MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Magda już od 70 lat strzyże białostoczan. Mimo że dobiega 90-tki, z pracy rezygnować nie zamierza

Magda Ciasnowska
Magda Ciasnowska
Białostocka fryzjerka jest w zawodzie od 70 lat i nie zamierza rezygnować
Białostocka fryzjerka jest w zawodzie od 70 lat i nie zamierza rezygnować Wojciech Wojtkielewicz
Pani Magda Brzozowska ma 89 lat. I ciągle pracuje! Co więcej, już nie raz i nie dwa poprawiała fryzury, z którymi rozżaleni klienci przychodzili do niej od modnych barberów czy też znacznie młodszych kolegów po fachu.

Do fryzjerstwa ciągnęło ją od dzieciństwa. Już jako kilkuletnia dziewczynka siadała za mamą i czesała jej długie, gęste, czarne włosy. Ta ulubiona dziecięca zabawa szybko przerodziła się w pomysł na dorosłe życie. Nikogo nie zaskoczyło, że wybrała szkołę fryzjerską. Chociaż - jak wspomina - mało brakowało, a zamiast fryzjerką zostałaby fotografem. Okazało się bowiem, że w szkole została przez pomyłkę przydzielona do działu fotograficznego.

- Ale się nie poddałam! Przez trzy miesiące chodziłam na zajęcia fryzjerskie jako wolny słuchacz, tak trochę nielegalnie - śmieje się pani Magda. - Ale że byłam bardzo pomocna i pracowita, wychowawczyni była ze mnie zadowolona i w końcu wystawiła mi ocenę i pozwoliła zostać na zajęciach z fryzjerstwa.

W szkole do wyboru były dwa fryzjerskie działy: damski i męski. Pani Magdzie już wtedy bardziej podobała się praca na fryzurach panów. I w końcu, po trzech latach nauki, w 1954 roku, młoda białostocka fryzjerka poszła do swojej pierwszej pracy.

- Wtedy w Białymstoku funkcjonowały spółdzielnie, m.in.: krawieckie, szewskie i właśnie fryzjerskie. I trafiłam do takiej spółdzielni przy ul. Sienkiewicza. Spędziłam tam przy jednym fotelu w sumie 40 lat - wspomina. I zdradza, że początki wcale nie były łatwe. - Panowie nie za bardzo chcieli siadać na mój fotel, bo w tamtych latach byłam właściwie pierwszą kobietą zajmującą się męskimi fryzurami. Zazwyczaj robili to starsi panowie. A tu obok nich pojawiłam się ja - młoda, niewysoka, chuda dziewczynka. Ale później, pomalutku, pomalutku się do mnie przekonywali.

Jak przyznaje pani Magda, w czasach, gdy zaczynała swoją przygodę z fryzjerstwem, ta praca wyglądała zupełnie inaczej niż obecnie.

- Na początku nie mieliśmy właściwie nic. Nie było specjalistycznych nożyc, nie było grzebieni, nie było brzytew, nie było maszynek. Te ostatnie zaczęli produkować w Niemczech dopiero w latach 60-tych - opowiada. - Wszystkie ścięte włosy zaś systematycznie zbieraliśmy do worków, a magazynier wywoził je pod... niemiecką granicę. Dostawaliśmy za nie fryzjerskie narzędzia. Z tego co wiem, to z tych włosów Niemcy robili jakieś elementy homont dla koni. I taka wymiana trwała przez kilka lat - opowiada fryzjerka.

Wspomina też najlepsze brzytwy, które pochodziły ze Szwecji, i fakt, że w całym zakładzie przy ul. Sienkiewicza były tylko trzy maszynki ręczne.

- Trzeba było o nie dbać, zawsze dopatrzyć, naostrzyć… Był pan, który własnoręcznie ostrzył nam nożyczki i noże do maszynek. Ale niestety już zmarł - opowiada fryzjerka. - Dopiero dużo później powstały specjalistyczne sklepy, w których do dziś można zaopatrywać się we wszelkie niezbędne narzędzia fryzjerskie. A do tego dziś przecież wszystko można też znaleźć i kupić w internecie.

Pani Magda - stojąc przez 70 lat przy fryzjerskim fotelu - obserwowała, jak zmieniała się moda na męskie fryzury.

- Kiedyś królowały głównie fryzury klasyczne. Robiliśmy zazwyczaj tak zwany komplet: strzyżenie, golenie, mycie głowy i czesanie - opowiada. - Klientów było mnóstwo, bo kiedyś zakładów nie było tak dużo jak teraz. Białostoczanie mieli więc znacznie mniejszy wybór.

W końcu, po długich latach zajmowania się fryzurami białostoczan, przyszedł czas na zasłużoną emeryturę. Pani Magda jednak długo w domu nie wytrzymała...

- Posiedziałam bez pracy jakieś pół roku, może rok… I wtedy odezwał się do mnie kolega, który prowadził zakład fryzjerski przy ul. Wesołej w Białymstoku - opowiada 89-latka.

Był od niej nieco starszy, wykonywał ten sam zawód i nie był już w stanie dłużej pracować. Zaproponował więc, że przekaże jej swój zakład.

- A ja nie dałam już rady siedzieć i nic nie robić - uśmiecha się pani Magda. - Część emerytów wybiera kluby seniorów, jakieś spotkania, wycieczki i potańcówki. Ale wiele osób siedzi bezczynnie w domu przed telewizorem. Nie chciałam być jedną z nich. Dlatego postanowiłam wrócić do pracy.

Z radością przystała więc na propozycję kolegi po fachu i już od ponad 30 lat strzyże białostoczan w niewielkim lokalu przy ul. Wesołej 18. W sumie przy fryzjerskim fotelu spędziła już 70 lat!

- Na brak ruchu nie narzekam. Mam tu swoich stałych klientów. Są wśród nich zarówno starsi panowie, mieszający na tym osiedlu, jak i młodzi studenci, a także profesorowie z Politechniki Białostockiej, która jest tuż obok - wylicza. - Na moim fotelu siadają zarówno czteroletni chłopcy, jak i 90-letni mężczyźni.

Co więcej, przychodzą do niej nawet jej starzy klienci z zakładu przy ul. Sienkiewicza, którzy po latach odnaleźli ją w nowej lokalizacji.

- Część z nich to dzisiaj już starsi panowie. A przecież nie tak dawno przychodzili do mnie jeszcze jako dzieciaki - fryzjerka uśmiecha się do wspomnień. - Skoro ci klienci wciąż tak chętnie do mnie wracają, to znaczy, że chyba całkiem dobrze radzę sobie z tym co robię.

Pani Magda na bieżąco śledzi wszystkie trendy i dowiaduje się, jakie fryzury są modne. Podkreśla, że jej klienci mają różne pomysły, a moda bardzo często się zmienia

- Była moda na jeże, w tym jeże karo, czyli coś w stylu tego, co ma na głowie znany detektyw Rutkowski. A teraz najmodniejsze są fryzury od barberów - uśmiecha się fryzjerka. I zdradza, że nie raz zdarzyło się jej poprawiać ich pracę. - Jakiś czas temu mama przyprowadziła do mnie swojego kilkunastoletniego syna. Zażartowałam, czy nie wolałby iść z nim do barbera. A ona mówi: „Pani będzie strzygła po barberze”. Zapłacili tam 100 zł, a ja na jego głowie nie widziałam kompletnie nic, nawet zarysu jakiejś fryzury. A z mojego fotela wstał na szczęście bardzo zadowolony - opowiada. - Z kolei nie tak dawno temu inny chłopak, który studiuje i na co dzień mieszka w Warszawie, przyszedł do mnie prosto z dworca PKP, jeszcze z walizką. Okazało się, że poszedł do fryzjera w stolicy... I teraz, jak przyjechał do rodziny na święta, to od razu przybiegł do mnie z prośbą, żebym na szybko poprawiła to, co tamten fryzjer zrobił mu na głowie.

W salonie przy ul. Wesołej panią Magdę można spotkać codziennie. Spędza w nim pełnowymiarowy dzień pracy, czyli całe osiem godzin.

- Codziennie rano budzi mnie mój kot, 20-letni Gordon. Robi to zazwyczaj o godzinie 4, a czasami nawet o 3 rano. Karmię go, jem śniadanie, piję kawę i idę do pracy - opowiada fryzjerka. - Czasami pracy jest więcej, czasami mniej i wtedy można chwilę odpocząć. Chociaż do odpoczynku to mam noc. I to mi wystarczy. Nigdy nie narzekam, że jest mi ciężko. A przecież poza tym, że pracuję zawodowo, to jeszcze gotuję, sprzątam... Mój mąż zmarł już dawno temu. Mieszkam sama, więc muszę robić właściwie wszystko. Moi znajomi niestety nie radzą sobie tak dobrze jak ja.

Swoją pracę ceni przede wszystkim za stały kontakt z ludźmi. Bo przecież to właśnie samotność jest tym, co w obecnych czasach najbardziej doskwiera starszym ludziom.

- Bardzo lubię moich klientów - podkreśla. - Rozmawiam z nimi właściwie o wszystkim: o chorobach, o polityce, o życiu… Nasłucham się codziennie ich historii i już nie muszę oglądać telewizji - uśmiecha się fryzjerka. - I co najważniejsze, nie siedzę bezczynnie w domu, jak na przykład moje sąsiadki. Cały czas pracuję i cały czas jestem wśród ludzi. To dla mnie ważne, bo gdy człowiek siedzi bezczynnie, to do głowy mogą przychodzić różne głupie myśli. Dlatego zachęcam moich rówieśników i wszystkich emerytów, by pracowali jak najdłużej.

Pani Magda podkreśla też, że dzięki pracy nie ma czasu na chorowanie.

- Ja w zasadzie nie choruję i nie chodzę po lekarzach - wyznaje. - Kiedyś przez jeden cały weekend leżałam w łóżku z mocnym katarem, ale w poniedziałek zmusiłam się, żeby przyjść do pracy. I w pewnym momencie, już po południu zauważyłam, że choroba jakoś dziwnie zniknęła. Dałam po robocie i nagle wszystko przeszło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co zrobić kiedy dzieci nadużywają internetu? Zobacz 3 sposoby NA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny