MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy prawdziwy bal

Marian Olechnowicz
1984 rok. Klasa IV "c". Chociaż czasy były siermiężne, to stół studniówkowy bardzo bogaty. Fryzury chłopców prawie rockandrollowe. Kto rozpozna Sławka Ratkiewicza, albo Mariusza Romana i Dorotę Łapińską? A także innych, dziś z pokolenia 40-latków.
1984 rok. Klasa IV "c". Chociaż czasy były siermiężne, to stół studniówkowy bardzo bogaty. Fryzury chłopców prawie rockandrollowe. Kto rozpozna Sławka Ratkiewicza, albo Mariusza Romana i Dorotę Łapińską? A także innych, dziś z pokolenia 40-latków.
Studniówki sprzed lat. Czarne garnitury, białe koszule, krawaty, a nawet muszki.

Dziewczęta w eleganckich bluzkach, spódnicach lub sukienkach.

Też w bieli i czerni. Potem przez lata niezapomniane wrażenia. Najdłuższa przetańczona noc, pełna gala.

Wszyscy razem, cała klasa, cały rocznik. Komuś może zadrżało serce. Bo ta wymarzona, dyskretnie ubóstwiana przyszła z innym. To znowu jakaś dziewczyna, w koledze z klasy odkryła prawie bóstwo, pełne elegancji, wirujące w tańcu. A wcześniej jego nie zauważały.

Moja studniówka była dokładnie pół wieku temu - mówi Jadwiga Maciejewska, absolwentka łapskiego LO, później wieloletni dyrektor tej szkoły. - Bawiliśmy się w środku tygodnia. O sobocie nie było mowy! Do południa trwały normalne lekcje. Przecież byliśmy uczniami szkoły "św. Klementyny".

Tak nazywaliśmy ją od imienia ówczesnej dyrektorki, czyli Klementyny Błaszczyk. Zabawa trwała od godziny 17 do 22. I ani minuty dłużej. Ubrani byliśmy skromnie. Nawet na studniówce. Na co dzień nosiliśmy schludne mundurki, na głowach granatowe bereciki. A w liceum były tylko dwie maturalne klasy. W mojej - klasie "a" - uczyły się same dziewczęta. Do "b" uczęszczali chłopcy. Dlatego nie było gości z zewnątrz. Nie pamiętam, czy ktoś nam przygrywał, czy tylko bawiliśmy się przy muzyce z adapteru. To było przecież tak dawno. Byli też z nami nasi profesorowie. I moja ukochana wychowawczyni, pani Zofia Juszczuk. Wspaniała nauczycielka - dodaje Jadwiga Maciejewska.

- Po godzinie 22 rozeszliśmy się do swoich domów. Nie było mowy o jakiejś tam prywatce. W małym miasteczku, jakim były Łapy, taka impreza szybko by się wydała. A potem? Potem wywiało koleżanki i kolegów w daleki świat. Tylko nieliczni pozostali w Łapach. Ja miałam to szczęście, że prawie całe swe zawodowe życie przepracowałam w liceum. Miałam więc dodatkowo ponad 50 następnych studniówek - mówi z uśmiechem emerytowana pani dyrektor.

- A wraz z tymi, w technikum wieczorowym, może ich było ze sto?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny