Gimnazjaliści obstawiają szkoły

Tegoroczna rekrutacja zapowiada się pełna niespodzianek. Miejsc jest więcej niż kandydatów, ponadto uczniowie mogą ubiegać się o przyjęcie do kilku szkół naraz. Co z tego wyniknie? Jedni dyrektorzy mówią, że będzie bałagan i dodatkowa praca, inni ze strachem myślą, czy zbiorą komplet do pierwszych klas.

Bez egzaminów

Obawy wynikają z innego niż dotychczas sposobu rekrutacji do szkół. W tym roku nie ma już egzaminów wstępnych, kandydaci będą przyjmowani na podstawie złożonych dokumentów. Zadecydują wyniki z egzaminu, który odbędzie się 14 i 15 maja w gimnazjach oraz oceny końcowe ze świadectwa. W odróżnieniu od lat poprzednich dyrektorzy szkół ponadgimnazjalnych mają obowiązek przyjęcia od uczniów kopii świadectwa szkolnego. Do tej pory było tak, że kiedy uczeń kończył podstawówkę musiał być zdecydowany na konkretną szkołę, bo musiał się stawić na egzamin. Teraz papiery może złożyć do kilku ogólniaków czy techników jednocześnie.
Początkowo wątpliwości budziło to, że kopia świadectwa musi być potwierdzona notarialnie, jednak w ostatnich dniach minister Łybacka kategorycznie je rozstrzygnęła. Wystarczy, gdy zgodność kopii zostanie poświadczona urzędowo, np. przez macierzystą szkołę ucznia, szkołę prowadzącą rekrutację, bądź jednostkę samorządu terytorialnego.

Niepewny kandydat

Efekty zmian w rekrutacji już widać w sekretariatach szkół. Kiedy pod koniec ubiegłego tygodnia próbowaliśmy zorientować się w sytuacji, wszędzie narzekano. W Zespole Szkół Zawodowych PKP do czteroletniego technikim było tylko 9 podań, do liceum profilowanego - 8, a miejsc w obu szkołach jest po 60. Wicedyrektor Jan Tyborowski ma nadzieję, że w ostatnich dniach zgłosi się więcej chętnych, bo sporo uczniów wzięło skierowania na badania lekarskie, wymagane przy przyjęciu do technikum. Nie ukrywa jednak, że obawia się o pełny nabór do wszystkich czterech klas pierwszych.
Podobne wątpliwości mają też w Zespole Szkół Zawodowych nr 4. Do technikum jest już komplet, ale do zawodówki ledwie połowa. Zresztą samo podanie, to jeszcze nie gwarancja. Chętnych teraz może być na dwie klasy, a we wrześniu okaże się, że starczy na połowę jednej - słyszymy w sekretariacie.
- Bałagan będzie do połowy września - mówią w Zespole Szkół Elektrycznych. Szkoła wydała ponad 400 skierowań na badania lekarskie. Miejsc ma 370, a podań w ubiegły piątek było 120.

Tłok w liceach

MIEJSC WYSTARCZY

Na absolwentów gimnazjów na Podlasiu czeka 65 liceów ogólnokształcących (ok. 8400 miejsc), 61 techników (4950 miejsc), 70 liceów profilowanych (4770 miejsc) i 67 zasadniczych szkół zawodowych z 5220 miejscami. W sumie dla 19.900 uczniów przygotowano ponad 22.900 miejsc, o 3 tys. więcej niż w ubiegłym roku.

W liceach natomiast już się piętrzą stosy dokumentów. Zgodnie z przewidywaniami, gimnazjaliści obstawiają po kilka szkół. Dorota Stypułkowska, którą zastaliśmy w sekretariacie VI LO, podanie złożyła jeszcze do trzech innych ogólniaków. - Na wszelki wypadek, żeby gdzieś się dostać - tłumaczy.
W VI LO do piątku wpłynęło już prawie 250 podań, w IV LO przeszło 240, w II LO ponad 200. W tych liceach obaw o komplet uczniów nie ma, zawsze było więcej chętnych niż szkoła mogła pomieścić.
- Urywają się telefony, dzwonią rodzice, uczniowie. Pytanie jest jedno: o dokumenty, a właściwie o to, czy można składać duplikat świadectwa. Będzie zalew podań - mówią pracownice sekretariatu. - Nas czeka podwójna praca, a uczniów niepewność do końca, do jakiej szkoły zostaną przyjęci. W pierwszym terminie rekrutacji może być tak, że w kilku szkołach będą te same nazwiska - przewiduje Marek Onoszko, dyrektor VI LO w Białymstoku. - Jakich będziemy mieć uczniów dowiemy się tak naprawdę dopiero we wrześniu, kiedy młodzież przyjdzie na lekcje.