Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ochotnicze Hufce Pracy to ostatnia deska ratunku dla zagrożonych wykluczeniem społecznym

Ewa Bochenko
Ewa Bochenko
Beata Matyskiel, wojewódzki komendant OHP i Beata Bratumił, kierownik ośrodka szkolenia i wychowania, z wychowankami wasilkowskiego OHP
Beata Matyskiel, wojewódzki komendant OHP i Beata Bratumił, kierownik ośrodka szkolenia i wychowania, z wychowankami wasilkowskiego OHP Ewa Bochenko
Ciągle pokutuje pogląd, że OHP-y to pachnące komuną relikty przeszłoścI. Jednak mało kto wie, że nadal skutecznie wspierają one młodzież zagrożoną wykluczeniem społecznym

- Nie zgadzam się z twierdzeniem, że „ohapy” to relikty przeszłości, bo ja sama - mając również inne możliwości - zdecydowałam się właśnie na to miejsce - mówi z determinacją Kaja, uczestniczka zajęć w Ochotniczym Hufcu Pracy w Wasilkowie. - I nie jestem jedyną, która chciała skorzystać z proponowanej przez OHP oferty. To nie jest placówka dla ułomnych, jak często się ją przedstawia. To szkoła dla ludzi o różnych charakterach, którzy chcą jak najszybciej zdobyć zawód, a nauka sama w sobie nie jest dla nich najważniejsza. Właśnie dlatego tu jestem.

Kilka dni temu w wasilkowskim OHP-ie odbyła się Wojewódzka Rada Programowa, czyli doroczne podsumowanie działań OHP na terenie Podlaskiego. I wychodzi na to, że we wszystkich tego typu placówkach w regionie wiele się dzieje. Największym jednak sukcesem jest 100-procentowe obłożenie wszystkich podlaskich komend (aktualnie z ich oferty korzysta tysiąc młodych osób), o co we wcześniejszych latach było bardzo trudno.

- Wiążę się to ze stereotypami dotyczącymi OHP. Walczymy z odczarowaniem odbioru naszej działalności, ale nie jest to łatwe - mówi Beata Matyskiel, wojewódzki komendant OHP w Białymstoku. - Jednak fakt, że w tym roku mamy zajęte wszystkie miejsca, z pewnością świadczy o tym, że idziemy w dobrym kierunku.

Beta Matyskiel podkreśla, że obecnie instytucja nie ma nic wspólnego z wizerunkiem sprzed sześćdziesięciu lat. Teraz to agencja do spraw młodzieży. Pracownicy OHP dziś wychowują młodych ludzi, kształcą i pomagają im znaleźć pracę. Skupiają się na młodzieży od 15. do 25. roku życia. Takiej, która jest zagrożona wykluczeniem społecznym, zmaga się z trudną sytuacją życiową, niekiedy potrzebuje zmiany otoczenia i profesjonalnej opieki pedagogicznej czy psychologicznej. Mają do tego wykwalifikowaną kadrę: wychowawców, instruktorów, psychologów, doradców zawodowych. Współpracują z poważnymi pracodawcami w całym kraju, ale i za granicą. Młodzi ludzie, trafiający pod skrzydła tych placówek, nie ponoszą żadnych kosztów, a kończą ciekawe i potrzebne kursy.

- Mamy swoje oddziały w całym regionie: w Białymstoku, Łomży, Suwałkach, Kolnie, Grajewie, Zambrowie, Augustowie, Hajnówce, ale chcę zwrócić szczególną uwagę na Wasików. Tam mieści się jedyny stacjonarny ośrodek szkolenia i wychowania, gdzie młodzież - nie płacąc za wyżywienie i zakwaterowanie - może ukończyć szkołę branżową, zdobyć zawód, skorzystać z praktyk zawodowych oferowanych przez różne zakłady pracy. To takie serce OHP-u na Podlasiu- wskazuje Matyskiel.

Młodzież z trudną historią

Ona i jej kadra to więcej niż nauczyciele. Każdy z nich ma coś z terapeuty. Stanowią również wzory do naśladowania dla młodych ludzi, nierzadko są ostatnią deską ratunku przed powieleniem schematów, w których młodzież się wychowywała. Każdy z uczestników kursu ma inną historię, najczęściej bardzo trudną. Ma też przeszłość, która odznacza piętno na jego życiu. Charyzmatyczna i bardzo rezolutna Kaja również. Mimo to, jako jedna z nielicznych zdecydowała się z nami porozmawiać, zapozować do zdjęcia. Inni mieli opory, bo nie każdy jest dumny z tego, że uczy się w OHP. Właśnie przez wspomnianą wcześniej złą sławę. Tymczasem „ohapy” nie są reliktem przeszłości. To nowoczesne placówki, kompleksowo przygotowujące do życia młodych ludzi, którzy niejednokrotnie w swoich środowiskach zostali już spisani na straty. Dzieciaki, które w szkolnych społecznościach zawsze były marginalizowane, stały na szarym końcu w kolejkach do udziału w różnorodnych projektach, tu zajmują pierwsze miejsca, a dzięki rozwojowi komend mają możliwości, których nikt dotąd im nie oferował. Mogą korzystać z zagranicznych praktyk, staży, biorą udział w konkursach, zostają ich laureatami. Przede wszystkim jednak dostają coś, czego dotąd nie mieli. Uwagę i czas.

- Ten czas i rozmowa są tak naprawdę kluczowe w procesie wychowania. Zainteresowanie dorosłych jest dla nich często nowością, czymś, czego dotychczas nie doświadczyli - przekonuje Matyskiel. - A trzeba zaznaczyć, że przez różne charaktery tych młodych ludzi i ich skrajne doświadczenia życiowe, okazywanie im należytej atencji wymaga ogromnych pokładów cierpliwości i empatii. Na szczęście mam wspaniałą, doświadczoną kadrę, która świetnie spełnia się w swoich rolach - dodaje szefowa OHP.

Nie jest gołosłowna. Kiedy razem z kierowniczką komendy w Wasilkowie idziemy na spotkanie z wychowankami, wszyscy żywo reagują na ich widok, niektórzy się tylko uśmiechają albo miło pozdrawiają, inni rzucają się paniom na szyję, tulą się do nich. To bardzo wzruszający widok. Dla wychowawców jest codziennością. Jednak komendant zaznacza, że do rzadkości nie należą też trudne momenty i newralgiczne sytuacje, z którymi również muszą sobie radzić.

- Przyszłam do pracy z misją. Szybko się ona zweryfikowała. Dziś wiem, że pracując tu trzeba przede wszystkim umieć wczuć się w emocje tych młodych ludzi i uzbroić się w ogromną cierpliwość - mówi jedna z instruktorek.

Wypadają z systemu edukacji

Według danych Eurostatu, w Polsce ok. 5 proc. młodzieży w wieku 16-24 lat okresowo lub trwale wypada z systemu edukacji. Zwykle są to młodzi ludzie pochodzący z rodzin niepełnych, wielodzietnych, dotkniętych bezrobociem, o złej sytuacji materialnej lub patologicznych oraz osoby, które pomimo młodego wieku już weszły w konflikt z prawem. Ochotnicze Hufce Pracy umożliwiają właśnie takim młodym osobom uzupełnienie wykształcenia ogólnego i zawodowego oraz zdobycie kwalifikacji zawodowych pozwalających znaleźć zatrudnienie lub rozpoczęcie działalności gospodarczej na własny rachunek.

Aktualnie w podlaskich „ohapach” kształci się blisko 1000 osób. Instytucje te nie gwarantują swoim wychowankom uzyskania stabilnego zatrudnienia, ale są istotnym elementem kształtowania rynku pracy, zwłaszcza dla młodzieży wymagającej wsparcia ze strony państwa. „Ohapy” pomagają kompleksowo osobom przedwcześnie przerywającym naukę, dzięki czemu zapobiegają ich marginalizacji i wykluczeniu.

- W pewien sposób wypełniamy lukę społeczną- wyjaśnia komendant.

W jaki sposób? Współpracując z różnymi organizacjami i instytucjami będącymi najbliżej tych, do których trzeba wyciągnąć pomocną dłoń. Co roku kadra podlaskich komend sama wyszukuje beneficjentów swojej oferty. Rekrutuje ich w porozumieniu ze szkołami, parafiami, ośrodkami i domami pomocy społecznej. Bardzo często jest tak, że kadra chce bardziej, niż te dzieci, więc trzeba o nie zawalczyć.

- Bywa, że przegrywamy. Albo że robimy z nimi dwa kroki do przodu, a potem trzy do tyłu - mówi Elżbieta Dziemianiuk, która zajmuje się m.in. planowaniem i organizacją projektów zagranicznych.

Na szczęście społeczeństwo coraz bardzie rozumie istotę OHP-ów i zdarza się, że młodzież sama do nich przychodzi. Tak było z Kają, która w wyniku różnych życiowych zawirowań trafiła do domu dziecka. Ma jasny cel: stanąć na własne nogi i jak najszybciej móc się samej utrzymywać. Aktualnie uczy się tajników zawodu fryzjerki, chociaż zależało jej na szkole gastronomicznej. Jednak w momencie, w którym postanowiła dołączyć do OHP, nie było tam miejsc. Teraz zaś wskazuje, że fryzjerstwo nie jest takie całkiem przypadkowe, ponieważ od zawsze bardzo chciała związać swoją zawodową przyszłość z dbaniem o kobiety: stylizowaniem paznokci i robieniem makijaży.

- Co ważne, moja rodzina stawia na naukę. Obie babcie były nauczycielkami, mama pracuje w szkole językowej, więc to nie jest tak, że nie mam predyspozycji do nauki. Po prostu nie lubię się uczyć, za to mam sprecyzowane plany i chcę pracować - podkreśla dziewczyna.

Dodaje, że ludzie, z którymi zetknęła się w hufcu, pomogli jej w ich ugruntowaniu. Nauczyła się też cierpliwości i relacji z rówieśnikami. Dziś jest bardzo zadowolona ze swojego wyboru i podkreśla, że OHP jest bardzo dobrą szkołą.

Absolwenci potrzebni są pracodawcom

- Staramy się zajmować czymś naszą młodzież, bo jak są zajęci, to nie przychodzą im do głów głupie pomysły - uśmiecha się Beata Matyskiel. - A przecież zdarza się, że dołączają do nas dzieciaki z dużym temperamentem. Angażując je w różne projekty pozwalamy im odkryć samych siebie, to, co lubią, w czym czują się dobrze. I okazuje się, że to bardzo zdolna młodzież - podkreśla.

Kadra cieszy się z każdego obudzonego talentu, z pokonanych przez wychowanków barier językowych, z tego, jak młodzież otwiera się na innych ludzi. Dzięki współpracy z hospicjami uwrażliwiają swoich wychowanków na osoby starsze, chore. Młodzi ludzie poznają też różne zakłady pracy, mogą sprawdzić się w różnych zawodach. I to jest kolejny bardzo ważny „wypełniacz” luki na rynku pracy, bo wielu z nich zostaje potem hydraulikami, elektrykami, budowlańcami.

- Brakuje fachowców, więc w interesie nas wszystkich leży, by wykształcić ich jak najszybciej - podkreśla komendant OHP. - My to robimy. Oferujemy naukę w szkole branżowej. W Wasilkowie kształcimy kucharzy, fryzjerów, krawców, budowlańców - oni zawsze znajdą pracę i będą potrzebni.

Dzięki współpracy „ohapu” z różnymi pracodawcami, młodzi ludzie znajdują zatrudnienie, a pracodawcy - pracowników. Wśród absolwentów OHP-ów są jednak i tacy, którzy robią kolejny krok - zakładają własne firmy i świetnie sobie radzą. Niestety, bywają i tacy, którzy wracają do swoich środowisk. Ale to nie demotywuje pracowników hufców do podejmowania nowych działań, chociaż nasi rozmówcy nie ukrywają, że każdy taki przypadek bardzo przeżywają.

- Warto walczyć o każdego młodego człowieka, w odpowiednim momencie pokierować nim tak, aby był samodzielny, spełniony w pracy, szczęśliwy. Każdy taki przypadek to sukces całego naszego zespołu. Całego świata nie zbawimy, ale dla jednego człowieka ta pomoc może być w przyszłości całym jego światem- podsumowuje Beata Matyskiel.

Beata Matyskiel, wojewódzki komendant OHP, i Beata Bratumił, kierownik ośrodka szkolenia i wychowania, z wychowankami wasilkowskiego OHP

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ochotnicze Hufce Pracy to ostatnia deska ratunku dla zagrożonych wykluczeniem społecznym - Gazeta Współczesna

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny