Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma cwaniaka na warszawiaka

Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik archiwum
To był dopiero przedni numer. Wykonał go w Białymstoku zawodowy złodziej warszawski Judka Sznurkiewicz. Przybył on do naszego miasta, gdyż w stolicy na pewien czas był spalony. Podpadł tamtejszej policji kryminalnej.

Działo się to wiosną 1925 roku. Z gmachu Sądu Okręgowego z samego rana wyszedł skarbnik Paweł Wawryk tak jak każdego miesiąca udał się do banku, ażeby pobrać pieniądze na wypłatę dla pracowników swojej instytucji. Ubezpieczał go jako ochrona woźny sądowy o nazwisku niepasującym raczej do tej roli - Gołąb. Obstawa była potrzebna. Pieniędzy skarbnik pobierał całkiem sporo - tym razem około 2 tysięcy zł polskich.

W Banku Polskim przy ul. Warszawskiej wszystko odbywało się jak zwykle. Kasjer odliczył pobieraną sumę. Składała się ona z kilkunastu paczek banknotów, do tego dochodził jeszcze pękaty woreczek z bilonem. Wszystko to kasjer położył na blacie przed okienkiem. Gdy skarbnik przy pomocy woźnego pakowali do specjalnej torby ciężki bilon, leżący obok stos paczek zawierających 17 tysięcy złotych ulotnił się jak kamfora.

Najpierw była konsternacja, a po chwili okradzeni pracownicy sądowi wszczęli alarm. Nikt jednak ze znajdujących się w pobliżu innych klientów bankowych niczego nie zauważył. Pieniądze jednak zniknęły. Trudno było temu zaprzeczyć. Oczywiście szybko zamknięto główne drzwi do banku. Nikogo nie wypuszczano. Wkrótce miała przybyć ekipa z Ekspozytury Urzędu Śledczego, którą natychmiast wezwano telefonicznie.

W pewnej chwili do roztrzęsionego skarbnika Wawryka zbliżył się młody człowiek i powiedział, że dostrzegł jakiegoś mężczyznę, który przed chwilą w pośpiechu opuścił budynek. Mógł jeszcze daleko nie odejść. Trzeba gonić.

W ślad za domniemanym złodziejem popędził natychmiast woźny Gołąb. Towarzyszył mu woźny z banku, no i oczywiście spostrzegawczy młodzian. Pościg skierował się ul. Warszawską w stronę Sienkiewicza. Gołąb daremnie rozglądał się na wszystkie strony. Nikogo podejrzanego nie dostrzegł. Ruszył w stronę ul. Nadrzecznej. Tutaj gdzieś zawieruszył się jego usłużny pomagier. Musiał to być sprytny wspólnik złodzieja.

Nieco wcześniej przed powyższymi wydarzeniami jeden z wywiadowców EUS, Bolesław Wapowski, podążał ul. Warszawską do swojego biura. Kiedy przechodził obok Banku Polskiego, dostrzegł dziwnie niespokojnego jegomościa, który uważnie przyglądał się wchodzącym do gmachu ludziom. Wywiadowca przyjrzał mu się dokładnie i z zawodowym instynktem zapamiętał jego twarz. Kiedy do kancelarii EUS trafiło zawiadomienie o kradzieży w banku, wywiadowca skojarzył sobie z nią owego, niespokojnego typka. Nie był to na pewno żaden z miejscowych specjalistów od kradzieży w bankach. Ich oblicza każdy policjant znał na pamięć, a poza tym trafiali oni do albumu przestępców, stale uzupełnianego dla potrzeb identyfikacji. Musiał to być zatem ktoś przyjezdny. Być może z bezczelnej i cwaniackiej ferajny warszawskiej. Biorąc to pod uwagę kierownik EUS wysłał Wapowskiego do stolicy, do tamtejszego Urzędu Śledczego. Tu dano białostockiemu policjantowi własny album miejscowych, zawodowych złodziei, z uwzględnieniem zwłaszcza kieszonkowców. W nim Wapowski szybko rozpoznał portret widzianego przez siebie mężczyznę.

Okazał się nim Judka Sznurkiewicza, wielokrotnie karany, niepoprawny doliniarz. Kiedy Sznurkiewicz zorientował się, że policja jest na jego tropie i robota w Białymstoku nie ujdzie mu bezkarnie, próbował przekupić białostockiego agenta kilkutysięczną łapówką. Kiedy jednak przyszedł do gmachu EUS i odszukał policjanta, ten nie zastanawiając się nad pieniężną pokusą, wziął i go po prostu aresztował.
Prawie przez cały rok trwało przygotowanie procesu złodzieja z Banku Polskiego. Sznurkiewcz czekał na niego w więzieniu przy Szosie Baranowickiej. Podczas rozprawy warszawski cwaniak zachowywał się bardzo swobodnie. No cóż miał doświadczenie w rozmowach z sędziami. Wymyślał coraz to nowe alibi. W końcu jednak nic nie wskórał. Sąd Okręgowy nie dał wiary jego tłumaczeniom. Sznurkiewicz został skazany na 4 lata więzienia. Wyrok niewątpliwie odpowiadał wartości numeru, który wywinął.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny