Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie z Dojlidami, czyli tęsknota za aquaparkiem

Krzysztof Nyszkowski
W mijającym sezonie zalew w Dojlidach tętnił życiem, ciesząc się rekordowym zainteresowaniem.
W mijającym sezonie zalew w Dojlidach tętnił życiem, ciesząc się rekordowym zainteresowaniem. Andrzej Zgiet
Władze Białegostoku, planując kilka lat temu inwestycje sportowo-rekreacyjne, nie doceniły znaczenia aquaparku jako instytucji zaspokajania ważnej potrzeby społecznej. Nadzieja, że powstanie w oparciu o partnerstwo publiczno-prywatne, jest poniekąd spóźnioną próbą nadrobienia utraconego czasu.

Trzeba mieć dużo złej woli, by nie docenić pracy Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w doprowadzenie akwenu w Dojlidach do stanu powszechnej używalności. Atrakcje pływające dla dzieciaków, boiska do gry w siatkówkę plażową i beach soccera przyciągały w upalne dni setki - spragnionych nie tylko biernego plażowania - białostoczan. A ponieważ w tym roku aura była znacznie łaskawsza niż w ubiegłym, zalew dojlidzki tętnił życiem. Zupełnie inaczej niż dwanaście miesięcy temu. Wtedy nie tylko kiepska aura przyczyniła się do słabego sezonu na Dojlidach, ale też i drogowcy. W lipcu i sierpniu remontowali ulicę Plażową. Nic dziwnego, że wielu białostoczan w słoneczne dni zrezygnowało z odpoczynku na plaży, która de facto odcięta była od reszty miasta.

Na szczęście w tym roku podobnych paradoksów nie było, a i pogoda mniej kaprysiła. Ale lato już się kończy i kolejny sezon na Dojlidach przechodzi do historii. I rodzi pytanie: dlaczego w Białymstoku nie ma aquaparku? Bo nawet dwa miesiące wręcz saharyjskiego lata nie zrekompensuje tygodni jesiennej szarugi, miesięcy pod śniegiem, czy dekad wiosennych roztopów. Skoro Suwałki mają park wodny, to dlaczego nie Białystok?

Zwolennicy budowy aquaparku podnoszą, że byłaby to największa atrakcja stolicy Podlasia. Biznes na pewno nie zwróciłby się w rok, ale rozruszałby inne. Bo wiadomo trzeba do Białegostoku przyjechać, wynająć nocleg, można pomyśleć o koloniach dla dzieci z innych miast okraszonych wyjazd do puszczy. A tak turysta wybierze się do Suwałk: bo jak pada pójdzie do aquaparku, a jak świeci słońce nad jeziora. Nie wspominając, że zimą wodny park to idealne miejsce na rodzinną rozrywkę w mieście nad Hańczą.

Przeciwnicy inwestycji w Białymstoku studzą emocje i podkreślają, że nie w każdym mieście aquaparki, zbudowane na fali wykorzystywania pieniędzy unijnych na rozwój infrastruktury społecznej, zarobią na siebie. Nawet te najmniejsze. Zazwyczaj opłacalne są tylko te zlokalizowane w najbardziej turystycznie obleganych miejscach i powstałe w oparciu o kapitał prywatny. Jako przykład podają parki wodne pod Tatrami, które są pełne o każdej porze roku bez względu na cenę biletu wstępu.

Być może tym samym szlakiem powinni podążyć też białostoccy inwestorzy lub ci, którzy zamierzają inwestować w Białymstoku. Gdyby pokusili się o postawienie aquaparku jako uzupełnienie planowanych przez siebie galerii, wówczas frekwencję mieliby zapewnioną. Większość dzieciaków zapewne bardziej wolałaby dobrą zabawę na zjeżdżalniach wodnych czy rwących rzekach zamiast włóczyć się bez celu po handlowych pasażach lub po raz enty jechać do Puszczy Knyszyńskiej, Białowieskiej, kina, teatru, skansenu, kowala czy garncarza. W aquaparku jako miejscu do rozrywki, a nie nauki pływania i sportowego doskonalenia. To powinna odbywać się nadal na miejskich basenach. Co więcej, takich pływalni powinno być więcej (optymalnie przy każdej szkole, niekoniecznie pełnowymiarowych). I to powinno być priorytetem miasta (szkoda, że nie ma o tym mowy w strategii 2011-2020 plus).

Przykład planowanych inwestycji przy ulicy Jurowieckiej (wymarzonego miejsca na aquapark) pokazuje jednak, że i dla prywatnego biznesu w Białymstoku taka inwestycja wydaje się być ponad siłę. I dlatego chyba już jedyną nadzieją na powstanie wodnego parku rozrywki jest jego budowa w oparciu o partnerstwo publiczno-prywatne. Miasto znalazło już miejsce. Aquapark mógłby powstać w sąsiedztwie projektowanej hali widowiskowo-sportowej na Krywlanach oraz w pobliżu kampusu akademickiego i parku Zwierzyniec. I co ważne to nie będzie zwyczajny basen z rurą. To ma być zadaszony kompleks rekreacyjno-sportowy z centrum wystawowo-kongresowym. Tuż obok powstanie elegancki hotel. - Zdajemy sobie sprawę, że aquapark to nierentowna inwestycja. Głównym źródłem zarobku może być jednak centrum konferencyjne oraz hotel - mówił przed wakacjami w "Porannym" Tomasz Buczek, dyrektor departamentu strategii i rozwoju białostockiego magistratu. Dodatkowymi atrakcjami mają być: sauna, jacuzzi, zjeżdżalnia oraz brodziki.

Jednak powodzenie przedsięwzięcia zależy głównie od tego, czy miastu uda się znaleźć inwestora. Do jego zadań będzie należało zaprojektowanie, zbudowanie, finansowanie i zarządzanie obiektem.

Oby tylko nadzieja na przyjście inwestora nie przypominała oczekiwania na mitycznego Godota. A nawet jeśli już się taki chętny się znajdzie, to przykład Katowic pokazuje, że z takiej spółki mogą być nici. Stolica Górnego Śląska miała być pierwszym miastem w Polsce, w którym aquapark powstałby w oparciu o partnerstwo publiczno-prywatne. Gmina dawała teren, a firma miała wybudować basen i zarządzać nim przez 30 lat. Po latach poszukiwań władzom Katowic udało się znaleźć spółkę z Bielska-Białej, ale inwestycja ostatecznie spaliła na panewce. Obaj partnerzy narzekali na zbyt skomplikowane przy takiej inwestycji procedury ustawy o publiczno-prywatnym partnerstwie. Z drugiej strony, i to jest chyba powód wycofania się gminy, jej wkład w budowę i utrzymanie obiektu wcale nie byłby symboliczny. Miasto, obciążane wartymi setki milionów inwestycjami, nie chciało wykładać kolejnych na aquaparka. Zwłaszcza w niepewnych, nie tylko dla samorządu, czasach. Na pocieszenie katowiczanom zostaje korzystanie z parku wodnego w Tarnowskich Górach, do którego mają jednak znacznie bliżej niż białostoczanie do Suwałk czy Druskiennik.

Przez lata urzędnicy białostockiego magistratu dyskusję na temat samorządowego aquaparku ucinali jednym stwierdzeniem: miasto ma inne priorytety sportowo-rekreacyjne - budowę stadionu, hali widowiskowej i dalsze rozwijanie bazy na Dojlidach. Planując te inwestycje u zarania kończącej się unijnej perspektywy budżetowej, nasi włodarze nie docenili chyba znaczenia aquaparku jako instytucji zaspokajania ważnej potrzeby społecznej. Nadzieja, że powstanie w oparciu o partnerstwo publiczno-prywatne, jest poniekąd spóźnioną próbą nadrobienia utraconego czasu.

Z drugiej strony widząc jak realizowane są wspomniane priorytety sportowo-rekreacyjne (stadionowy poślizg, zawirowania z halą, niepewne pieniądze na dokończenie modernizacji ośrodka na Dojlidach), to może i lepiej, że taki samorządowy park wodny nie powstaje. Bo lepiej już tęsknić rok za latem niż w nieskończoność czekać na to, co - nawet w małych mieścinach - jest normą, a u nas dopiero mogło być hitem. Niespełnionym.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny