu pojawiła się plama!!! Nie wiedziałem, co mam zrobić... Było mi głupio. Sytuacja na tyle była kuriozalna, że nie wytrzymałem i zacząłem się uśmiechać. W końcu był to tylko przypadek, a nie celowe działanie! Złośliwość rzeczy martwych w cale nie uśmierzyła dezaprobaty pokrzywdzonej Pani. Potraktowała mnie za jakiegoś żartownisia... Kręcąc głową parzyła na mnie i na plamę na mnie i na plamę... To tylko jeszcze bardziej rozbrajało.... Takie sytuacje zdarzają się tylko raz w życiu.