Obrączki pod zastaw, czyli nie ma kryzysu w lombardach

Często mi się zdarza, że wypłata zamiast pierwszego, jest na przykład dziesiątego – przyznaje pan Jarosław, pracownik budowlany. – I co mam wtedy zrobić? Pieniędzy już nie mam, więc trzeba pożyczyć. Od sąsiada głupio, lepiej iść do lombardu.

Wśród klientów białostockich lombardów, jest wiele osób, które tak jak pan Jarosław nie dostają wynagrodzenia za pracę w terminie i muszą ratować się pożyczką.

– Nasi klienci wolą przyjść do lombardu, niż zwracać się o pożyczenie pieniędzy do rodziny czy znajomych – mówi pan Maciej, właściciel jednego z białostockich lombardów. - Nic dziwnego. U nas nie trzeba się tłumaczyć i wstyd jest mniejszy.

Chociaż, jak przyznają wlaściciele lombardów, osoby, które przychodzą do nich pierwszy raz są często zawstydzone i skrępowane.

– Zdarza się, że ktoś przychodzi i wychodzi, gdy zobaczy, że w środku jest ktoś poza mną – zauważa pani Agata, która lombard prowadzi już siedemnaście lat.

Klienci najczęściej przynoszą złoto, aparaty cyfrowe, telefony komórkowe. Zdarzają się też laptopy i telewizory.

– Przyjmujemy wszystko, co ma wartość – tłumaczy pan Maciej. – Tylko sprzętu rtv, który szybko traci na cenie, bo ciągle pojawiają się nowe modele, staramy się przyjmować jak najmniej.

Wlaściciele lombardów zwracają uwagę na to, czy sprzęt ma dokumentację – na przyklad dowód zakupu. Na tej podstawie mogą nie tylko oszacować jego wartość, ale przede wszystkim ustrzec się przed kradzionym towarem. Z każdym klientem zawierana jest umowa, w której podawna jest wartość zastawianego towaru, wysokość pożyczki i termin jej zwrotu.

– Najczęściej klienci odbierają rzeczy pozostawione przez siebie pod zastaw – mówi pan Maciej. – Zdarza się jednak i tak, że termin mija, a klient nie ma pieniędzy na odbiór. Jeżeli o tym poinformuje, wówczas wydłużam mu termin spłaty i nie wystawiam towaru na sprzedaż. Ale muszę jednocześnie naliczyć odsetki za spóźnienie.

– Klienci lombardów to zwykle osoby, które mają trudną sytuację materialną – mówi pan Maciej. – Ale są to też osoby, którym pracodawca nie wypłaca na czas wynagrodzenia, którym brakuje na pilne wydatki. Moimi stałymi klientami są również emeryci, którzy przychodzą ze zlotą obraczką po drobną kwotę, na przyklad 50 - 100 zl, żeby dotrwać do emerytury.

Właściciele białostockich lombardów zaznaczają, że pożyczek udzielają tylko osobom pelnoletnim i takim, ktore wydają im się wiarygodne.

– Po tylu latach pracy w tym zawodzie już na pierwszy rzut oka można poznać, czy klient jest godny zaufania – mówią.

Jednocześnie ubolewaja, że ludzie wciaż nie mają zaufania do lombardów. – Niestety jeszcze zdarza się nam słyszeć głosy o tym, że lombardy okradają swoich klientów – mówi pani Agata - A my przecież na wszystko podpisujemy umowy, zanim dojdzie do transakcji dokładnie tlumaczymy jej przebieg. Szacujemy przy klientach wartość ich towarów, ważymy i wyceniamy przy nich złoto.

– Mamy już stałych klientów, którzy przychodzą do nas przynajmniej raz na trzy miesiące – przyznają. - To są już znane nam, wiarygodne osoby. Wielu z nich zdążyło już nam opowiedzieć cały swój życiorys.