Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska mania podglądania

Zbigniew Marecki [email protected]
Większość z nas jest bardzo ciekawska, a ponieważ mamy coraz większe możliwości technologiczne, to ta chęć podglądania bliższego i dalszego otoczenia wciąż narasta.
Większość z nas jest bardzo ciekawska, a ponieważ mamy coraz większe możliwości technologiczne, to ta chęć podglądania bliższego i dalszego otoczenia wciąż narasta. Ilustacja Wojciech Stefaniec
Podglądanie jest stare jak ludzkość, ale teraz dzięki nowym możliwościom technicznym podglądamy wszystko, co się rusza. I nie tylko.

Od wieków podglądamy się z ciekawości, podejrzliwości i braku zaufania. Niektórym narodom weszło to tak w krew, że niejako cały czas żyją przy podniesionej kurtynie. Wystarczy się przejść przez holenderską wieś, gdzie nie ma płotów izolujących od postronnych obserwatorów, a główne okno w każdym domu jest pozbawione firanek, więc rodzina w znacznym stopniu żyje na widoku publicznym.

- To pozostałość po czasach, gdy nasi mężczyźni byli przede wszystkim żeglarzami i rybakami. Gdy opuszczali dom, chcieli mieć pewność, że ich żony i dzieci dobrze się prowadzą. Dlatego wszyscy żyli przy otwartej kurtynie - tłumaczą swoją obyczajowość Holendrzy.

Nic więc dziwnego, że to właśnie oni wymyślili w latach 90. ubiegłego wieku telewizyjny program "Big Brother", który polega na podglądaniu przez widzów małej grupy ludzi zamkniętej w budynku lub na ograniczonej przestrzeni. Jak się okazało, trafili w dziesiątkę, bo ten program zrobił ogromną karierę na całym świecie, a w naszym kraju doczekał się wręcz kilku mutacji w różnych stacjach telewizyjnych.
Monitoring robi karierę

Ta telewizyjna moda zbiegła się w czasie z rewolucją technologiczną, która umożliwiła, a właściwie wylansowała montaż na szeroką skalę mniejszych i większych kamer oraz urządzeń podsłuchowych. Ludzie szybko wyciągnęli z tych możliwości praktyczne wnioski. To właśnie wtedy w naszych miastach masowo zaczęły się pojawiać systemy monitoringowe.

Teraz nikogo już nie dziwi ich obecność na rynkach, skrzyżowaniach, stadionach, dworcach kolejowych czy osiedlach mieszkaniowych. Wypatrzyć można je również na parkingach, stacjach benzynowych, restauracjach, bankach, w szkołach, sklepach, a nawet w wielu dużych i mniejszych zakładach pracy, gdzie monitoring służy do kontroli pracowników.

Monitoringiem, który obsługuje policja, straż miejska lub inne służby miejskie, może pochwalić się ponad 200 miast w Polsce. W niektórych z nich poza kamerami montowane są także głośniki.

- Proszę zejść z trawnika - słyszą zdziwione młode pary, które razem z fotografem robią ślubne zdjęcia w ogrodzie zamkowym w Słupsku, bo zwykle nie wiedzą, że jest on objęty monitoringiem.

Ta moda na podglądanie okiem kamery w ciągu kilkunastu lat poszła jeszcze dalej. Teraz za kilkaset złotych można już w domu zamontować system kamer podglądający sen i zachowanie naszego maleństwa albo pracę niani, której nie dowierzamy. Niedawno nawet doszło do tego, że nowa szefowa słupskich żłobków chciała w nich zamontować kamery, aby pracujący rodzice mogli sprawdzać, co robią ich dzieci pod opieką żłobkowych niań. Z powodu ograniczeń prawnych ten pomysł nie doszedł na razie do skutku, ale za to monitoring funkcjonuje w Schronisku dla Zwierząt w Słupsku. Zamontowano go, gdy pojawiły się podejrzenia, że pracownicy nie zawsze właściwie opiekują się powierzonymi im zwierzętami.
Ptasie reality-show

Na tym się jednak nie skończyło, bo nasza chęć podglądania dotyczy już także czegoś, co jest dzikie. Jeszcze niedawno tę funkcję spełniali głównie dokumentaliści i podróżnicy, którzy w naszym imieniu podglądali inne cywilizacje ludzkie albo dzikie zwierzęta na lądzie i w morzu. Zresztą do tej pory tego rodzaju opowieści cieszą się wielkim zainteresowaniem, ale jednocześnie wielu spośród nas chce samodzielnie podglądać otaczający nas świat. Stąd nie tylko coraz popularniejsze stają się bezkrwawe łowy z aparatem lub kamerą w ręce, ale wielką furorę robią bezpośrednie transmisje z rzeczywistego życia zwierząt.

Ostatnio w naszym kraju bardzo popularne jest podglądanie przez internet gniazda pary bielików, które bez przerwy obserwuje kamera umieszczona przez pracowników Lasów Państwowych na drzewie w lesie pod Kutnem. W ciągu kilku tygodni powstał prawdziwy fanklub tego ptasiego reality-show. Już ponad jedenaście tysięcy osób "lubi" na Facebooku fanpage Bieliki Online. Wpis wraz ze zdjęciem, który informował, że w gnieździe wykluły się pisklęta, obejrzało i skomentowało kilkaset osób, a jeszcze więcej osób go udostępniło. Wiele osób obserwujących ptaki robi zrzuty ekranu w ciekawych momentach albo nagrywa filmy. Ostatnim hitem są obrazy związane z karmieniem młodych.

- To wielka przyjemność śledzić kolejne zmiany w życiu tej ptasiej rodziny. Nic innego mnie tak do tej pory nie uwrażliwiło na życie przyrody wokół mnie - pisze na Facebooku jedna z obserwatorek.

Czy tego typu eksperymenty mogą się pojawić także na przykład na terenie Słowińskiego Parku Narodowego?

- Nic o tym nie wiem - mówi Andrzej Dębczak, zastępca dyrektora Słowińskiego Parku Narodowego. Sam ma mieszane odczucia w stosunku do takich form prezentacji gatunków chronionych.

Kamera pilnuje drewna w lesie

Kamery jednak mają także pomóc leśnikom w utrzymaniu porządku w lasach. Stąd na przykład Nadleśnictwo Łomża niedawno zakupiło nowy sprzęt do monitoringu. Ile kamer go tworzy i gdzie są zamontowane to tajemnica. O ich umiejscowieniu decyduje Straż Leśna.

- Miejsc newralgicznych jest więcej niż mamy sprzętu, więc co jakiś czas kamery są przemieszczane - mówi Dariusz Godlewski, nadleśniczy Nadleśnictwa Łomża.Część zakamuflowanych kamer działa już od roku. Sprawdziły się między innymi przy ustalaniu sprawców kradzieży drewna. Ale nie tylko. Monitoring ma zapobiec śmieceniu, rozpalaniu ognisk w miejscach niedozwolonych czy wjeżdżaniu autami do lasów. Tego typu pomysły są wdrażane także na Pomorzu.

- Niektóre nasze nadleśnictwa już dawno korzystają z takich rozwiązań, bo pozwalają na to aktualne możliwości techniczne. Taka forma "przedłużonego oka" naszym zdaniem sprawdza się w różnych sytuacjach - mówi Maksymilian Sierpiński z Dyrekcji Regionalnej Lasów Państwowych w Szczecinku.

Sebastian Zdończyk, socjolog zachowań ludzkich

Dlaczego coraz bardziej podglądamy wszystko, co się mieści i dzieje wokół nas?

- Teorii na ten temat jest wiele, ale naukowcy najczęściej powołują się na naszą naturę. Większość z nas jest bardzo ciekawska, a ponieważ mamy coraz większe możliwości technologiczne, to ta chęć podglądania bliższego i dalszego otoczenia wciąż narasta. W rezultacie wszyscy żyjemy w erze Big Brothera, dla której podglądactwo jest sprawą naturalną. Tym bardziej że najczęściej jest ona motywowana chęcią poprawy naszego bezpieczeństwa.

Rodzi się jednak pytanie o granice podglądania.

- Oczywiście. To pytanie jest bardzo ważne. Tym bardziej że teraz podglądamy wszystko - od narodzin, przez seks, aż do śmierci. Na dodatek często nie zdajemy sobie sprawy , że jesteśmy podglądani. To wszystko powoduje, że musimy być bardzo czuli na tego rodzaju sprawy, jeśli nie chcemy w końcu się znaleźć w społeczeństwie inwigilującym wszystkich jego członków.

Czy da się wyznaczyć granice tej tendencji?

- Obawiam się, że będzie to niezwykle trudne, bo ciągle pojawiają się nowe możliwości technologiczne. Jednocześnie towarzyszą im zmiany prawne, które pozwalają te odkrycia włączyć w nurt życia społecznego. Tym sposobem zaczynają one formalnie żyć swoim życiem bez większych oporów. W taki sposób sami wchodzimy coraz głębiej w sieć podglądania. Niestety, moim zdaniem to będzie narastać, bo coraz bardziej uzależniamy się od życia razem z nowoczesnymi technologiami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny