Przywileje naszej władzy. Oto jak zarabiają radni

Najlepszy sposób na podreperowanie domowego budżetu to wpływająca każdego miesiąca na konto dieta. Bo radny, choć pracuje społecznie, wcale nie robi tego za darmo. Za swoją pracę dostaje całkiem niezłą kasę.

Na wysokość diety nie wpływa ani aktywność na posiedzeniach, ani zaangażowanie w sprawowaniu mandatu. Pieniądze jednak to nie jedyny przywilej, jakim mogą się cieszyć radni.

Do takich można na pewno zaliczyć, bardzo lubiane przez rajców, spotkania towarzyskie przy suto zastawionych stołach, które towarzyszą uroczystościom związanym z otwarciem nowych inwestycji. Ci, którzy zostaną wybrani do sokólskiej rady mogą także liczyć na służbowy tablet z dostępem do internetu. O wiele szybciej i łatwiej niż zwykli mieszkańcy mogą liczyć na pracę w jednostkach budżetowych. Niekoniecznie musi dotyczyć to samych radnych. Często korzysta na tym najbliższa rodzina.

Są też w szczególny sposób chronieni przez prawo przed zwolnieniem z pracy. Bo żeby zwolnić pracownika, który jest radnym potrzebna jest zgoda większości rady. A wiadomym jest, że w koleżeńskich kręgach o taką zgodę trudno.

Jarosław Matwiejuk, prawnik z Uniwersytetu w Białymstoku przestrzega jednak samorządowców przed postrzeganiem swojej funkcji wyłącznie jako łatwej drogi do dorobienia się.

- Ci, którzy tak myślą nie powinni w ogóle kandydować, bo to pomyłka - mówi.

I przypomina, że praca w samorządzie oprócz przywilejów niesie ze sobą także obowiązki. W tym ten, wagi najcięższej, związany z ujawnianiem swojego majątku.

- Decydując się na kandydowanie, przyszli radni powinni mieć świadomość tego obowiązku. Jeśli nie chcą ujawniać swego majątku, niech nie kandydują. Jest przecież tyle innych pięknych zawodów, w których mogą się realizować bez konieczności publikowania oświadczenia - mówi.