To jakaś fikcja! - oburza się Aniela Tyborowska. - Rozmowa dyscyplinująca to ma być kara?
Przypomnijmy. Pani Aniela miała wypadek. Obudziła się w szpitalu, miała wstrząśnienie mózgu i złamanie kości pokrywy czaszki. Nie wiedziała, dlaczego się tam znalazła. Według niej, lekarze nie chcieli jej powiedzieć, co się stało, więc po trzech dniach wypisała się na własne żądanie. Poszła na policję, by tam się czegoś dowiedzieć. Dyżurny nie chciał z nią rozmawiać, zasłaniając się tajemnicą. Twierdził, że w trakcie dochodzenia nie może udzielić kobiecie żadnych informacji. Tłumaczył, że "nie wiadomo, czy jest ona osobą poszkodowaną, czy też sprawcą".
Zachowania policjanta nie mogła zrozumieć prokuratura. - Oczywiście że powinien udzielić pani Tyborowskiej wszystkich informacji. Przecież ona jest stroną w tej sprawie - nie krył zdziwienia Artur Kuberski z prokuratury rejonowej.
Po opisaniu tej historii w "Poranym" policja obiecała, że funkcjonariusz poniesie konsekwencje. Postępowanie właśnie się zakończyło.
- Z policjantem została przeprowadzona rozmowa dyscyplinująca - wyjaśnia Tomasz Krupa, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. - Nie został ukarany ze względu na nienaganny do tej pory przebieg służby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!