Nie śpimy po nocach - mówią mieszkańcy. - Boimy się, by jakiś oszołom nie zaczął podkładać ognia pod nasze domy!
Ich lęk jest uzasadniony: - Taka seria pożarów nie może być przypadkiem - przyznają strażacy.
Także mieszkańcy są pewni swego: - To musi być podpalacz! - twierdzą.
Złapali już nawet podejrzanego, który był w pobliżu płonącej stodoły. I przekazali go policji, ale mężczyźnie nie postawiono zarzutów.
- Miał alibi - tłumaczą funkcjonariusze. I podejrzewają, że motywem podpaleń może być zemsta: - Na to wskazuje fakt, że trzy z czterech spalonych stodół należały do tego samego właściciela - mówią.
Nieszczęścia nie chodzą czwórkami
Pierwsza stodoła w Krasnej Wsi spłonęła 30 czerwca. Nietypowo, bo w południe: - Zaalarmowały nas dzieci, które szły na obiad - opowiada Nina Kondraciuk. - Przybiegliśmy szybko, bo także byliśmy niedaleko. Na miejscu było już sporo ludzi. Próbowali gasić.
Przyjechała straż pożarna. Ale wszystko na nic. Stodoła spłonęła.
- Piękna, nowa stodoła. Sąsiad zrobił daszek, pokrył ją blachą. Stała może 10 miesięcy - wspomina sołtys Aleksander Kondraciuk.
Dlaczego tak krótko? Bo właściciele musieli ją odbudować... po pożarze: - Poprzednia spłonęła 26 sierpnia zeszłego roku - dodaje sołtys. - Także w środku dnia, w niedzielę.
Początkowo nikt nie kojarzył, że pożary mogą być dziełem podpalacza: - Przecież nieszczęście może Bóg zesłać - mówią mieszkańcy wsi. - Ale nie tyle nieszczęść na raz!
Eternit strzelał jak traktor
Jednak czerwcowy pożar to była tylko przygrywka. Od niego zaczął się koszmar mieszkańców Krasnej Wsi.
- Do kolejnych wybuchów ognia doszło 4, 28 i 30 lipca - wylicza mł. insp. Jan Surel, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bielsku Podlaskim.
Na wieś padł blady strach. Stało się jasne, że w Krasnej grasuje podpalacz.
- Z naszych doświadczeń wynika, że taka seria pożarów nie może być przypadkiem. I świadczy tylko o jednym: ktoś ten ogień podkłada - przyznaje mł. bryg. Jan Szkoda, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bielsku Podlaskim.
Dla mieszkańców wsi to przeżycia traumatyczne: - Usłyszałam straszne trzeszczenie. Wyjrzałam przez okno, bo myślałam, że to jakiś traktor na dom jedzie. Wtem ktoś na ulicy przeraźliwie zawrzeszczał, że się pali. To eternit u sąsiada w ogniu strzelał - opowiada pani Nina.
Grzyb jak po bombie
W zeszłym tygodniu strażacy przyjeżdżali do Krasnej Wsi dwa razy: w poniedziałek i w środę.
- Spłonęły stodoły u tego samego gospodarza - opowiada sołtys Kondraciuk. - W poniedziałek w pobliżu domu mieszkalnego, w środę - na działce po drugiej stronie ulicy. Człowiek jest już wykończony, nie śpi po nocach. Rodzina pilnuje jednej części dobytku, a on drugiej. To mu w dzień ogień podkładają.
Mieszkańcy nie wiedzą, jak mogą się obronić przed ogniem. Niewiele mogą im w tym pomóc strażacy.
- Pożary w Krasnej Wsi wybuchają po południu i wieczorem. Niestety, do podpalanych obiektów łatwy dostęp mają osoby trzecie - przyznaje mł. bryg. Jan Szkoda.
Do wersji z podpalaczem przekonani są też strażacy z lokalnych OSP.
- W ciągu czterech tygodni spłonęły cztery stodoły. Wcześniej gasiliśmy też trawy i miejscowe śmietnisko. Na nim powstał olbrzymi grzyb dymu, jak po bombie atomowej - opowiada Andrzej Bujniuk, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Krasnej Wsi.
Kto podkłada ogień?
- Ktoś, kogo to fascynuje. Lubi podpalać cokolwiek. Zaczynał od traw i wysypiska. Ale teraz trawa jest surowa, więc przerzucił się na stodoły - podkreśla prezes Bujniuk.
Załatwiał się koło ognia
Tego najbardziej boją się mieszkańcy: - Cała wieś jest w strachu - twierdzi sołtys Kondraciuk. - Nie śpimy po nocach. Bo nikt nie wie, co temu człowiekowi przyjdzie do głowy. Dziś podpala stodoły, a jutro może przerzucić się na mieszkania.
Ludzie w Krasnej Wsi mają swoje podejrzenia, choć nie chcą bezpodstawnie rzucać oskarżeń.
- Komendant straży złapał jednego człowieka. Niemal na gorącym uczynku. Gdy po pożarze biegł od stodoły w stronę lasu - opowiadają. - Pytaliśmy, co tam robił. Odpowiedział, że... kupę! Akurat koło płonącej stodoły zachciało mu się robić kupę... - powątpiewają.
Policjanci przyznają, że sprawdzali ten trop.
- Ten mężczyzna ma alibi - informuje mł. insp. Jan Surel. - Inna osoba zeznała, że w czasie pożaru szedł dopiero do ognia, by pomagać w ratowaniu dobytku. Ale na razie niczego nie możemy wykluczyć.
Poszukiwania sprawcy są zakrojone na szeroką skalę.
- Przyjechali tu szybko. Dużo policjantów, z psami. Chodzili, świecili, ale chyba nic nie znaleźli - mówią mieszkańcy Krasnej Wsi.
Policjanci sprawdzają każdy trop: - Na razie nie wiemy, kto podpala te stodoły -
przyznaje Surel. - Zakładamy różne wersje robocze. Może to były dzieci, które bawiły się ogniem, a może zazdrosny sąsiad?
Jedną z prawdopodobnych wersji jest też ta o zemście za domniemane krzywdy sprzed lat.
- Potwierdzałby ją fakt, że większość pożarów stodół dotyczyła jednego właściciela - podkreślają policjanci. - Sami właściciele twierdzą, że nie mają wrogów. Ale ludzie są różni: w oczy się uśmiechają, a za plecami zazdroszczą.
Gmina w potrzebie pomoże
Oprócz złapania sprawcy mieszkańcy wsi chcą pomóc pokrzywdzonemu sąsiadowi.
- Na siano ze spalonej stodoły lejemy wodę już kilkanaście godzin - mówi prezes OSP Andrzej Bujniuk. - Cały czas się tli. Trzeba je wywieźć i rozrzucić, bo ono do niczego już się nie nadaje.
- Właściciel sam sobie z tym nie poradzi, bo jest za bardzo rozbity całą tą sytuacją - dodaje sołtys Aleksander Kondraciuk. - Dlatego poprosiliśmy o pomoc gminę.
- Przekażemy sprzęt, dzięki któremu możliwa będzie pomoc poszkodowanym w pożarach - zapewnia Stanisław Charyton, sekretarz gminy Boćki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?