Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prostu jestem z sobą

Redakcja
Pih występował w klubie "Gwint” podczas ostatniego weekendu
Pih występował w klubie "Gwint” podczas ostatniego weekendu
Z Pihem, raperem z Białegostoku, o twórczości i inspiracjach rozmawiał Jonatan Koralun

Kurier Poranny: W Białymstoku jesteś już raczej gościem. Czy tak też się czujesz?

Pih: Od kilku już lat mieszkam w Warszawie, a tutaj przyjeżdżam tylko na koncerty i odwiedzać rodzinę. Wychowałem się na Słonecznym Stoku, gdzie wciąż mam mnóstwo znajomych. W Białymstoku czuję się jak u siebie. Zresztą zawsze podkreślam, że to moje miasto.

Często mówisz, że stoisz raczej z boku zjawiska, jakim jest polski hip-hop.

- Tak zwana scena hiphopowa zawsze była dość hermetyczną społecznością. Bardziej ze względu na to, skąd się pochodzi, niż co się sobą reprezentuje. Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam ciężkiej pracy i szczerości. Jeśli więc jestem szanowany, to właśnie dlatego. Na początku było nam z Jeden Siedem trudno się przebić, tylko dlatego że jesteśmy z Białegostoku. Później po prostu robiłem swoje i nie oglądałem się na innych. Znam swoją wartość i wiem, co potrafię, dla tego nie boję się stanąć twarzą w twarz z kimkolwiek na scenie.

Jednak często nagrywasz wspólnie z innymi raperami.

- Współpraca przy nagrywaniu, a czasem nawet wspólne przedsięwzięcia, jest czymś nieodzownym dla rapu. Natomiast nigdy nie czułem się do końca związany ani z kulturą, ani ze sceną hiphopową. "Stoprocent Tour", trasa koncertowa z Peją, Kaczorem i innymi, to jedno z niewielu takich wspólnych występów w mojej karierze.

Może dlatego, że jesteś indywidualistą?

- Jestem po prostu sobą. Jeśli na tym polega indywidualizm, to nim jestem. A jestem raperem.

Nie jesteś więc hiphopowcem, lecz raperem?

- Rap jest częścią hip-hopu i dla mnie to on jest najważniejszy. Jako dzieciak dostałem kiedyś kasetę Fat Boysów i od tej pory już wiedziałem, jaka muzyka będzie w moim życiu najważniejsza.

Tę kasetę dostałeś podobno od ojca?

- Tak, pod choinkę. To właśnie dzięki niemu zaczęła się moja fascynacja czarną muzyką. W prezentach dawał mi kasety z muzyką, której sam słuchał i chciał, żebym ja też ją pokochał.

Wciąż słuchasz tych kaset?

- Teraz mam tak mało czasu, że nie słucham prawie niczego. Może poza Otisem Reddingiem, którego muzyka potrafi mnie tak wzruszyć, że mam łzy w oczach. Natomiast największy wpływ na moją twórczość, oprócz rapu, miała niemal cała muzyka: od soulu, po glam rock, np. Marca Bolana. Jak widzisz, spektrum jest ogromne.

O Pihu słów kilka

O Pihu słów kilka

Muzyczna kariera Piha zaczęła się w 2000 roku wraz z pojawieniem się na polskim rynku płyty "Wielka Niewiadoma", którą nagrał wraz Tymianem. Ich zespół JedenSiedem z Białegostoku posiadał własny styl i niepowtarzalny klimat, dzięki czemu został dobrze przyjęty przez polskie środowisko hiphopowe. Krążek wyprodukował DJ 600 Volt, a w jednym z utworów wystąpiła Reni Jusis. W 2001 roku JedenSiedem wziął udział w 38. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Mniej więcej w tym okresie nastąpił rozpad zespołu, a Pih zaczął nagrywać solowe projekty, do których zapraszał takich wykonawców, jak: Wzgórze YaPa3, Paktofonika, Onar i Ośka. W 2002 roku maxisingiel "Nie ma miejsca jak dom", który rozszedł się w ogromnym nakładzie, niespotykanym jak na polski rynek hiphopowy, pochodził z płyty "Boisz się alarmów". Kolejne produkcje Piha to: nagrane wraz z Chadą "O nas, dla was", "Krew, pot i łzy" oraz z Pyskatym jako Skazani na Sukces album "Na linii ognia". Już wkrótce pojawi się solowa płyta białostockiego rapera 'Kwiaty zła", wraz z którą Pih chce zakończyć swoją karierę muzyczną.

A inne wpływy? Tytuł Twojej najnowszej płyty, która ma się niebawem ukazać, sugeruje literaturę?

- Inspiracji literaturą w moich tekstach jest raczej mało. Tytuł "Kwiaty zła" ma raczej przybliżyć klimat poezji Baudelaire'a, niż same wiersze. Ale na pewno literatura ma wpływ na mnie samego, a przez to pośrednio na twórczość. Najczęściej sięgam po Henry'ego Millera i Kosińskiego. Lubię też literaturę iberoamerykańską i rosyjską.

Jednak Twoja twórczość ma coś z poetyckiego turpizmu. Jest przesiąknięta pesymizmem i beznadzieją. Fascynuje Cię mroczna strona życia?

- Nigdy nie myślę o swoich tekstach w tych kategoriach. Jeśli są pesymistyczne, to znaczy, że takie miały być. Rap jest poezją chwili, nawet jeśli samo pisanie trwa kilka dni. Człowiek może być na co dzień wesoły, a jednocześnie w jego głowie i sercu mogą w tym samym czasie kłębić się czarne wizje. Jest to reakcja na otaczającą nas rzeczywistość i nie ma nic wspólnego z naszym usposobieniem. Inspiracją dla moich tekstów jest samo życie i to, co w nim najbardziej mnie dotyka. Jest dużo zła i mroku wokół nas wszystkich, ale to wcale nie znaczy, że mamy się nimi fascynować. To po prostu coś, co porusza nasze wnętrze, a zazwyczaj jest bolesne i traumatyczne.

Na prawdę tą płytą chcesz zakończyć karierę?

- Tak postanowiłem już dawno temu. "Kwiaty zła" będą ostatnią płytą, ale z muzyką na pewno nie rozstanę się tak do końca. Chyba bym nawet nie umiał. Mam pewne plany na przyszłość, ale nie chcę ich na razie zdradzać.

Czy ma to coś wspólnego z ogólną sytuacją na rynku muzycznym? Sprzedajesz mniej płyt?

- Sprzedaż płyt ogólnie jest coraz mniejsza. Głównie za sprawą piractwa w Internecie, ale dużo w tym też winy firm fonograficznych, które nie dbają o wykonawców niemieszczących się w kanonie tak zwanej muzyki środka, którą nazywam "dla wszystkich i dla nikogo".

Masz podobne doświadczenia? O jednej z Twoich płyt długo mówiono: wyjątkowa, choć niedoceniana.

- "Boisz się alarmów", bo o niej mowa, została wydana w momencie, gdy firma PRX padała. Jej sukces cieszy mnie podwójnie: po pierwsze, została doceniona mimo braku promocji, po drugie - to kolejny dowód, że tzw. specjaliści od rynku muzycznego niewiele o tym rynku wiedzą. To doświadczenie wiele mnie nauczyło, nie tylko, jeśli chodzi o kontakty z firmami fonograficznymi. Na własnej skórze poznałem, co to wielki zawód, kiedy młodym wykonawcom wiele się obiecuje, a potem nie spełnia się swoich obietnic.

Spotykają Cię też miłe rzeczy. Niedawno się ożeniłeś?

- Kiedyś w końcu trzeba się ustatkować. To jedna z najważniejszych decyzji w moim życiu. Na dodatek trafnych decyzji. Jestem bardzo szczęśliwy i naprawdę z optymizmem patrzę w przyszłość.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny