Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy września 1939r.

Redakcja
Od rana wybieraliśmy się na uroczystości otwarcia nowej szkoły i rozpoczęcie Roku. Były przemowy, występy, recytowano wiersze. Nasze małe serca rozpierała duma i radość. Tylko twarze naszych rodziców były smutne i zatroskane...

Szeptano o wojnie. Rano ktoś widział nisko latający samolot, radośnie pomachał mu rękoma a on odpowiedział serią z karabinu.
Wieczorem nadsłuchiwano wiadomości przez głośniki radiowe. I śpiewano piosenkę "Nikt nam nie zrobi nic, nikt nam nie ruszy nic bo z nami Śmigły, Śmigły Rydz".

Następnego dnia, w piękny, pogodny dzień brat, ja i mama poszliśmy do znajomych.
Biegaliśmy po podwórku, starsi rozmawiali przy herbacie. W pewnym momencie usłyszeliśmy warkot zbliżających się samolotów. Nie zawsze nad Czeremcha przelatywały samoloty.
Głowy zadarte w górę, a na niebie maleńkie, srebrne, błyszczące w słońcu samolociki. Liczymi: jeden, dwa, cztery, sześć, osiem... świst, huk wybuch i kłęby dymu, widziane w oddali. Szybko znaleźliśmy się w piwnicy i słuchaliśmy wystraszeni huku spadających bomb. To była wojna, straszna wojna.
Kiedy ucichło, wracaliśmy do domu, wszędzie zamieszanie, pełno wystraszonych, płaczących ludzi i wojsko bo zatrzymał się jakiś pociąg. Wycie syren i znów znaleźliśmy się w zatłoczonej piwnicy (piwnice były przy domach kolejowych, były ogromne). Ktoś krzyczał "rzucili gaz", a więc mokre chustki na usta i nos.

Kiedy skończył się nalot, dotarliśmy do swego mieszkania. Od pobliskiego wybuchu bomby, wypadły wszystkie szyby. Mieszkaliśmy blisko torów i dworca kolejowego. Bomba trafiła w niewielki budynek kolejowy, sąsiedzi mówili, zginął młody kolejarz p. Stefan, został zabity w swoje imieniny.
Tej nocy nie spaliśmy w domu a na łące w jakiejś budzie pasterskiej i bardzo ścięły nas pchły. Noc przeszła spokojnie. Rano ojciec wynajął furmankę, zabrano trochę potrzebnych rzeczy, pościel, ubranie i odwiózł nas do leśniczówki odległej o jakieś 4-5 km.

Jadąc przez łąki, mijaliśmy leje po bombach i rozwalone kupki siana.
Przed wojną przez stację w Czeremsze przejeżdżały pociągi w czterech kierunkach. W czasie wojny była ważnym węzłem kolejowym. Więc bombardowano Czeremche każdego dnia.
Samoloty nad lasem i leśniczówką zataczały koła i w budynku nie można było pozostawać.
W leśniczówce było kilka ukrywających się rodzin z gromadą dzieciaków. Nocą mamy gotowały, szykowały jedzenie na cały dzień, dzieciarnia spała w pokojach na słomie rozłożonej na podłodze. Rano wychodziliśmy do lasu w krzaki i tam spędzaliśmy cały dzień. W czasie nalotów baliśmy się rozmawiać i poruszać, zdawało sie że nas widzą i słyszą tak nisko przelatywały.

Jednego dnia nie zdążyliśmy wyjść z mieszkania, kiedy nadleciały. Cały dom sie trząsł, świst i huk był tak straszny, dzieci płakały, kobiety modliły się. Padliśmy na kolana przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i w kółko powtarzaliśmy "pod Twoją Obronę".

Kiedy ucichło jak "myszy" ukradkiem przez dziurę w płocie (specjalnie zrobioną) przemknęliśmy w zarośla.

Przeżyliśmy najstraszniejsze bombardowanie w którym brało udział 37 samolotów (nie wiem skąd te dane) ziemia jęczała od bomb, huk i skowyt nurkujących samolotów, zdawało się, że to koniec świata.
Wieczorem przychodzili niektórzy mężowie i kobiety biegły by szukać swoich bliskich. Niektórzy patrzyli z troską na nas i na moją matkę.

Dowiedzieliśmy się, że dom gdzie mieszkaliśmy został rozbity i bomba trafiła w posterunek gdzie pracował mój ojciec. Mama płakała, mąż mógł być w pracy lub mieszkaniu.
Ktoś ofiarował się i poszli. Wrócili późno wieczorem. Ojciec przeżył, był w okopie z kolegami, zgniotło ich i przysypało, ale wydostali się.

Ojciec przyniósł klatkę z kanarkami. Biedne martwe małe ptaszki z naszego domu. Płakaliśmy i cieszyli, tej nocy nikt nie spał.

Rano do lasu, mężczyźni do pracy.Ojciec musiał wrócić. Pamiętam stał ze mną przy tej "dziurze w płocie" pytał czy bardzo się boję. Jeszcze w tedy nie wiedziałam, że żegnamy się na zawsze.
Jeszcze przed obiadem przyjechał współpracownik mego ojca. Powiedział do mamy, mąż pani wcielony do wojska, a my jedziemy do Białowieży. Mam takie zadanie zabrać was i swoja rodzinę, uciekamy przed Niemcami.

Rano byliśmy w puszczy białowieskiej. A tam tysiące ludzi, cywile i wojsko. Krzyki, płacz, wszyscy zagubieni, szukający się. Samoloty przelatują i prują z karabinów maszynowych. Wieczorem dano "podwody" dla rodzin wojskowych i policyjnych. Wsiedliśmy w siedmioro i pojechaliśmy w ciemną noc.
Jechaliśmy w nieznane, przeważnie, bo w dzień nękały nas samoloty, bombardując i ostrzeliwując drogę. A drogą ciągnęły kolumny furmanek, przepełnione kobietami z dziećmi i kolumny wojska. Jedni przed siebie, inni z powrotem. Bóg jeden raczy wiedzieć po co? i dokąd? Podwody zmieniano, był problem z wyżywieniem, bo potem nie chciano brać pieniędzy. Nocą my dzieci spaliśmy, zwinięci w kłębuszki a matki czuwały. Mijaliśmy kolejne miejscowości aż przyszedł dzień, kiedy nasi konwojenci rozlokowali wszystkie rodziny po okolicznych wioskach. Nas zakwaterowali we wsi Żuki, powiedziano, że dalej nie możemy jechać bo Rosjanie wkroczyli do Polski.

Wieś była biedna, zacofana, rozmawiano po białorusku. Dzieci wołały za nami "bieżeńcy" a ja myślałam, że nas przezywają.

Gospodarz dał nam izbę i słomę na posłanie. W siedmioro pracowaliśmy przy wykopkach i w obejściu gospodarskim za wyżywienie.

Pewnego dnia wkroczyli żołnierze, długo maszerowali jedyną wiejską ulicą. Zakurzeni, brudni, w długich szymelach, w czapkach z czubem i karabinami. Przestraszeni wyglądaliśmy przez okno zasłonięte firankami. Miejscowi witali ich jak przyjaciół.
We wsi utworzono milicję, przyszli jednej nocy z karabinami i opaską czerwoną na rękawie. Przetrząsnęli nasz pokój, zabrali pelerynę i kożuch mojego ojca, które przez cały czas służyły nam za posłanie. Powiedzieli to jest "kazłonnoje" i poszli.

Po kilku dniach wszystkich "beżeńców" wsadzili na furmanki i pod konwojem zawieźli na stację kolejową. Dali "bumaszki" i kazali wracać do domu.
Ale nie było domu, nie było nowej szkoły, nic nie było.
Józefa Korzeniewska z domu Wieczorek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny