Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarki i lekarze mają rezygnować z kontraktów i pracować tylko w jednym miejscu. To katastrofa dla szpitalnych grafików (ZDJĘCIA)

Olga Goździewska-Marszałek
Olga Goździewska-Marszałek
Ograniczenie przemieszczania się personelu, choć słuszne z punktu widzenia epidemiologicznego, może doprowadzić do zamknięcia części oddziałów szpitalnych w regionie i utrudnić funkcjonowanie szpitali.
Ograniczenie przemieszczania się personelu, choć słuszne z punktu widzenia epidemiologicznego, może doprowadzić do zamknięcia części oddziałów szpitalnych w regionie i utrudnić funkcjonowanie szpitali. Wojciech Wojtkielewicz
Na czas epidemii lekarze i pielęgniarki mają pracować tylko w jednej placówce. Takie jest zalecenie Ministerstwa Zdrowia, które pracuje nad zmianami w prawie, by ograniczyć migracje personelu medycznego między szpitalami. Obstrzenie może jednak spowodować spore dziury w grafikach. Zmniejszy się również liczba wypracowanych godzin, a co za tym idzie - zarobków.

To nie jest tajemnica, dlaczego pielęgniarki i zresztą lekarze również, decydowali się na pracę ponad etat i szli na kontrakty do kilku szpitali. Przede wszystkim jednostki pilnie potrzebowały pracowników. Jeszcze nie tak dawno lekarze dzwonili i szukali pielęgniarek do pracy na dowolną ilość godzin, by w ogóle mieć wsparcie na oddziałach. I Śniadecja i USK były w takiej sytuacji. Obecnie stoją przed wyzwaniem zapewnienia opieki pacjentom przy braku odpowiedniej liczby personelu - przyznaje Agnieszka Olchin, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie podlaskim.

Jeśli część personelu medycznego zrezygnuje z kontraktów, nieubłagalnie powstaną dziury w grafikach. Ale decyzja o pracy wyłącznie w jednej placówce wiąże się również z utratą zarobków, czasami nawet o połowę. Rozwiązaniem mogą być dodatkowe godziny w tym szpitalu, w którym pracownik zdecydował się zostać.

- Motywacją do pracy w kilku placówkach były niskie zarobki. Podczas epidemii zostanie w jednej placówce, w mojej ocenie, jest konieczne, by zapewnić sobie i innym bezpieczeństwo. Uważam jednak, że pielęgniarkom powinny być wypłacone za to rekompensaty - uważa Olchin - Drugim rozwiązaniem są dodatkowe dyżury, na które dyrekcja danego szpitala musi wyrazić zgodę - podkreśla szefowa związków.

Ministerstwo Zdrowia wprowadziło bezwzględny nakaz pracy tylko w jednym szpitalu dla wszystkich lekarzy i pielęgniarek, którzy mają kontakt z pacjentami chorymi na COVID-10 lub podejrzewanymi o zakażenie. Zakaz głównie dotyczy szpitali zakaźnych i jednoimiennych. Pracownikom służby zdrowia, którzy teoretycznie nie mają kontaktu z takimi pacjentami, zaleca się ograniczenie miejsc pracy. Oczywiście obostrzenia wprowadzone są po to, by zmniejszyć ryzyko transmisji wirusa przez personel medyczny.

- Póki co nie mamy narzędzi prawnych i nie możemy wymagać deklaracji pracy w placówce od każdego pracownika. Ale lekarze zatrudnieni na etat w szpitalu mają podpisane tzw. lojalki, czyli deklaracje pracy wyłącznie w USK. Niewielu lekarzy ma kontrakty w innych szpitalach. W nieco innej sytuacji są pielęgniarki, nie mają lojalek i częściej pracują w innych szpitalach. Będą musiały zdecydować, w której pracy zostaną. Na razie czekamy na nowe decyzje ministerstwa - informuje Katarzyna Malinowska - Olczyk, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Zobacz też:Szesnastu pracowników USK zamkniętych w szpitalu na kwarantannie. Przez pacjenta hospitalizowanego wcześniej w Bielsku Podlaskim (ZDJĘCIA)

Szef Podlaskiego Związku Zawodowego Lekarzy, który jedncześnie pracuje w USK, uważa że obostrzenia dot. pracy personelu medycznego trzeba wprowadzić jak najszybciej.

- Sugeruję pracę w jednym miejscu. Jest to jedyne słuszne postępowanie w tej sytuacji i dzięki temu ogranicza się możliwość przenoszenia wirusa. Nie jest to co prawda obwiązujące prawo, tylko zalecenie. Jednak na tym etapie rowoju epidemii jest to niezbędne i według mnie osoby zarządzające szpitalami, powinny mieć jak najszybciej narzędzie prawne, by pozyskiwać deklaracje pracowników. Oczywiście pojawi się problem w grafikach, ale cała epidemia jest problemem i musimy sobie w tej sytuacji radzić - mówi dr Ryszard Kijak, szef Podlaskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

W białostockim szpitalu wojewódzkim dyrekcja podjęła już działania, by ograniczyć migrowanie personelu między szpitalami. Pielęgniarki i lekarze zatrudnieni w innych jednostkach muszą wpisać się na specjalną listę.

- Dyrektor wydał apel opierający się na zaleceniach ministerstwa i poprosił o sporządzenie listy osób, które pracują w innych jednostkach. Każdy potraktował to jak polecenie służbowe - informuje Henryk Grzesiak z Białostockiej Izby Lekarskiej i jednocześnie lekarz w szpitalu wojewódzkim.

Jego zdaniem ograniczenie przemieszczania się personelu, choć słuszne z punktu widzenia epidemiologicznego, może doprowadzić do zamknięcia części oddziałów szpitalnych w regionie i utrudnić funkcjonowanie szpitali.

- Małe placówki mogą mieć problem z zapewnieniem ciągłości pracy niektórych oddziałów przez brak specjalistów. Lekarze ze szpitala wojewódzkiego dojeżdżali do jednostek powiatowych, gdzie brakowało m. in. anestezjologów. Póki co dyrektorzy takich placówek nie zgłaszają problemów, ale może się to szybko zmienić. Podejmujemy współpracę z wojewodą podlaskim i jesteśmy gotowi uczestniczyć, jako izba lekarska, w spotkaniach sztabu kryzysowego, by móc wspólnie działać na rzecz wszystkich szpitali - podkreśla dr Grzesiak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny